W subiektywnej prasówce – w każdy poniedziałek rano – dostarczamy Państwu fragmenty artykułów, jakie ukazały się w minionych kilku dniach w lokalnych gazetach i portalach internetowych.
W ogólnopolskim portalu „Łączy nas piłka” (pod datą 15.03.2016) ukazał się artykuł o pochodzącym z Ząbkowic Śląskich piłkarzu, który w ostatnich latach pnie się po drabinie sportowego sukcesu.
Coraz głośniej i częściej mówi się i pisze o zainteresowaniu topowych drużyn, które chętnie widziałyby u siebie Piotra Zielińskiego. Wiadomo, że Polak był obserwowany m.in. przez wysłanników Liverpoolu. Nic dziwnego, bo pomocnik znalazł się w trójce najlepszych dryblerów Serie A. Piotr Zieliński to absolutny pewniak w składzie Empoli. Zawodnik ma na koncie 27 spotkań w Serie (na 29 możliwych), a w tym czasie strzelił trzy gole i zanotował pięć asyst. Zieliński jest wyróżniającym się zawodnikiem Empoli, więc nic dziwnego że media łączą Polaka z takimi drużynami jak na przykład Liverpool. O transfer nie musi być tak wcale łatwo, ponieważ The Reds o ewentualnych przenosinach Zielińskiego muszą rozmawiać z Udinese. W Empoli reprezentant Polski występuje na zasadzie wypożyczenia. Dobrą dyspozycję Zielińskiego potwierdza też statystyka portalu Who Scored. Według niej piłkarz powołany na zbliżające się mecze reprezentacji Polski z Serbią i Finlandią jest trzecim najlepszym dryblerem w Serie A. Pomocnika biało-czerwonych wyprzedzają jedynie Franco Vazquez z Palermo oraz Paul Pogba z Juventusu.
„Wiadomości Powiatowe” (nr 11/2016) zamieściły obszerny wywiad z Elżbietą Horowską – przewodniczącą powiatowego koła Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, członkini Koła Przyjaciół Biblioteki Pedagogicznej „Libra”, Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Osób Niepełnosprawnych „Integracja”, autorki licznych publikacji, na co dzień zaangażowanej w budowanie społeczności wsi Brzeźnica (w Gminie Bardo).
Angażuje się Pani bardzo mocno w działalność na rzecz swojej rodzinnej miejscowości. Pochodzę z takiej rodziny, która zawsze angażowała się w życie wsi. Mojego ojca nigdy nie było w domu. Albo był na zebraniu kółka rolniczego, organizował roboty polne albo rady sołeckiej, albo gdzie indziej. Dom był domeną mamy. Nie angażowała się w działalność na zewnątrz, ale za to miała serce na dłoni. Od moich najbliższych nauczyłam się, że żyje się nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Pierwszą pasją jest historia. Zawsze ciągnęło mnie do historii. Gdybym nie wywodziła się ze skromnego środowiska, to pewnie od razu poszłabym na studia. Ale wtedy zdecydowałam się jedynie na studium bibliotekarskie we Wrocławiu. Czas na studia przyszedł dopiero później. Dzięki studium przekonałam się jednak, że bibliotekarz to świetny zawód, który daje ogromne możliwości osobistego rozwoju. Dzięki Pani inicjatywie Brzeźnica obchodziła bardzo uroczyście 700-lecie swojego istnienia. Kiedyś przeglądałam wkładkę regionalną do podręcznika historii Kazimierza Szeligi. Wpadła mi w ręce mapka Powiatu Ząbkowickiego z datami założenia poszczególnych miejscowości. Oczywiście mapkę przeglądałam nie pierwszy raz, ale właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że za dwa lata Brzeźnica będzie miała 700 lat istnienia. I tak się zrodził pomysł zorganizowania wielkiej uroczystości, jaka miała miejsce w 2005 roku. (…). Przede wszystkim jest Pani jednak mamą niepełnosprawnej córki. Jak można pogodzić tak liczne obowiązki z czasochłonną opieką nad dzieckiem? Z posiadaniem dziecka niepełnosprawnego wiążą się niewątpliwie ograniczenia osobiste. Na szczęście mam rodzinę, która mi pomaga. Mieszkamy w trójkę – moja siostra, Karolinka i ja. (…) Mając oparcie w rodzinie wszystko da się zorganizować. (…). Dziecku niepełnosprawnemu trzeba przede wszystkim tak zorganizować czas, żeby nie siedziało całym dniami przed telewizorem lub przed komputerem. (…) Dziecko niepełnosprawne trzeba cały czas stymulować. Dostarczać różnych bodźców, by mogło się rozwijać. A przede wszystkim dbać o to, by miało zapewnioną najważniejszą – oprócz miłości – rzecz, czyli kontakty społeczne. (…) Jedną z najważniejszych rzeczy, gdy zawiązywało się stowarzyszenie „Integracja”, było to, żeby nasze dzieci nie czekały z wyjściem z domu, aż pójdą do szkoły, tylko żeby mogły chodzić także do przedszkola.
