ROZMOWA DAWIDEM JACKIEWICZEM
POSŁEM NA SEJM RP I KANDYDATEM NA POSŁA DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO
Co sprawia, że chce Pan być politykiem i to europejskim?
Ambicja zrobienia czegoś więcej dla Polski. Więcej niż robią bezkrytyczni wobec Unii europejskiej rozleniwieni politycy PO. Nie godzę się na marnowanie przez nich szans na szybszy i lepszy rozwój naszego kraju. Z niepokojem obserwuję, jak ekipa Donalda Tuska podporządkowuje się różnym nurtom europejskim, nie próbując odegrać choćby najmniejszej roli w kreowaniu tych decyzji i strategii, nie próbując walczyć o uznanie naszych interesów, naszych racji. To smutne, że politycy PO zadowalają się tym, że ładnie wypadają na zdjęciach z innymi przywódcami europejskimi i są przez nich poklepywani po plecach. Czy to ma nam wystarczyć? Nam, dużemu narodowi w środku Europy, z piękną historią i tradycjami, z ogromnym drzemiącym w nas duchem przedsiębiorczości? Czy takie mają być nasze ambicje? Być lubianymi w Europie i to wszystko? A co z naszą gospodarką, z naszym przemysłem? Co z wyrównaniem szans polskiego rolnictwa? A kto powalczy o rehabilitację węgla, który jest głównym surowcem energetycznym w naszej gospodarce? Kto postara się o lepsze warunki dla naszej energetyki dzisiaj duszonej przez regulacje Pakietu Klimatycznego? To wszystko samo się nie zrobi. A spraw, którymi musimy zająć się w Parlamencie Europejskim, jest wielokrotnie więcej. Zatem, odpowiadając na Pańskie pytanie o powody kandydowania do Parlamentu Europejskiego, twierdzę – stać nas na dużo więcej, możemy odgrywać znaczącą rolę w Europie, trzeba tylko mieć poczucie własnej wartości, odrzucić kompleksy, nie klęczeć przed innymi tylko dlatego, że są zamożniejsi. Trzeba z podniesionym czołem stanąć do rywalizacji o jak najlepszą pozycję naszego kraju w Europie. Taki mam zamiar, dlatego kandyduję.
W Pańskiej biografii jest etap pracy w samorządzie terytorialnym. Jako wiceprezydent Wrocławia widział Pan zwyczajne codzienne problemy zwykłych ludzi i potrzeby gmin. W czym upatruje Pan szans dla polskich gmin i powiatów, ale i województw w nowym budżecie Unii Europejskiej?
Ważne są wciąż inwestycje w infrastrukturę. Wyróżniłbym finansowanie nowych projektów turystycznych. Mamy w naszym regionie wspaniałe okolice, należy do nich także Ziemia Ząbkowicka, które na pewno mogą konkurować z turystycznymi regionami całej Europy. Musimy tylko zadbać o te miejsca i umieć je wypromować w Europie. Musimy tu ściągnąć więcej turystów, stworzyć modę i markę regionu. Korzyści ze środków na infrastrukturę drogową i kolejową płyną oczywiście głównie dla mieszkańców regionu i to im ułatwiają życie. Ale dla rozwoju turystyki to również ważny aspekt. To mogą być silne płuca, których brakuje dziś Dolnemu Śląskowi. Co ważne, większa mobilność mieszkańców zwiększy ich szanse na rynku pracy, a biznesowi doda energii i znacząco wpłynie na dostępność pięknych dolnośląskich miejsc dla turystów.
Dla wielu mieszkańców gmin, przez które przebiega krajowa „ósemka” ta droga kojarzy się z uciążliwością dotarcia do stolicy regionu, jaką jest Wrocław lub z problemem dotarcia np. do uzdrowisk Kotliny Kłodzkiej czy granicy z Czechami. Niestety są też już nie dziesiątki, ale setki osób, dla których „ósemka” to wspomnienie wypadku drogowego, z których wiele kończy się tragicznie. Jaki jest Pański stosunek do faktu, że wciąż obiecuje się ekspresową, ale nadal jej nie ma?
