„To co jest przyczyną twoich najgłębszych cierpień, jest zarazem źródłem twoich największych radości”.(Antoine de Saint-Exupery).
Cierpienie to nieodłączny element życia człowieka, tak samo jak narodziny i śmierć. Poznajemy to uczucie wraz z pierwszym haustem powietrza i towarzyszy nam do końca dni. Oczywiście, na pewnym etapie naszej egzystencji, zaczniemy rozróżniać, że cierpienie ma różne wymiary, że bierze się z naszych doświadczeń, bytu zarówno materialnego jak i duchowego, jest nierozerwalnie związane z naszym sumieniem i moralnością. Odkryjemy, że może być ono aktem heroizmu, odwagi jak również głupoty lub drogą ku szczęściu.
Byt jest oparty o nasze przeżycia i rozwój, o to, że urzeczywistniamy wartości. Cierpienie zaś będzie brało się z odrzucenia tych wartości przez wspólnotę, przez łamanie zasad które je wyznaczają. Większość koncepcji, które przekazują człowiekowi wielkie postacie religii i filozofii na całym świecie, to nauka o sensie bólu i cierpienia. Wskazują, aby traktować je należycie, właściwie znosić. Ma ono nie tylko godność w wymiarze etycznym, ale i metafizyczną wzniosłość. Ból czyni człowieka przewidującym i pokornym, a świat – przejrzystym. Byt poprzez cierpienie staje się przejrzysty w wymiarze metafizycznym.
Siła cierpienia i bólu zależna jest od naszego doświadczenia oraz od umiejscowienia w cywilizacji, społeczeństwie. To osadzenie powoduje, że możemy przyjmować je, walczyć z nim, odrzucać, czy też rozkoszować się (algofilia jak nazywa to Scheler). Te wszystkie stany, rodzaje cierpienia zależne od losu powodują, iż szukamy wolności i sensu. Każda religia i filozofia próbuje dać wskazówkę, jak mamy znosić i przyjmować cierpienie, a koncepcje te zależne są w dużej mierze od uwarunkowań społecznych, cywilizacyjnych. Przede wszystkim kulturowych i historycznych.
Kraj nasz znajduje się w obrębie kultury europejskiej, łacińskiej i chrześcijańskiej. Człowiek żyjący w tej społeczności, ma mocno zakorzenione cierpienie, które to jawi nam się jako martyrologia, jako niesprawiedliwość dziejów. Żyjąc zaś w kręgu naszej cywilizacji tą martyrologię, tą ofiarę, składamy Bogu jako nasze poświęcenie. W ostateczności ma przynieść wolność i zbawienie wszystkim, stąd Polska Chrystusem narodów, i sens naszego bytu jako narodu ale też jako jednostek całej społeczności. Ta XIX-wieczna idea cierpienia narodu polskiego miała być antidotum na przetrwanie. Dziś przez zaszłości nie potrafimy poradzić sobie z cierpieniem, jako właśnie ten Mickiewiczowski Mesjasz Europy.
Przykładem jest nasze zachowanie w obliczu katastrofy smoleńskiej, gdzie próbuje się narzucić nam, retorykę agresywną wobec cierpienia w obliczu tak wielkiego bólu i poczucia straty jako narodu. Poszukiwania prowadzone na tym polu, jako radzenia sobie z poczuciem straty i niesprawiedliwości ugrzęzły w martwym punkcie. Nie znalazła się jak do tej pory jednostka, czy też jednostki (kapłani, filozofowie, myśliciele), które potrafiłyby wskazać drogę ku wolności od cierpienia i prawidłowemu przeżyciu żałoby. Stąd jedynie droga do dokładania sobie nowych zmartwień, do brnięcia dalej w Chrystusa Narodów. Cierpienie u największego z Polaków XX wieku, Jana Pawła II miało mieć wymiar, w którym szukamy miłosierdzia, a przez nie znajdujemy drogę ku wolności od cierpienia. Ból jednostki stał się cierpieniem całego społeczeństwa.
Staliśmy się jako ludzie zakładnikami algofilów, popadliśmy w patologie cierpienia. Staliśmy się ludźmi rozkoszującymi się cierpieniem lub też obojętnymi. (Pojęcie algofilii zostało wprowadzone przez Schelera na określenie ludzi, którzy rozkoszują się cierpieniem, poprzez zadawanie go jak i przyjmowanie jest to określenie wskazujące na patologię ludzi, którzy widzą w cierpieniu radość i sens istnienia.) Nietzsche powiada, iż ból taki bierze się z nieczystego sumienia. Siła, która mogła by się z tego wziąć byłaby aktywna mogłaby służyć rozwojowi jednostki – można było stać się panem swojego losu stać się szczęśliwym, jednak nieczyste sumienie spowodowane zaniedbaniami różnymi zaszłościami powoduje, iż głębiej wchodzimy w nieczyste sumienie. Stan taki powoduje, że siła aktywna staje się reaktywną, byt z typu pana staje się typem niewolnika. Siła aktywna zwraca się przeciwko sobie i zaczyna wytwarzać ból, a co za tym idzie cierpienie. Ból który podlega zawsze kontroli sił reaktywnych, sił niszczących zaczyna być stymulowany przez dawne siły aktywne. Nieczyste sumienie, jest sumieniem, które mnoży swój ból. Stąd wywód, iż ból rozumiany jako wina staje się grzechem. By mu zapobiec, by zapobiec cierpieniu, jakie wywołuje ból szukamy miłosierdzia, zaczynamy ten ból traktować jako drogę ku wolności z cierpienia, jako jeden z aktów zbawienia, tymczasem dookoła widzimy tylko litość nad głupotą tłumaczenia sensu tegoż cierpienia. Litość u Nietzschego, to jest to co mogło się nam najgorszego przytrafić, lepiej być miłosiernym samarytaninem niż litościwym panem. Ta prawda odnosi się do tego, że kiedy cierpi byt nie można się nad nim litować, to nic nie daje! Trzeba być miłosiernym, tzn. współczuć i pomagać! Napawanie się cierpieniem jest patologią, jest agofilicznym unicestwianiem się, unicestwianiem bytu.