„Gazeta Wrocławska” (06.03.2016) zamieściła artykuł o międzynarodowym projekcie dla miłośników aktywnego wypoczynku, jaki jest w trakcie realizacji m.in. na terenie gmin Bardo, Stoszowice i Złoty Stok.
Ma to być największy taki kompleks w Europie Środkowej. W samej Polsce dotychczas istniały tylko dwa takie ośrodki. Jeden w Świeradowie, liczący 25 kilometrów i drugi w Srebrnej Górze, mierzący 15 kilometrów. Trasy, który powstaną na terenie dwóch państw, mają mieć łączną długość 217 kilometrów. Po stronie czeskiej zostanie zlokalizowane 60 z nich, natomiast po polskiej 157. – W Polsce brakuje infrastruktury rowerowej. Sprzedaje się milion rowerów rocznie. To jest widoczne, ludzie jeżdżą w lasach, przyjeżdżają na zawody, tak samo poruszają się nimi po miastach, natomiast właśnie tej infrastruktury brakuje – mówi Marek Janikowski, koordynator projektu utworzenia sieci Singletrack Glacensis. Nie będzie to zwykłe skupisko ścieżek rowerowych w lasach czy górach. W tym przypadku będziemy poruszać się od punktu do punktu, i każdy z nich będzie bardzo ciekawy dla rowerzysty, turysty. Trasa swój przebieg będzie zaczynała w Bardzie, następnie będzie biegła do Złotego Stoku i po kolei do Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Międzygórza, Międzylesia, Spalonej, i po czeskiej stronie do Hocenia, Czeska Peklak Trzebowa, Pastyrka Morawska Trzebowa, U zabitego Usti i Konzum Sloupnice. Przy leśnych trasach będzie rozmieszczone stacje naprawcze oraz stacje do ładowania rowerów elektrycznych. Ponadto każdy z partnerów będzie co roku organizował imprezę związaną z rowerami oraz bezpieczeństwem jazdy na nich. Wydarzenia te miałyby się skupiać w puchar Singletrack Glacensis. Dodatkową atrakcją miałaby być Akademia Bezpiecznych Lotów, ucząca rowerzystów bezpiecznych upadków. Jak tłumaczy Marek Janikowski ścieżki nie będą miały charakteru wysiłkowego. -Podjazdy będą dostosowane w taki sposób, aby każdy na nich sobie poradził. Projekt Singletrack Glacensis zostanie złożony 10 maja, jeśli środki z Unii Europejskiej zostaną przyznane to budowa tras zostałaby rozpoczęte w 2017 roku, a już w jego połowie powinna zostać udostępniona część tras do użytku. Całość inwestycji powinna się zakończyć w 2018 roku. Cały projekt został wyceniony na kwotę 4 mln 950 tys. euro.
Portal „Express-miejski.pl” (pod datą 14.03.2016) przynosi wiadomość o sukcesie sportowca wywodzącego się z Gminy Ciepłowody.
