Nie od dziś wiadomo, że najlepiej się sprawdzają stare, dobre pomysły. To po co szukać nowych, skoro stary sprawdzony jest nie do pobicia, a przynajmniej nie do przebicia. I jaki może być, nośny medialnie.
Poczytałem program „warszawskiej Syrenki”, która po raz 3. chce uszczęśliwiać mieszkańców miasta Warsa i Sawy. Tylko, żeby nie pomyśleli, że robi to tylko dla kasy albo co nie daj Boże (Duch Święty czuwa), żeby zrobić na złość prezesowi PiS-u. Przecież to zaszczyt i duma i honor, i co tam jeszcze przyjdzie do głowy. Najważniejsze, żeby uwierzyli i zagłosowali. No właśnie. Do głowy przyszedł dobry, sprawdzony pomysł, jeszcze z czasów, kiedy przez krótki okres, komisarzem stolicy był pewien Atrakcyjny Kazimierz. To było wtedy, kiedy PiS, a nie PO wydawała mu się lekiem na całe zło, a i żona „AK-a” była jakby inna. Pomysł był przedni i ciągle aktualny. Budowa szpitala i to nie byle jakiego, ale Południowego. Nie można narzekać. Panu „Kazimierzu” wymyślono i się mu nie zdążyło wykonać, to się przejęło i się przyjęło. Można proponować, proponować, proponować. I na tym „koniu” równie Atrakcyjna, jak Pan Kazimierz, Pani Hania śmiało galopuje do celu. To, że teraz, powstanie, a przynajmniej rozstrzygnięcie przetargu, zresztą jakie to ma znaczenie, tej potrzebnej dla społeczeństwa placówki planowane jest na rok 2015 i że jest to rok kolejnych wyborów to czysty przypadek. A do mnie zupełnie nie wiedzieć czemu, przyplątała się taka anegdota.
„Afryka dzika, dawno odkryta. Plac w centrum wsi. Trwa zebranie, nomen omen, wyborcze całej wsi. Będą wybierać szamana na kolejną kadencję. Ichni „burmistrz”, „mer” „alkad” czy jak go zwać prowadzi ostrą agitkę. Obiecuje, obiecuje, obiecuje… I wszystko odbyło by się „jak zawsze”, ale znalazła się niepokorna dusza. Znalazł się jeden kamikadze, odważył się i zapytał o wiarygodność kandydata, który jakby to delikatnie napisać powtarzał się i niczego nowego nie mówił. Zasromał się na takie dictum były/przyszły szaman ale nie tracił rezonu. Zaczął spokojnie tłumaczyć. „Za 1. razem, kiedy wam obiecywałem i mnie wybraliście musiałem pomyśleć o własnej rodzinie. Przecież wiecie, że Rodzina jest najważniejsza i chciałem żeby im się żyło lepiej.” Oponent przyznał rację ale nie odpuszczał. „Nasz” kandydat jednak nie był w ciemię bity. „Za 2. razem, kiedy wam obiecywałem i mnie wybraliście musiałem pomyśleć o przyjaciołach. Przecież każdy z was ma przyjaciół i chce, żeby im się żyło lepiej.” Po czym zdecydowanie i spokojnie już dodał ”Teraz możecie mi zaufać bo będę już tylko myślał o was, przecież wiecie, że o was myslę cały czas i chcę, żeby wam się żyło lepiej. Uwierzcie!” I oczywiście wygrał, bo lemingi to nie jest polski patent.
Tylko na zimno patrząc, zastanawiam się kto jest, żeby było poprawnie, „100 lat za przysłowiowymi Afroamerykanami”.
*/ niewątpliwie gwiazda, na firnamencie Poprawności nie tylko POlitycznej