Jeśli w tę naszą wieś, czy gminę włożymy trochę własnej pracy, uwagi i uda nam się czego dokonać, zaczynamy być z tego dumni. I bardziej utożsamiamy się z tym miejscem. Musimy czuć, że mamy wpływ na to, co się dzieje wokół. Wówczas zupełnie inaczej patrzy się na wiele spraw. Jeśli nie interesujemy się niczym, nie włączamy się w to, co się dzieje wokół, to możemy nawet nie zauważyć, że właśnie wydarzyło się lub powstało coś dobrego.
Rozmówczynią portalu ZĄBKOWICE4YOU.PL
jest Anna Głuszek
– przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Sieroszowie
Z wykształcenia jest Pani ekonomistką, na co dzień obcuje Pani z przyrodą, mieszka Pani w spokojnym zakątku, jakim jest wieś Sieroszów. To jakaś sytuacja narzucona czy Pani wybór?
To jest zdecydowanie mój wybór. Od urodzenia mieszkam na wsi i bardzo sobie to cenię. Obcowanie z przyrodą, życie chociaż w niewielkim stopniu zgodnie z rytmem natury, daje wewnętrzny spokój. Pomaga spojrzeć na wiele spraw z dystansem. Uwielbiam siąść w ogrodzie, z filiżanką herbaty i ciekawą książką. Niech żałują ci, którzy nie znają nastroju majowego poranka w ogrodzie, albo zapachu dojrzałego zboża podczas żniw.
Życie ludzi na wsi coraz mniej różni się od warunków, w jakich na co dzień przebywają mieszkańcy miast czy nadal są to „dwa światy”?
Jest wiele dziedzin, w których życie na wsi upodabnia się do tego miejskiego. Robimy zakupy w tych samych sklepach, jeździmy do tych samych kin, często pracujemy w tych samych miejscach i spędzamy mnóstwo czasu w mieście. Jednak pod pewnymi względami miasta, szczególnie te wielkie, i wsie rzeczywiście stanowią dwa różne światy. I całe szczęście! Na wsi żyje się wśród ludzi. Tu nie ma anonimowości, znamy się wszyscy. Bardzo często okazją do rozmowy stają się zupełnie przypadkowe spotkania. Kiedy piję kawę przed domem, często ktoś, kto akurat przechodził, dołącza do mnie. Tak po prostu… Dla mnie to niezwykle ważne. Nie chciałabym po powrocie z pracy zamknąć się w pokoju przed telewizorem. A czyni tak wielu moich znajomych z miasta. Oczywiście są i ujemne strony życia na wsi. Jako mama zauważyłam, że moje dziecko ma jednak trudniejszy dostęp do zajęć rozwijających zainteresowania, czy to kulturalnych, czy sportowych.
Przewodniczy Pani Kołu Gospodyń Wiejskich w Sieroszowie. Przez cztery lata udało się paniom zbudować małe środowisko. Jaki jest cel tej inicjatywy, bo przecież do organizowania imprez nie trzeba się zrzeszać?
Kiedy z grupą koleżanek powoływałyśmy do życia Koło Gospodyń Wiejskich w Sieroszowie, miałyśmy jeden główny cel, właśnie organizację imprez dla dzieci i dorosłych. Zrzeszanie się nie było oczywiście niezbędne, aby zrealizować ten cel, jednak ułatwiło nam zadanie. Szybko jednak okazało się, że możemy i chcemy robić dużo więcej. Zaczęłyśmy zauważać, w jak ciekawym miejscu żyjemy. Zainteresowałyśmy się historią Sieroszowa, szczególnie tą powojenną. Okazało się, że najstarsi mieszkańcy wsi bardzo chętnie dzielą się wspomnieniami. Wręcz odniosłyśmy wrażenie, że tylko czekają na sposobność, aby opowiedzieć swoje historie. Coroczny Jarmark Wielkanocny w Bardzie dał nam okazję do wyciągnięcia na światło dzienne również kulinarnych tradycji. Zostało to zauważone i docenione. Trzykrotnie zdobyłyśmy pierwszą nagrodę w konkursie na „najbogatszy w tradycję stół wielkanocny”, a w tym roku dodatkowo nasz kosz wielkanocny uznano za wzorcowy. Zaowocowało to spotkaniem ze znanym etnografem Henrykiem Duminem. Osobiście pofatygował się do Sieroszowa, aby poznać miejsce, w którym tak pielęgnowana jest tradycja. Nasza działalność przynosi również bardziej wymierne efekty. Udało nam się zarobić trochę pieniędzy. Ufundowałyśmy materiały, z których zrobione są podesty w ławkach w naszym kościele, postawiłyśmy piękną, dużą wiatę, pod którą każdy może teraz usiąść, dwukrotnie wspomogłyśmy rodziny, które straciły dobytek w pożarach oraz poniosłyśmy wiele pomniejszych wydatków na rzecz wsi. Ale nasze Koło stwarza również wiele okazji do zwykłych spotkań. Poznałyśmy się lepiej, lubimy spędzać ze sobą czas. Organizujemy od czasu do czasu spotkania, tylko po to, aby każda pani mogła oderwać się od codzienności, porozmawiać, pośmiać się czy nawet potańczyć.