Ogromny sukces pochodzącego z Ciepłowód kickboxera Michała Turyńskiego. Niespełna 30-latek zdobył pas zawodowego mistrza świata prestiżowej organizacji Wako Pro. Turyński do walki o pas nie przystępował jako faworyt. Walczył bowiem z bardzo doświadczonym Bośniakiem Dzevadem Poturakiem, który na własnej ziemi nie przegrał od dwunastu lat. Sama walka była bardzo wyrównana, o czym świadczy niejedno głośny werdykt sędziów. Okazał się on jednak szczęśliwy dla Polaka, który wygrał 2:1. Gala odbyła się 11 marca w Sarajewie, a ciepłowodzianin walczył w kategorii superciężkiej. – Zawsze chciałem to usłyszeć i powiedzieć! #andtheNEW! Dziękuję wszystkim za wsparcie! Chodzić nie mogę, ale jestem szczęśliwy! Dzięki – napisał na facebooku po walce szczęśliwy Michał Turyński. Radości nie krył też jego trener Tomasz Skrzypek, który tytuł mistrza świata zadedykował tym, którzy uważali, że Turyński już się nie rozwija, a on jako trener jest skończony. Skrzypek dodawał też, że jego zdaniem Turyński okazał się lepszy od bośniackiego fightera w czterech z pięciu rund, zadając więcej ciosów i posyłając rywala w drugiej rundzie na deski. Sukces Turyńskiego oznacza 15. tytuł mistrza świata w historii Fightera Wrocław – klubu, którego barwy reprezentuje obchodzący w maju 30 urodziny ciepłowodzianin.
Portal „Doba.pl” (pod datą 17.03.2016) odnosi się do zastrzeżeń pacjentów dotyczących działalności przychodni zdrowia działającej przy Szpitalu Świętego Antoniego w Ząbkowicach Śląskich.
W przychodni przyszpitalnej na ul. Chrobrego w Ząbkowicach Śl. m.in. w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej przyjmuje starszy lekarz, chorujący na chorobę neurologiczną. Pacjenci narzekają, chcą nagłośnić problem, ale okazuje się, że te skargi są tylko wirtualne i nikt nie bierze ich pod uwagę. Na problem zwróciła nam uwagę jedna z Czytelniczek. Według niej, lekarz ma z powodu swojej choroby mylić leki czy karty pacjentów, nie móc wypisać recepty, a przez to przeciągać wizytę w nieskończoność. Z tego powodu inni pacjenci godzinami czekają w kolejkach. Dyskusja na ten temat rozgorzała także na publicznym forum Ząbkowic Śląskich, oto niektóre z opinii: „Trzeba coś z tym zrobić… przed chwilą badał N. ..Masakra szkoda słów!!! W końcu poszliśmy do szpitala. Lekarze w szpitalu tak samo mówią ze on już powinien być na emeryturze czy coś… kiedyś stanie się coś złego i komuś coś przez pomyłkę przepisze poda i będzie problem. Nie da się nic z nim zrobić. Mój synek w wieku 5 tyg o mało przez niego nie umarł. Zaskarżyliśmy do NIK a tam …usłyszeliśmy: syn żyje? To o co chodzi? Byłam w zeszłym roku u niego i też odniosłam takie wrażenie, nie można nawet zrozumieć co on mówi…nie dogadałam się z nim, bo nie rozumiał chyba o co mi chodzi(potrzebowałam zaświadczenie, że syn wymaga rehabilitacji) więc anulowałam wizytę i zmieniłam lekarza… Nie rozumiem jakim cudem NFZ w ogóle podpisuje z nim kontrakt (…)” Były deklaracje nagłośnienia sprawy, skierowania pism do NFZ. Okazuje się jednak, że skargi te są tylko w Internecie. Oficjalnych skarg na lekarza nie ma prawie w ogóle, a więc według osób decyzyjnych wykonuje on swoje obowiązki poprawnie. – Nie jest w naszej gestii ocenianie pracy lekarza, to nie należy do kompetencji Narodowego Funduszu Zdrowia, tylko Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. W 2015 roku do Oddziału Dolnośląskiego wpłynęła jedna skarga odnośnie tego lekarza, która została przekazana do Dolnośląskiej Izby Lekarskiej w związku z tym, że skarga dotyczyła procesu leczenia. DIL do tej pory nie zajął stanowiska w sprawie – informuje rzecznik Dolnośląskiego NFZ Joanna Mierzwińska. Także do szpitala św. Antoniego nie wpływają lawinowo skargi na lekarza. – W 2016 roku do Szpitala w Ząbkowicach Śląskich nie wpłynęła żadna skarga na tego neurologa, natomiast w 2015 roku wpłynęła jedna uwaga od pacjenta. W tej sprawie, tak jak w każdej skardze od pacjenta, zostało przeprowadzone postępowanie wyjaśniające i pacjentowi została udzielona odpowiedź. Doktor cierpi na przewlekłe schorzenie, które jednak nie dyskwalifikuje go z prawa do wykonywania zawodu – twierdzi Ewa Pogodzińska, rzecznik prasowy szpitala w Ząbkowicach.
