Zresztą inne cytrusy też nie, ale nie o tym będzie ta bajka.
Wiosną jeden z mistrzów sportowych po zaaplikowaniu w siebie i w kolegę poczuł, zupełnie nieuzasadnioną historycznie, husarską pasję i wyruszył na wyprawę. Wyprawa, w terenie zabudowanym gdzie obowiązuje 40 km/h, leasingowanym pojazdem wartym ok. 600 tys. zł, zakończyła się po 400 metrach i 38 metrowym locie pojazdu. Locie, choć nie była to awionetka, a zwyczajne audi. No może nie takie zwyczajne, bo przy prędkości ponad 130 km/h uruchamiany ma specjalny spoiler, co stwierdziła przybyła na miejsce policja. Policjanci stwierdzili też, że w aucie znajduje się kompletnie pijany i do tego ranny pasażer, a kierowca zbiegł. Na szczęście pies go wytropił i zdziwionym policjantom ukazał się w drzwiach znany, uznany, uwielbiany mistrz sportu, wielka nadzieja w zbliżających się mistrzostwach świata. Sprawa jest ewidentna i sprawcy grozi więzienie oraz spora grzywna. Na to jednak „nie mogły” pozwolić media i dawaj na wyprzódki szukać rozwiązania. A to, że więzienia są… przepełnione (serio), a to, że zamiast siedzieć może trenować, bo to jego praca, a przepisy nie zabraniają wykonywania obowiązków zawodowych, a to jeszcze inni wymyślili, że może mieć założoną obrożę dozorującą. I wszystko byłoby świetnie gdyby nie drobiazg. Mistrzostwa się będą odbywać zagranicą. Ale od czegóż kreatywne media. „Podpowiedziały”, że przecież z mistrzem może pojechać kilku policjantów i pilnować go w czasie zawodów. W tym momencie nie wytrzymała pani premier, która w krótkich, żołnierskich słowach stwierdziła, że „prawo jest w tym kraju dla wszystkich jednakowe i kara musi być surowa, bez względu na to kim jest kierowca”.
Z prostego działania arytmetycznego wynika, że jeśli dodamy 130km/h do 1,65 promila, bo tyle alkoholu miał w swojej krwi mistrz i sam to ujawnił, wychodzi, że budżet się wzbogaci ok. 1 mln złotych, a firma leasingowa otrzyma odszkodowanie w wysokości ok. 600 tys. złotych. Mistrz może się jeszcze spodziewać paru miesięcy w więzieniu oraz dożywotniego pozbawienia prawa jazdy.
Niestety morał nie jest wychowawczy, mimo wszystko. „Bohater” opisał swoją przygodę w książce o znamiennym tytule „Miałem 1,65 promila”. Książka sprzedaje się świetnie, może jeszcze będą tłumaczenia i ekranizacja z jakimś znanym celebrytą więc w sumie może wyjść na to, że przestępstwo popłaca. Smutne to trochę, ale „przepis jest przepis”. Aha, rzecz dotyczy Petera Northuga mistrza w narciarstwie klasycznym i dzieje się w Norwegii.