Niezwykły dialog. Z jednej strony człowiek zanurzony w egzystencjalnych wątpliwościach, niepokojach i jednocześnie spragnionym dobra, piękna i prawdy. Z drugiej strony Ten, który nadchodzi w najmniej spodziewanym miejscu, w czasie jakby niepasującym do powagi zdarzenia i okolicznościach na wskroś innych od potocznych wyobrażeń na ten temat. „Betlejem naszych czasów” była nasyconą duchową, chwilami nawet mistyczną, opowieścią. Jej nośnikiem była energetyczna muzycznie i wokalnie fabuła sceniczna charakterystyczna dla musicalu.
Myślisz: „tak mi brakuje chwil, kiedy ludzie patrzą sobie życzliwie w oczy”. On odpowiada: „Narodziłem się w stajni, abyś nauczył się szanować każde miejsce”. I słyszysz: „Dziś nie trzeba się wstydzić łez, bo wtedy człowiek jest trochę lepszy. Wyciągnijcie ku sobie ręce i weźcie w nie święty opłatek, wróci uśmiech i zaśpiewamy z radością…” To jeden z dialogów, które były osnową widowiska, jakie mogliśmy: obejrzeć, wysłuchać i przeżyć 21 grudnia 2016 r. za sprawą animatorów oraz uczennic i uczniów Szkoły Muzycznej CASIO w Ząbkowicach Śląskich. Programy słowno-muzyczne przygotowywane przez to działające w naszym mieście środowisko edukacyjne i twórcze, poprzedzające m.in. ważne święta chrześcijańskie, stały się już dobrą tradycją. Tak było choćby w tym roku, gdy w marcu 2016 r. mogliśmy podziwiać spektakl nawiązujący do misterium Drogi Krzyżowej. Tak też było przed Bożym Narodzeniem w grudniu 2015 r.
Tegoroczne refleksje ubrane w postać wydarzenia artystycznego, które zaprezentowano na scenie Ząbkowickiego Ośrodka Kultury w wypełnionej po brzegi sali widowiskowej, były splotem bardzo osobistych rozmów – medytacji z bardzo bogatą wiązanką pieśni i piosenek fantastycznie balansujących pomiędzy adwentowym zamyśleniem a bożonarodzeniowym entuzjazmem. Dobór tekstów i utworów, starannie dopracowana dykcja w recytacjach oraz rewelacyjnie czyste wokale młodszych i starszych solistów, mające w tle wielobarwną paletę chóralnych wibracji, przeistoczyły scenę w swoisty duchowy gejzer, którego wewnętrzne ciepło i pulsująca energia niewątpliwie były dla publiczności nie tylko rewelacyjnym doznaniem estetycznym, ale też cudownym przeżyciem przybliżającym nas do prawdy o narodzinach Jezusa. To z treści mówionych i śpiewanych emanowało przesłanie, że Bóg przychodzi na nasz świat w postaci jednego z nas. Rodzi się w okolicznościach, któe nie tylko nie mają nic wspólnego z Jego królewskością zapowiadaną przez proroków, ale też odbiegają od tego, co współcześnie nazwalibyśmy „małą stabilizacją”. Jest mały, kruchy i zdany na drugiego człowieka, aby uświadomić nam naszą słabość i współzależność z innymi ludźmi. O tym jest mowa w jednym z dialogów, jaki toczył się podczas widowiska. „Czy człowiek to twarz, a może nie jedna, a tysiące i miliony twarzy. Miliony twarzy, miliony smutków, miliony miłości i samotności. Bóg się rodzi gdzieś, dlaczego nie we mnie?” I człowiek słyszy odpowiedź Jezusa. „Narodziłem się nagi, abyś potrafił wyrzekać się samego siebie”. Pojawia się w ludzkim sercu nadzieja. „Aby znaleźć miłość nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie i do twego serca”.
Takich rozważań trafiających – jak to się potocznie mówi – „w punkt” było w spektaklu znacznie więcej. Każde było swoistym przystankiem i zarazem spinało kolejne sekwencje przedstawienia. Tęsknota za czułością, chęć wyzwolenia się z uzależnień, potrzeba realnego, a nie tylko wirtualnego kontaktu z innymi, dramat osamotnienia, gorycz uczuciowego chłodu, fatalna w skutkach podmiana znaczeń słów i gestów w międzyludzkich relacjach, cierpienie z powodu przemocy, fizycznego głodu, braku dachu nad głową i wreszcie skrywana z rozmaitych powodów duchowość w rozmaitych jej przejawach – to tylko niektóre punkty inspiracji, jakie otrzymaliśmy od twórców i wykonawców widowiska „Betlejem naszych czasów”. Należy uczciwie napisać, że nie było na scenie ani jednej osoby, od której dałoby się wyczuć sztuczność czy deficyt zaangażowania. Od najmłodszych do najstarszych artystów (generalnie to była sama młodość i samo dziecięctwo w najlepszych znaczeniach tych pojęć) tchnęło pozytywnymi energiami i troską o perfekcyjne wypełnianie swoich ról. Aplauz publiczności, słowa wdzięczności wypowiedziane ze sceny przez burmistrza Marcina Orzeszka, ale przede wszystkim widoczne na twarzach widzów wzruszenie mieszające się z radością, a później toczące się już po przedstawieniu długie rozmowy pomiędzy wykonawcami a widzami, świadczyły bezdyskusyjnie, że spektakl trafił do umysłów i serc. Tak zwyczajnie i po prostu: ludzie byli zachwyceni. Pojawiło się też tu i ówdzie głośne pytanie: kiedy następne takie spotkanie? Wielu z nas, którzy byliśmy na przedstawieniu pozostanie na długo jedno z przesłań, które brzmiało: „pomyśl o człowieku, który jest od ciebie na odległość myśli”. Odpowiedź brzmiała: „odłam dla niego kawałek opłatka, bo jest od ciebie na odległość wyciągnięcia ręki”.
W widowisku pt. Betlejem naszych czasów” wystąpiła Agnieszka Bartkiewicz – jako wokalistka, dyrygentka chórów, autorka scenariusza i aranżacji, które opracowywał także jej małżonek Michał Bartkiewicz. Warstwę instrumentalną tworzyli: Katarzyna Sułkowska – skrzypce, Karol Jagieło – gitara oraz Michał Bartkiewicz – pianino. Zespół wokalny dzieci tworzyli: Paweł Szumny, Marcelina Kurek, Hania Szkaradek, Maja Kurek, Jan Kurek, Wiktoria Bartkiewicz, Adaś Bartkiewicz, Julia Opyc, Basia Gruszczyńska, Zosia Dyda, Julia Matura, Oskar Rogowski, Lena Szymańska, Julia Kołodziej, Staś Szkaradek, Hubert Mączka, Zuzia Stępień. W skład młodzieżowej sekcji wokalnej weszli: Daria Pitner, Karolina Łabuz, Dominika Struczyńska, Małgorzata Borek, Marylka Gondek, Stefania Bidzińska, Urszula Skrakowska, Zuzia Kustra, Filip Skowron, Joanna Witek, Marta Krupa, Paula Bernaczek, Roksana Kalfas, Paulina Prochorowska, Nikola Ratajczak, Karolina Badecka, Olga Jałowiecka, Natalia Czenczek, Aleksandra Zalas, Agata Woźniczka, Rebeka Sałacka. Gościnnie wokalem służył Dawid Cekiera. Wszystkim wymienionym i każdej oraz każdemu z osobna należy się serdeczne „dziękuję”.