Nie jest to bynajmniej ocena ani zachęta do tego co powinien zrobić najlepszy polski kierowca wyścigowy. Moim zdaniem, najlepszy bo udało mu się dostać do „raju” jakim jest Formuła 1 i zdobył jedną z Grand Prix. To sukces w sporcie samochodowym z najwyższej półki.
Od kilkunastu lat podziwiałem zaangażowanie, upór i konsekwencję w dążeniu do celu jaki w końcu osiągnął czyli do angażu w jednej ze stajni Formuły 1.
Przeżywałem i trzymałem za niego kciuki, po tragicznym ale bardzo szczęśliwie zakończonym wypadku. Mimo, ze oglądałem wypadek po kilku godzinach i wiedziałem już, że Robert żyje, to nie mogłem opanować panicznego strachu o jego życie. Wtedy wcale nie myślałem, że kiedykolwiek wróci na tory samochodowe ale… cuda się zdarzają. Wrócił, wygrał, udowodnił sobie, ze jest niezniszczalny. A może nawet w to uwierzył, niestety.
Wracając do walki o najwyższe trofea zyskał jeszcze większą sympatię nie tylko kibiców sportów samochodowych. Stał się w pewnym sensie ikoną, której należy się szacunek i podziw. Zdobywał kolejne doświadczenia i dobijał się do drzwi coraz lepszych teamów. Nie tylko ja widziałem go w kokpicie kultowego, czerwonego Ferrari albo w bolidzie, który gwarantowałby osiąganie sukcesu i zdobycie Mistrzostwa Świata.
I nagle trach….
Do dzisiaj nie potrafię tego co się stało. Po co Robert Kubica startował w jakimś rajdziku piątej kategorii, gdzieś na włoskiej prowincji. Nie chcąc się pastwić nad tym co zrobił i jakie były tego konsekwencje nie potrafię zrozumieć. Po co??? Pewnie, że można znaleźć jakieś argumenty, „że obiecał koledze”, „że chciał zaszczycić”, „że chciał się sprawdzić” itd. itp. Tyle, że żaden argument nie będzie na tyle rozsądny, żeby przekonać.
Pora na wytłumaczenie się z tytułu, bo skoro w 1. akcie pojawiła się strzelba to… Na jednym z portali, jakiś internauta wyraził coś o czym pewnie pomyślał niejeden i to nie tylko kibic sportowy. Ostatnimi czasy Kubica startuje w rajdach terenowych, na poziomie mistrzostw świata ale… oby się nigdy nie spełniło to czym pisał ten wspomniany internauta. „Zabrońcie Kubicy jeździć w rajdach, bo zabije albo siebie albo kogoś”.
To nie jest dobre zakończenie tekstu i nie tylko dlatego, że takie defetystyczne. Zwyczajnie z szacunku i ze zwykłej sympatii, chciałbym, żeby wrócił do „raju” ale tego tu na ziemi czyli do ścigania się w wyścigach F1. Niestety pobożne życzenia często tylko takimi pozostają, ponieważ wieści z tras rajdów w których startuje, niezbyt optymistycznie nastrajają. Nasz, mimo wszystko, mistrz albo kończy start w najlepszym wypadku z powodu urwania koła i innej usterki albo co gorsza z powodu wylecenia z trasy. O wygrywaniu rajdów powoli trzeba zapomnieć, ba nawet o wygraniu choćby jednego odcinka specjalnego, więc… Lepiej, żeby żył niż żeby zrobił sobie czy komuś jakąś krzywdę.
Z prawie ostatniej chwili:
Niestety Robert Kubica stwierdził, że jego powrót do F1 jest prawie niemożliwy.