Przypominanie o inwestycji 25-lecia, jaką dla Ząbkowic Śląskich miała być południowo-wschodnia obwodnica miasta, jeśli jeszcze nie zakrawa na polityczną prowokację, to już z pewnością może mieć cechę medialnej „upierdliwości”. Tyle komentarza na wstępie, a fakty? Jakie są – każdy widzi.
Przypomnijmy fakty. Decyzja „polityczna” o budowie obwodnicy zapadła w 2007 r. dzięki wspólnemu frontowi, jaki wtedy przyjęli mieszkańcy i ówczesne władze samorządowe Ząbkowic. Dochodziło nawet do blokad ulicy Kamienieckiej obficie relacjonowanych w mediach elektronicznych. W 2008 r. obwodnicę wpisano do planu inwestycyjnego samorządu wojewódzkiego, o czym przesądziła m.in. deklaracja udziału finansowego Gminy Ząbkowice z przygotowaniu tzw. programu funkcjonalno-użytkowego oraz dokumentacji projektowo-kosztorysowej. W 2009 r. został ogłoszony przetarg wg nowatorskiej wtedy zasady „zaprojektuj-wybuduj” (co miało się przyczynić do skrócenia okresu realizacji zadania), a umowę na wykonanie tego zadania podpisano w pierwszej połowie 2010 r. W myśl jej ustaleń oddanie do użytku obwodnicy miało nastąpić w październiku 2012 r. Zaczęło się projektowanie i budowanie, w trakcie którego doszło do zmiany terminu uruchomienia nowej drogi na grudzień 2013 r. Właśnie pod koniec ubiegłego roku okazało się, że skrzyżowanie wybudowanej arterii z drogą krajową nr 8 na węźle „Tarnów” musi być wyposażone w supernowoczesną konstrukcję sygnalizacji świetlnej, a jedynym miejscem, gdzie produkuje się takie instalacje jest Norwegia. Pod koniec marca 2014 r. bramki u sygnalizatory stały, ale tym razem brakowało im prądu. Z początkiem maja 2014 r. i ta przeszkoda została usunięta. Sygnalizatory całodobowo pulsują, co w praktyce oznacza, że kierowcy nadal jeżdżą po tym dość skomplikowanym skrzyżowaniu bez oglądania się na owe wymyślne urządzenia. Za kilka dni dobiegnie połowa 2014 r. i obwodnicą nadal spacerują zakochani, jeżdżą miłośnicy rowerów i rolek, a samochody, szczególnie te ciężkie, przetaczają się przez ulice Kamieniecką i Kłodzką, dewastując domostwa oraz sam ciąg tych ulic i infrastrukturę podziemną. O kwestii bezpieczeństwa pieszych lepiej nie wspominać. Ponad 3-kilometrowa obwodnica wybudowana za prawie 25 milionów złotych (częściowo pochodzących z Unii Europejskiej, częściowo z budżetu Gminy Ząbkowice Śląskie) zamienia się w atrakcję turystyczną.
Jednym z jej elementów jest estakada zlokalizowana nad potokiem Zatoka. Na zdjęciach widocznych poniżej widać w całej okazałości ten element drogi, który niewątpliwie z punktu widzenia jej przyszłych użytkowników podnosi jakość obwodnicy. To inżynieryjne cacko – wg stanu „na dzisiaj” – jest jednak przede wszystkim obiektem do …oglądania. Jest też pewien poważny mankament, jako że wysokość przejazdu pod estakadą w praktyce uniemożliwia korzystanie z drogi transportu rolnego. Rolnicy uprawiający w tej okolicy ziemię nie wyrażają się o tym „detalu” zbyt dyplomatycznie i trudno się im dziwić. Inną ciekawostką było też obsuwanie się skarpy w części obwodnicy odbiegającej od jedynego w Ząbkowicach ronda, jakie powstało w pobliżu Ząbkowickiej Podstrefy Ekonomicznej. Ziemia zsunęła się z brzegu jezdni, a spod niej na światło dzienne „wyszły” energetyczne kable zasilające. Jak nieoficjalnie wiadomo, trwa (!?) procedura odbioru technicznego obwodnicy, a z jej długotrwałości domniemać można jedynie, iż wykaz spraw budzących zastrzeżenia członków komisji jest obszerniejszy, niż powyższe uwagi.
Z godną podziwu cierpliwością (a może z zupełnie niezrozumiałą obojętnością), stan spraw znoszą władze Gminy, a więc burmistrz i radni miejscy. Samorząd Ząbkowic nie jest wprawdzie inwestorem (choć ma swój wspomniany już znaczący udział finansowy w tej inwestycji), ale powinien być rzecznikiem interesu mieszkańców w tej bulwersującej i wielokrotnie już przez nasz portal oraz inne media lokalne relacjonowanej sprawie. Nie słychać też stanowiska sołtysa i rady sołeckiej Sadlna, którzy w latach 2007-2010 bardzo stanowczo i słusznie domagali się od wszystkich decydentów, aby budowa obwodnicy wreszcie ruszyła. Mieszkańcy – jak się zdaje – stracili już wiarę w to, że komukolwiek na tej sprawie jeszcze zależy. A może to jest norma?