Odbyło się oficjalne pożegnanie księdza Jerzego Szadego, który przez ostatnich siedemnaście lat sprawował posługę kapłańską w Ząbkowicach Śląskich. To szczególne wydarzenie i zasługuje na specjalne odnotowanie, bo – po pierwsze: nieczęsto zdarza się, aby jeden kapłan niebędący proboszczem, był duszpasterzem w jednym miejscu; po drugie: jeszcze rzadziej, szczególnie w polskich warunkach, zdarza się, aby ksiądz mógł spełniać swoje powołanie w rodzinnym mieście i to tak długo.
Relację i fotoreportaż z pożegnania Księdza Jerzego opublikowano na portalu ZĄBKOWICE4YOU.PL i nie będę tu jej powtarzał. Zainteresowanych odsyłam do najlepszego ząbkowickiego portalu. Chcę jednak więcej uwagi poświęcić temu, że pochodzący z Ząbkowic Ksiądz Jerzy, którego znam od lat 80 minionego wieku, jest dobrym przykładem tego, jak ksiądz może sprawować swoją posługę. Mnóstwo miejsca media, a jeszcze więcej ludzie chodzący i niechodzący do kościoła, poświęcają komentowaniu, opiniowaniu i częstokroć krytykowaniu duchownych katolickich. Na marginesie w ogóle nie stykam się z publikacjami czy dyskusjami o duchownych innych denominacji chrześcijańskich czy innych wyznań religijnych. Księża katoliccy są wręcz „łakomym kąskiem” dla kamer, mikrofonów i klawiatur (piór) oraz ludzkich języków. Może dlatego, że jest ich najwięcej, może dlatego, że reprezentują Kościół, jaki nie ulega modom i presji politycznej poprawności. Są wprawdzie księża – celebryci (w dawnych czasach komunistycznych byli tzw. księża – patrioci) tacy, jak panowie w sutannach: Wojciech Lemański, Adam Boniecki, Kazimierz Sowa czy Paweł Gużyński. Mają „parcie na szkło” i „łaszą się” do opinii publicznej, niekiedy zbaczając z ewangelicznej prostoty i jednoznaznaczności. Nie trzeba zresztą być celebrytą w sutannie, wystarczy fleksybilność w lokalnych koteriach, aby od czasu do czasu błyszczeć czy też mieć słodkie, choć podszyte siarką, wrażenie wpływania na to, co nie jest sferą władzy duchownej. Tacy księża są, ale są – za przeproszeniem – marginesem w Kościele.
Ksiądz Jerzy jest tego najlepszym przykładem i dowodem zarazem. Daleki jestem od wystawiania mu laurki. O ile go znam, nie chciałby tego. Jest zwykłym polskim księdzem, który powołania nie rozumie, jako raz podjętej decyzji, lecz codziennie podejmowane zaproszenie. To piękne, że taki właśnie kapłan wyrósł – także w sensie duchowym – w Ząbkowicach Śląskich. I życzę Księdzu Jerzemu, aby w miejscu nowej posługi, nie zabrakło Bożego błogosławieństwa, ludzkiej życzliwości. I aby wracał do Ząbkowic – codziennie w modlitwie i możliwie często, gdy przełożeni i czas pozwolą. Szczęść Boże Księże Jerzy!
ps: powyższe napisałem niezależnie od tego, co napisał na blogu ZĄBKOWICE4YOU.PL mój imiennik, ale zobaczcie…