Ponad 1600 osób przed sceną, zapewne równie wiele lub więcej dzięki transmisji internetowej oraz relacjom medialnym. To zgromadzenie zwołane przez Sygnał Miłosierdzia miało miejsce w Nowej Rudzie-Słupcu w dzień Bożego Ciała. Motywem przewodnim rozważań w trakcie tegorocznego spotkania był duchowy „Dzienniczek” św. Siostry Faustyny Kowalskiej.
Podobnie jak ubiegłoroczne wydarzenie, które relacjonowaliśmy w naszym portalu, tak i tegoroczne było zorganizowane siłami wielu osób, środowisk i instytucji, a zainicjowane przez Stowarzyszenie Sygnał Miłosierdzia, jakie działa przy parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Nowej Rudzie-Słupcu. Nowość stanowiło połączenie spotkania z akcją honorowego krwiodawstwa, co zapowiadaliśmy w naszym portalu. Plac wypełniał się przybyłymi mieszkańcami diecezji świdnickiej dużo wcześniej przed rozpoczęciem programu. Można zauważyć, że wydarzenie to jest także okazją do bezpośrednich rozmów ludzi, którzy, na co dzień mieszkając w różnych miejscowościach i parafiach, właśnie tego dnia znajdują czas i miejsce do wzajemnej wymiany informacji, przeżyć i doświadczeń. Zapewne czynnik motywujący to – jak co roku – starannie opracowany i wykonany program artystyczny, choć kulminacją jest wyznaczony czas adoracji Jezusa Eucharystycznego.
Na wielkiej scenie w pobliżu Centrum Turystyki i Sportu przez ponad dwie i pół godziny ponad stu instrumentalistów, chórzystów i solistów prowadziło nadzwyczajnie bogatą zarówno od strony duchowej, jak i muzycznej refleksję zmierzającą ku zbliżeniu lub pogłębieniu wiary chrześcijańskiej. Ktokolwiek słuchał śpiewów czy rozważań opartych na słynnym „Dzienniczku” św. Siostry Faustyny Kowalskiej oraz audiocytatu z jednej homilii św. Jana Pawła II wygłoszonej do Polaków, otrzymywał przestrzeń do osobistej refleksji nad własnym stosunkiem do chrześcijaństwa, do Kościoła, do Eucharystii. Doskonale opracowane aranżacje wykonywanych utworów, mocne i wyraziste głosy solistek i solistów oraz wizualizacje na scenicznym ekranie wzmacniały niewątpliwie moc przeżyć estetycznych i duchowych. Szczególnym momentem było wniesienie na scenę relikwii św. Siostry Faustyny. Reakcje uczestników spotkania (słowo „publiczność” byłoby niejako pomniejszeniem znaczenia obecności większości przybyłych) potwierdzały głębię i moc owych wrażeń.
Nie tylko oklaski, ale też dłonie złożone do modlitwy, postawa klęcząca, podtrzymywanie płomieni świec lub ramiona rozłożone w znaku uwielbienia znaczyły, że przybyli doświadczali czegoś więcej niż tylko wspólnej radości i emocji właściwych imprezom masowym. Warto dodać, że zgromadzeni przed sceną byli młodsi i starsi, zdrowi i chorzy, rodziny i osoby pojedyncze (samotni?). Działo się bowiem coś więcej, coś znacznie większego, choć zapewne subiektywnie odczuwanego czy widzianego indywidualnie. Jak napisałem tuż po wydarzeniu na moim prywatnym blogu:
Nie mam tu na myśli programu (był znany), ale jego przebieg w obu ważnych wymiarach. Zewnętrznie byłem urzeczony energią świadectw, słów, muzyki i aranżacją tego, co nazwano koncertem. Było to jednakże splecione z czymś znacznie głębszym – z modlitwą. Apogeum stanowiło wprowadzenie i adoracja Najświętszego Sakramentu – momenty przejmującej modlitewnej ciszy, chwile modlitwy głośnej, chwile uwielbieniowego śpiewu. Wszystko działo się wokół tego jednego faktu – faktu wiary!
Ta część spotkania zakończyła się błogosławieństwem, którego z Sanctissimum z dłoniach udzielił sufragan diecezji świdnickiej ksiądz biskup Adam Bałabuch. Potem jeszcze kilka utworów i wielki entuzjazm trwał mimo późnej pory i zapadającego zmroku. Tak jak na początku witał, tak na końcu dziękował za wszystko Panu Bogu i ludziom ksiądz proboszcz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej Krzysztof Iwaniszyn. Był Apel Jasnogórski, zabrzmiało jeszcze „Jezus jest Panem!” tradycyjne już na „Sygnale Miłosierdzia” i powoli wszyscy wracali do swoich domostw. Organizatorzy w tym czasie byli jeszcze w pracy, bo przecież zainstalowanie sceny, sprzętu i organizacja terenu wydarzenia zaczęły się kilka dni przed i pewnie zakończyły się wiele godzin po. Nie wspominając o tygodniach prób muzycznych czy miesiącach pracy koncepcyjnej. Za tę gigantyczną posługę należą się bez wątpienia słowa wdzięczności. Za rok spotkamy się ponownie?
RELACJA / FOTO / VIDEO: Krzysztof Kotowicz