Waldemar Kellner – ozdrowieniec po ostrym przebiegu COVID-19, w kolejnej rozmowie z cyklu #StudioFakty, odpowiada na trudne pytania o chorobę, której groźba nadal jest częścią naszej codzienności.
Zaraziłem się w czasie spotkania rodzinnego w grudniu 2020 r. Dzień po wigilii byłem już złożony chorobą i narastającą gwałtownie gorączką – mówi Pan Waldemar i dodaje, że w noc sylwestrową stan zdrowia pogorszył się do poziomu krytycznego. Po tygodniu – w stanie ciężkim – trafiłem do szpitala. Temperatura była tak wysoka, że nawet w szpitalu nie udało się jej zbić. W tym czasie nic nie jadłem. Myślałem już o śmierci i tylko wiara w Boga podtrzymywała mnie przy życiu – opisuje nasz rozmówca.
W trakcie rozmowy Waldemar Kellner nawiązuje zarówno do swoich wcześniejszych zawodowych doświadczeń, ale też bardzo szczerze relacjonuje przeżycia związane z procedurami medycznymi w szpitalu, gdzie przebywał kilkanaście dni. Dolnośląskie Centrum Gruźlicy i Chorób Płuc tworzą ludzie profesjonalnie zatroskani o pacjentów. Nieustannie dostrzegałem obecność lekarzy, pielęgniarek i personelu pomocniczego, za co jestem bardzo wdzięczny – mówi Pan Waldemar. Zobacz nasze video.
COVID to choroba podstępna. Zawsze byłem zdrowym mężczyzną i nie miałem żadnych tzw. chorób współistniejących. Przejście przez tę chorobę zmieniło moją życiową optykę, ale też jakość życia. Nadal pracuję zawodowo, ale funkcjonuję wolniej. Tym, którzy twierdzą, że w „szpitalach leżą statyści” mówię: statyści nie umierają.
Słyszałem krzyk umierającego pacjenta i uświadomiłem sobie, że może nie być jutra. Jeśli tylko lekarze pozwolą mi, na pewno zaszczepię się i namawiam do tego każdego, kto jeszcze się waha… – mówi Waldemar Kellner.
Rozmawiał: Łukasz Ciona