„Gazeta Ząbkowicka” (nr 130/2016) opublikowała materiał poświęcony historii handlu na Rynku w Ząbkowicach Śląskich.
Kamienica nr 32 była natomiast własnością rodziny Tschoetschel. Nosiła wówczas określenie „Zu den Zuckerhüten”. W 1871 r. Paul Tschoetschel, syn ząbkowickiego krawca, założył tu sklep kolonialny. Rozwój działalności sprawił zapewne, że zakupił on w latach 80. XIX wieku sąsiednią kamienicę nr 31, łącząc obydwa budynki w jeden okazały gmach, którego budowę zakończono w 1887 r. Warto wspomnieć, że pierwsza żona Paula Tschoetschela pochodziła z innej ząbkowickiej rodziny z długimi tradycjami handlowymi, a mianowicie rodziny Volkmer. Tschoetschel miał dwóch synów i córkę z pierwszego małżeństwa oraz jednego syna z drugiego małżeństwa. Dwóch starszych synów Paul i Felix przejęli działalność handlową po swoim ojcu, prowadząc wspólnie interes do lat 20. XX wieku. Później Felix rozpoczął działalność w filii sklepu w „Prinzeneck`u” (budynek przy dzisiejszym urzędzie miasta) natomiast Paul kontynuował prowadzenie sklepu na rynku. Po jego śmierci sklep przejął syn Norbert, który był ostatnim właścicielem rodzinnej firmy przed 1945 r. Sklep już w XIX wieku posiadał bardzo ciekawy asortyment. We wrześniu 1877 r. można było tam kupić świeże winogrona prosto z Węgier. Właściciel dbał również o bogaty wybór alkoholi z prawie całej Europy. W 1887 r., z okazji zakończenia budowy nowego gmachu sklepu Tschotschel oferował świeże owoce cytrusowe i egzotyczne przyprawy, w 1893 r. zaś polecał produkty z Włoch, owoce, wina i wypieki. Kolejne duże sklepy prowadził Adolf Stark i Heinrich Schmidt. Stark swój interes posiadał w dzisiejszej kamienicy przy ul. Reymonta 1, dawniej należącej do rynku. Budynek, którego właścicielem była jedna rodzina mieścił w sobie kilka sklepów – coś w stylu dzisiejszych galerii handlowych. Na przełomie XIX i XX wieku można było tu kupić kawę, cukier, świeże przyprawy i wina. Tu również znajdował się sklep z dewocjonaliami.
Gdyby w lokalnych mediach został pominięty jakiś ważny temat – prosimy o kontakt z nami – poprzez formularz TWOJA INFORMACJA. Zajmiemy się sprawą, o której do nas napiszesz.
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
Po zapoznaniu się z niniejszą informacją, poprzez kliknięcie na „Przejdź do serwisu” lub zamknięcie tego okna zgadzasz się na to, aby Twoje dane osobowe były przetwarzane
w taki sposób jaki został omówiony w regulaminie oraz niniejszej polityce (https://sudeckiefakty.pl/cookies)
PRZEJDŹ DO SERWISU Manage consent