Tak jak mówiłem wcześniej – zaniedbania PO w poszerzaniu infrastruktury drogowej, takie jak choćby: ciągłe zmiany w terminach zakończenia S3, brak koncepcji „ósemki”, opóźnienia, bankructwa firm budujących drogi… To nie błąd, to zwyczajny brak rozsądku i dobrej woli a często wręcz nieuczciwość. To zamykanie szans rozwoju ludziom tylko dlatego, że są z mniejszych miast. Jestem przeciwny takim ograniczeniom. Rządzenie PO składa się ze składania coraz to nowych, lecz pustych obietnic. Ile to już razy słyszeliśmy o tym że rząd zajmie się rozwiązaniem naszych problemów, że oto rusza kolejna ofensywa legislacyjna, że trwają prace nad rozwiązaniem tego czy innego problemu, że Donald Tusk osobiście dogląda prac swoich ministrów. Mam nadzieję, że Polacy widzą już dziś jak wiele w tych obietnicach marketingu i taniego populizmu.
Jeszcze jedno pytanie związane z tą drogą. Setki ludzi codziennie – np. z terenu całego Powiatu Ząbkowickiego – jeździ do pracy m.in. do Wrocławia i okolicę. Znane są trzy wersje tzw. „korytarza” mającej powstać S8. Jedna z nich pomija Ząbkowice Śląskie, co budzi obawę o komunikacyjne wykluczenie tej gminy, w której jest wysokie bezrobocie i brakuje inwestorów. Czy mieszkańcy gmin przylegających do obecnej drogi krajowej nr 8 mogą liczyć na Pańską pomoc w utrzymaniu takiego przebiegu nowej arterii, która ich nie pominie?
Oczywiście, jestem za włączaniem nowych dróg w krwioobieg społeczny, a nie za tworzeniem bypassów. Chętnie angażuję się w takie projekty jeśli niosą konkretne korzyści dla mieszkańców naszego regionu. Tak było na przykład kiedy włączyłem się w starania o środki na budowę obwodnicy Oławy, czy też na remonty i zabezpieczenia wałów przeciwpowodziowych. Możecie Państwo liczyć na mnie w takich sprawach.
W swoim programie wyborczym napisał Pan o rzece Odrze, która wymaga inwestycji. Proszę o kilka zdań na ten temat. Może jako punkt wyjścia niech posłuży odkładana ad calendas graecas budowa zbiornika przeciwpowodziowego w okolicy Kamieńca Ząbkowickiego. Kilka lat temu wysiedlono tam całą wieś Pilce, zaangażowano olbrzymie środki budżetowe w dokumentację i nawet w pierwsze prace techniczne. Dzisiaj olbrzymi areał ziemi stoi, a w przypadku „wielkiej wody” ten zbiornik miał, wg. Programu Odra 2006”, stanowić ważny element osłony nie tylko tego terenu, ale i samego Wrocławia.