Wielu ludzi obecnie wybiera swego rodzaju komfort. Wracają z pracy, zamykają się w swoim domu i niezbyt chętnie otwierają się na innych. A Pani postępuje dokładnie odwrotnie. Dlaczego?
Ludzie zamykają się w domu, ponieważ zwyczajnie nie wiedzą jak wiele satysfakcji może przynieść otwarcie się na innych. Osobiście wiele zyskałam na kontaktach z dziewczynami z Koła. Każda z nich jest inna i zawsze można się czegoś nauczyć. Uczę się od nich kreatywności, odwagi, pewności siebie, pracowitości, pomysłowości… Oczywiście taka działalność do czegoś też zobowiązuje. Na przykład kiedy wszyscy świetnie się bawią na festynie, my ciężko pracujemy. Stykamy się też częściej niż inni ze słowami krytyki. W takich chwilach przychodzi myśl: może lepiej byłoby siedzieć w swoich czterech ścianach i nie wychylać się. Wtedy trzeba dać sobie trochę czasu, przemyśleć, spotkać się z innymi, trochę pożalić – to zawsze pomaga.
Wspomniała Pani o powstałym w tym roku Stowarzyszeniu Wsi Sieroszów. To jedno z niewielu takich stowarzyszeń w całym powiecie, które skupia mieszkańców tylko jednej wsi. W jakim celu zostało powołane i czym się zajmuje?
Koło Gospodyń Wiejskich jest organizacją, która nie posiada osobowości prawnej. Po kilku latach działalności zaczęło nam tego brakować, ponieważ zdobywanie środków z funduszy zewnętrznych jest w takiej sytuacji niemożliwe. Stanowiło to dla nas dużą barierę, mamy bowiem sporo pomysłów, sporo projektów, które można zrealizować w Sieroszowie, pod warunkiem pozyskania pieniędzy. I właśnie datego w tym roku powstało Stowarzyszenie Wsi Sieroszów. Prezeską została pełna zapału Dominika Pietrzyk, moim zdaniem właściwa osoba na właściwym miejscu. Nawiasem mówiąc, jest aktywną członkinią naszego KGW. Teraz mamy otwartą drogę, możemy pisać projekty i starać się sfinansowanie naszych pomysłów.
Z tego wszystkiego, co Pani mówi, maluje się bardzo ciekawy obraz. Bycie społecznikiem jest obecnie niepopularne. Owszem ludzie czasem organizują się np. w różne komitety protestacyjne, czasem kibicują innym poświęcającym się społecznie postaciom, ale bezinteresowność często bywa określana jako postawa nieżyciowa. Gdzie jest – Pani zdaniem – przyczyna takich postaw?
Tak jak wspomniałam wcześniej, jeśli ktoś nie spróbuje, to nie wie, ile satysfakcji daje robienie czegoś dla innych. A przede wszystkim wspólnie z innymi. Ważne jest to, czy mamy z kim współpracować. W pojedynkę niewiele można zrobić. Według mnie tylko wspólne działania mogą przynieść satysfakcjonujące rezultaty. Ja mam ten komfort, że pracuję w grupie ludzi, z którymi świetnie się rozumiemy. Zawsze możemy na siebie liczyć, decyzje podejmujemy wspólnie. Często długo rozmawiamy, aż do osiągnięcia kompromisu. Trzeba uczciwie przyznać, że działalność społeczna wymaga poświęcenia czasu i energii, a nie przynosi wolontariuszom korzyści materialnych. Może dlatego niektórzy określają taką postawę jako nieżyciową. Ale czy pieniądze są jedyną wartością godną naszych starań?
