Park Miejski im. Sybiraków został zrewitalizowany. Ponad 7 lat trwały wszystkie następujące po sobie działania, które dzisiaj zostały podsumowane. Przecięto wstęgę, wcześniej odbyła się ceremonia z udziałem różnych ważnych osobistości, zakończona poświęceniem parku. Relacja z tego wydarzenia jest dostępna w ZĄBKOWICE4YOU.PL , jednak nie można przemilczeć kilku niuansów tego dnia, który – moim zdaniem – zamiast być swego rodzaju „rodzinnym” świętem dla mieszkańców, stał się niezbyt udaną oficjałką.
Na wstępie chcę wyraźnie zastrzec, że odnowienie ząbkowickiego parku (czy raczej jego południowej części) uważam za pozytywny fakt. I to nie dlatego, że: 1. park od wielu lat był zaniedbany, 2. mieszkańcom i gościom Ząbkowic taka przestrzeń rekreacyjna była, jest i będzie bardzo potrzebna, 3. samorząd wykorzystał niepowtarzalną szansę, jaka pojawiła się po 2007 r. w postaci dotacji unijnej, bez której podjęcie się tego zadania było wysoce nieprawdopodobne, 4. przywracanie naszemu miastu uroku służy celowi o wiele ważniejszemu, jakim jest poprawa jakości życia, a co za tym idzie budowania tożsamości lokalnej, 5. godne uczczenie pamięci ofiar rosyjskich i sowieckich wywózek tysięcy Polaków na Sybir. Jest jeszcze inna racja przemawiająca za tym, aby tak kosztowna i rozległa inwestycja nie była jedynie spełnieniem, skądinąd uzasadnionej, potrzeby materialnej, jaką jest standard właściwy obszarom zurbanizowanym (a do takich, wbrew pozorom, Ząbkowice należą). Nie ma zatem żadnych poważych powodów, które mogłyby podważać sens i walor przeprowadzonego projektu.
Stało się coś, co można porównać do sytuacji w rodzinnym domu. Wyobraźmy sobie, że zakończył się kapitalny remont jakiejś jego ważnej i codziennie użytkowanej przez ogół domowników części. Wydatkowano na ten cel kwotę nieporównywalną do zwykłych czy nawet rzadziej dokonywanych zakupów. Przyjmijmy, że to jest salon, w którym rodzina ma się spotykać na kolacji, przy okazji świąt lub podejmować gości. Na stole pojawia się pachnący domowy wypiek i aromatyczna kawa. Nikt nic nie mówi o robotnikach, bo ich przecież nie ma, poza tym były z nimi rozmaite perturbacje. Nad kominkiem wiszą portrety babci i dziadka, a oni sami siedzą na honorowych miejscach. Nawet znajomy ksiądz z plebanii przyszedł, aby pokropić odnowione ściany i pachnące nowością sprzęty. Szwagry i swaty rozglądają się wokół i myślą sobie, że tyle pieniędzy wydaliby na coś innego, ale pocieszają się, że będzie gdzie przyjść do gospodarzy i posiedzieć u nich. Wnuczki pląsają, ich rodzice zmęczeni wcześniejszymi wysiłkami, nie cieszą się tym, co nowe. Po głowie chodzi im już konieczność kupienia nowego odkurzacza, martwią się, że pies i kot narobią śmierdzącego bałaganu, a nowe kwiatki trzeba będzie utrzymywać we właściwej temperaturze i wilgotności. Słodkie focie mnożą się z każdą minutą, bo przecież do rodzinnego albumu w tablecie i na fejsie coś trzeba wrzucić. Ciacho na talerz, kawa do filiżanek, gadka szmatka i każdy wraca do swoich izdebek.
Ząbkowickim parkiem bardzo wiele osób cieszy się i jestem jednym z tych, którzy osobiście pogratulowali burmistrzowi, że mimo daleko idącej ostrożności, jaką demonstrował w tej sprawie jeszcze w 2011 r., trzy lata później mógł podsumować dzieło. Zabrakło mi dzisiaj i to bardzo właśnie tego, byśmy wszyscy ucieszyli się razem tym nowym „nabytkiem”. W nieszczęsnej pustej fosie uszanowano Sybiraków, poczytano kilka akapitów pięknej literatury, dzieci zatańczyły, młodzież zaśpiewała, osobistości z nożyczkami w rękach dokonały przypisanych im czynności i …nic. Za chwilę jesienna szaruga zasnuje urodę nowości (trochę się kolorowo zrobi na chwilę dzięki liściom), potem śnieg zakryje wszystko (także kładkę niezależnie od tego czy nadal będzie tak wypukła, czy ktoś ją nieco spłaszczy). I dopiero wiosną będzie okazja, aby parkiem się dostatecznie nacieszyć. Wspólnie, bo właśnie wszystko, co buduje wspólnotę lokalną jest nam bardzo potrzebne. Park może być instrumentem tworzenia lokalnej wspólnoty. Jeśli zaś będzie tylko pozycją w kosztach utrzymania, deptakiem i doglądanym przez kamery fragmentem miasta, to stałoby się źle. Park jest symbolem tego, jak bardzo każdą materialną inwestycję trzeba jak najszybciej przekuwać we wspólną wartość.