Postępująca degradacja Odry jako żeglownego szlaku to jeden z cięższych grzechów rządzącej od blisko 7 lat PO. W latach 70. XX wieku rocznie przewożono naszą rzeką około 14 mln ton ładunku. Obecnie to jedynie około 300 tys. ton. Z kilkuset barek i pchaczy pozostało jedynie kilkadziesiąt jednostek. Jest to efekt wieloletnich zaniedbań oraz niekonsekwencji w działaniach rządu Donalda Tuska. Czas to zmienić. Dlatego zamierzam, wspólnie z eurodeputowanymi z Czech, jeśli obejmę mandat europosła, zająć się sprawą przywrócenia żeglowności Odry. Jeszcze ważniejszym zadaniem jest zabezpieczenie mieszkańców Dolnego Śląska przed niebezpieczeństwem powodzi. Czy wie Pan, Panie Redaktorze, że z oficjalnych informacji które pozyskałem od Marszałka Województwa Dolnośląskiego wynika, iż 77% wałów w naszym regionie zagraża bezpieczeństwu jego mieszkańców? Ich stan jest tak fatalny, że nie ma żadnej pewności czy wytrzymają koleją falę powodzi. W takiej sytuacji uznałem za niezwykle ważne nakłonić rząd do przeznaczenia na naprawę i modernizację wałów dodatkowych środków z budżetu Państwa. Chodziło o 70 mln zł. Niestety, mimo apelu do posłów PO i PSL, mój wniosek został przez nich odrzucony w Sejmie. Przeciwko przyznaniu tych pieniędzy głosowała cała PO z premierem Tuskiem na czele. Najbardziej zaskoczyło mnie jednak że wrocławianin, Bogdan Zdrojewski – lider dolnośląskiej listy PO do Parlamentu Europejskiego też był przeciwko zagwarantowaniu tych jakże potrzebnych środków. W tym kontekście można więc powiedzieć, że politycy PO potrafią doskonale lansować się na wałach przeciwpowodziowych kiedy już powódź staje się faktem. Kiedy jednak trzeba podejmować działania zapobiegające, systematycznie pracować nad umacnianiem wałów, szukać środków na ich remonty, panowie Tusk i Zdrojewski jakoś nieszczególnie przejawiają aktywność. Konieczne jest uznanie, że działania zabezpieczające nas przed powodzią muszą być priorytetem dla każdego rządu, niezależnie od barw partyjnych. Na ten cel muszą się znaleźć środki w budżecie i nie ma usprawiedliwienia dla tych, którzy te sprawy bagatelizują.
Wspomniałem już o problemie braku miejsc pracy, co szczególnie uderza w małe miasta i wsie. Na przykładzie Ząbkowic Śląskich widać jak na dłoni, że ludzie, zwłaszcza młodzi i energiczni, wręcz uciekają albo do wielkich miast, albo za granicę. Pierwszy i jedyny zakład w ząbkowickiej podstrefie ekonomicznej powstał ponad 4 lata temu. W tym samym czasie wybudowano kilka wielkopowierzchniowych sklepów, które tworząc miejsca pracy jednocześnie degradują lokalny rynek handlowy. Wałbrzyska strefa ekonomiczna ma potencjał, bo obejmuje przecież rozległy obszar wykraczający poza byłe województwo wałbrzyskie. Czy z perspektywy unijnej będzie Pan mógł w jakiś sposób wspomagać lokalną przedsiębiorczość, ale też kreować dobry klimat dla specjalnej strefy ekonomicznej, która ma swoje „oddziały” w wielu miastach takich, jak Ząbkowice?
Strefy ekonomiczne, które nie podobają się dziś Unii, to czasem jedyny impuls do zmniejszenia bezrobocia w regionie. Mam dużo zastrzeżeń do niskich zarobków ludzi pracujących w tych strefach, do sytuacji, kiedy mamy czasem do czynienia ze współczesną formą wyzysku. Ale strefy ekonomiczne to jednocześnie katalizatory rozwoju gmin i powiatów. Firmy ze stref potrzebują przecież kooperantów, dostawców, współpracy. Będę zabiegał o to, aby stref nie zlikwidowano i by wciąż była możliwość tworzenia nowych. Zwłaszcza tam gdzie bezrobocie jest prawdziwą plagą.
Jest Pan określany jako ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. Mamy akurat taką sytuację, w której Polska odczuwa presję rosyjską w tej dziedzinie. Jak wyobraża Pan sobie przyszłość naszego kraju pod względem źródeł energii i jej kosztów ponoszonych przez odbiorców, czyli przez zwykłe rodziny czy przedsiębiorców?