Daje się w ostatnich latach dostrzec narastający problem emigracji, szczególnie młodych i aktywnych ludzi. Opuszczają swoje rodzinne strony, jadą albo do wielkich miast, albo nawet za granicę. Większość nie wraca. Co to zjawisko wg Pani oznacza i czym grozi w przyszłości? I pytanie pomocnicze: czy ponad 20-procentowe bezrobocie w Powiecie Ząbkowickim ma w tej sprawie znaczenie?
Wielu moich znajomych mieszka za granicą. Na ogół są zadowoleni z zarobków i warunków do wychowwania dzieci. I to jest właśnie powód ich emigracji. Często tęsknią za domem, ale nie decydują się na powrót. Znam małżeństwo, które od dziesięciu lat mieszka w Anglii i jak to określają, cały czas siedzą na walizkach. Ciągle myślą o powrocie, ale nie mają odwagi. Gdyby znalezienie uczciwie płatnej pracy było łatwiejsze, być może w końcu wróciliby. Jeśli chodzi o młodzież, to Wrocław przyciąga ich jak magnes. Wyjeżdżają na studia i już nie wracają. Wielu szuka też sposobności do wyjazdu za granicę. Oczywiście wszyscy wolelibyśmy, aby ci ludzie zostawali u nas. Starzejące i wyludniające się społeczeństwo rodzi tylko problemy. Wiele rodzin żyje ciągle osobno, pojawia się problem „eurosierot”. Wyjeżdżają młodzi, operatywni, zdolni, a to dla nas ogromna strata.
W jaki sposób można wpływać na dzieci i młodzież, aby ucząc się i studiując, albo planując jakiś swój własny biznes, chcieli lokować swoją przyszłość na naszym terenie?
To bardzo trudne. Należałoby sprawić, aby zobaczyli dla siebie perspektywę rozwoju tu, na miejscu. Kluczową sprawą jest pomoc przy wyborze szkoły ponadgimnazjalnej. Muszą mieć możliwość nauki konkretnych, deficytowych w tym momencie zawodów. Byłoby fajnie, gdyby w tych szkołach uczono również kreatywności, odwagi i brania odpowiedzialności za swoje życie. Wszelkie ulgi i pomoc dla otwierających własną działalność, mogą również wiele zdziałać.
Jak zauważyłem akcentuje Pani potrzebę dokonywania samodzielnych wyborów w życiu i ceni Pani to, że ktoś pracuje na własny rachunek. Pani zresztą tak właśnie na co dzień żyje. Proszę powiedzieć co – według Pani obserwacji – jest spoiwem lokalnej społeczności, kto i co może zrobić, by mieszkańcy danej wsi, miasta, gminy czy nawet powiatu, odczuwali choć trochę lokalną tożsamość. Aby nawet czuli radość, że żyją właśnie w tym, a nie innym miejscu świata…
Jeśli w tę naszą wieś, czy gminę włożymy trochę własnej pracy, uwagi i uda nam się czego dokonać, zaczynamy być z tego dumni. I bardziej utożsamiamy się z tym miejscem. Musimy czuć, że mamy wpływ na to, co się dzieje wokół. Wówczas zupełnie inaczej patrzy się na wiele spraw. Jeśli nie interesujemy się niczym, nie włączamy się w to, co się dzieje wokół, to możemy nawet nie zauważyć, że właśnie wydarzyło się lub powstało coś dobrego. Według mnie ważne są również wszelkie inicjatywy mające na celu zintegrowanie się lokalnej społeczności. Chociażby festyny, na których ludzie siadają przy wspólnych stołach, rozmawiają, śmieją się i bawią razem. Koniecznie trzeba szanować i kultywować nasze tradycje, musimy mieć poczucie, że właśnie tutaj tkwią nasze korzenie.
Rozmawiał: Krzysztof Kotowicz