Rocznie importujemy do polski ponad 10 mld metrów sześciennych „błękitnego paliwa”. Całość z jednego tylko źródła, od rosyjskiego potentata jakim jest Gazprom, w ramach tzw. kontraktu jamalskiego. Od 2010 r., przez fatalne negocjacje dotyczące tej umowy prowadzone przez Waldemara Pawlaka, Polska utraciła możliwość czerpania zysku za transfer gazu przez nasze terytorium i zgodziła się na płacenie za dostarczany gaz jednej z najwyższych stawek w Unii Europejskiej. Osobiście, jako wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Skarbu Państwa, protestowałem przeciwko tej szkodliwej dla Polski umowie. Tak wielkie uzależnienie Polski od dostaw rosyjskiego gazu stwarza realne zagrożenie i podatność na ewentualny szantaż gazowy ze strony Gazpromu. Przykładów takich działań ze strony Rosjan nie trzeba daleko szukać. Przestrogą dla nas powinna być sytuacja na Ukrainie. Tam właśnie dochodzi do wywierania presji na rząd Ukrainy poprzez szantaż gazowy. Wyjściem z tej niebezpiecznej dla Polski sytuacji jest pilne dokończenie budowy terminalu gazu skroplonego w Świnoujściu, który da nam możliwość sprowadzania gazu do Polski od innych niż rosyjscy dostawców. Musimy też przyspieszyć prace nad poszukiwaniem i wydobyciem gazu ze złóż niekonwencjonalnych czyli tzw. gazu łupkowego. A przede wszystkim należy zabiegać o to, aby główny surowiec energetyczny w naszym przemyśle, jakim jest węgiel, nie był dyskryminowany przez politykę klimatyczną Unii Europejskiej. To właśnie wyzwanie z którym chcę się zmierzyć w UE.
Jako członek Prawa i Sprawiedliwości będzie Pan w Parlamencie Europejskim w ciekawej sytuacji. Biurokracja unijna i jej rozdmuchane procedury, o kosztach nie wspominając szerzej, wizja przymusowej jednej waluty, napędzają eurosceptycyzm. Jak Pan sytuuje się w tym politycznym sporze?
Jestem eurorealistą. Biurokracja unijna i jej koszty to niepotrzebnie rozdmuchana machina. Z punktu widzenia gospodarki, widać, że nie ma sensu upierać się co do wspólnej waluty. Gołym okiem widać, że kraje, które zachowały swoją własną walutę – kryzys dotyka wolniej i słabiej, bo jest więcej skutecznych narzędzi do regulowania i nadzoru nad finansami publicznymi i instytucjami finansowymi. Jeśli chcemy wyzwolić ducha przedsiębiorczości w narodach europejskich musimy skończyć z nadmiernymi regulacjami wszystkiego i wszędzie, z ciągłymi zakazami i nakazami. Jeśli gospodarka europejska ma mieć siłę i zdolność do konkurowania z amerykańską czy też chińską musi być uwolniona od biurokratycznych absurdów. Takie jest stanowisko moje i organizacji, której jestem członkiem.
Dziękując za rozmowę, którą odbyliśmy nie w Pańskim biurze, ale tuż przy już wspominanej krajowej „ósemce”, proszę przyjąć zaproszenie do odwiedzenia Ząbkowic. To urocze miasto, a przede wszystkim wielu dobrych ludzi. Jak sam pamiętam z podróży do Belgii, jedzie się do nas z Brukseli „tylko” ok. 12 godzin.
Przyjadę na pewno. Dziękuję za wsparcie. Wszystkich, którzy nas czytają – proszę o pójście do wyborów w niedzielę 25 maja. I o dokonanie tego dnia dobrego wyboru. Myślę, że nie warto marnować głosu na tych, którzy niejedno obiecywali, a niczego nie zrealizowali. Nie stać nas już na marnowanie kolejnych lat w oczekiwaniu na lepsze czasy. Weźmy sprawy w swoje ręce. Od Państwa wyboru zależeć będzie pozycja Polski w Europie. Postawcie drodzy Państwo na tych którzy nie ulegają naciskom żadnych lobby, nie zmieniają poglądów w zależności od koniunktury i na tych którzy odważnie głoszą swoje poglądy. Proszę mieszkańców tego pięknego regionu o zaufanie. Zrobię wszystko, by go nie zawieść!
Z Dawidem Jackiewiczem – posłem PiS i kandydatem na posła do Parlamentu Europejskiego rozmawiał Krzysztof Kotowicz
Właściwie, za każdym razem, kiedy widzę reklamy wyborcze kandydatów, czy to do Parlamentu UE, czy Sejmu, Senatu RP, Rad Powiatów, Gmin, na stanowiska Burmistrzów i Wójtów (to chyba przez złe doświadczenia, wyrażające się między innymi obsadzaniem kluczowych stanowisk zaraz po wyborach ludźmi z klucza partyjnego) nasuwa się pytanie, ile kandydaci na takie stanowiska chcieliby ugrać dla siebie i dla ugrupowań partyjnych, z których list startują? Czy aby piękne słowa wypowiedziane w wywiadach i nawet znajomość problematyki regionów, które zamierzają reprezentować, jak w przypadku Pana Jackiewicza, czy to wszystko tak do końca jest szczere i godne mego jednego głosu? Niby ten jeden głos to bardzo niewiele i nie może przechylić języczka u wagi na którąś stronę, ale przecież ludzi z zachwianą, jak moja, wiarą w uczciwość władzy jest w tym regionie wielu, a w całym kraju trudne do ogarnięcia rzesze. Bo społeczeństwu, które, rzecz jasna, w swojej całej masie jest kolosem o rozszczepionej świadomości i poglądach, dającym się zmanipulować, wziąć na tanie obietnice, zamydlić oczy darmowymi igrzyskami i kiełbasą wyborczą, to jednak prędzej czy później przypomni o sobie, kiedy okaże się, że zabraknie chleba. Wiem, to przerysowany obrazek, ale przecież bogatsze od naszego społeczeństwa, ot choćby greckie, upominało się o swój ekonomiczny byt. Rolą Państwa, to oprócz igrzysk dostarczyć chleba narodowi, którym się rządzi lub chciałoby się rządzić, a to rzecz pierwsza. Zapewnić społeczeństwu pracę, warunki do życia, zakładania rodzin dla młodych, godne świadczenia opiekuńcze i emerytalne dla starych, zamiast jałmużny i przedłużania wieku produkcyjnego, rodząc niesnaski międzypokoleniowe i w konsekwencji obawy o to czy to państwo będzie stać na te emerytury, podczas, gdy młodzi, zamiast godnie pracować w kraju szukają miejsca na życie poza jego granicami. To socjalny, demograficzny i w sumie ekonomiczny obłęd, ślepa uliczka, w którą zagnano nas już czas jakiś temu. Pora zatem zająć się tą sprawą i odwrócić bieg wydarzeń dyskredytujący nasz kraj także i na arenie międzynarodowej. Nie będą się z nami w UE liczyć jeśli będziemy jedynie eksporterem taniej siły roboczej, jabłek i mięsa, którego, nawet hołubiona przez nasze władze Ukraina (i co tu wspominać o Rosji). Od naszych kandydatów na stanowiska władzy, zarówno do Parlamentu Europejskiego, krajowego w całej rozciągłości tego właśnie oczekuję. Ideowości, roztropności, troski o kraj i społeczeństwo, a wtedy nikt tutaj o zdrowych zmysłach nie będzie liczył im wysokich wynagrodzeń, o których nawet nie marzymy.
Z pewnością jest więcej w tej materii istotnych spraw i aspektów w tym temacie, których tu nie poruszyłem.
Zachęcam więc do dyskusji bezpośredniej w komentarzach.
Zachęcam także Pana posła Jackiewicza do wzięcia udziału w takiej debacie. Może wyłoni się z tego obraz, który pozwoli takim niedowiarkom jak ja skonkretyzować swoje preferencje wyborcze i być może – zaufać.
Pozdrawiam