Joannę Sykat znamy już z kilku powieści. Kto czytał wcześniejsze książki autorki doskonale wie, że Joanna w plastyczny sposób, słowami kreuje w naszej głowie obrazy pełne melancholii, nostalgii i surrealizmu. Jej książki to poezja pisana zgrabnym i inteligentnym stylem. Kojarzą mi się one z obrazami hiszpańskiego malarza Salvadora Dali, który ujmował rzeczywistość w metaforyczny sposób, jednak przez ten zabieg ukazywał właściwą, nieoszukaną, bardzo prawdziwą rzeczywistość. Pełną sensu i morałów.
Tak też Joasia, formuje pisaną twórczością rzeczywiste, mocno realne choć ukazane przez piękne opisy i metafory, obrazy, ukazujące miłość matczyną, troski dziecięce, problemy dorastania i niewyrastania z dziecięcych marzeń, z dziecięcych trosk. Kłopoty, z którymi borykają się kobiety niepotrafiące odciąć się od przeszłości. Powieści Joanny Sykat mocno wpisują się w umysły czytelnicze, ponieważ są szczere i nieprzekłamane. „Jutro zaświeci słońce” to najnowsza powieść autorki. Ukazuje nam jak bardzo zaborcza może być miłość matki. Jak daleko idące mogą iść za tym uczuciem skutki. Czy dobre? Czy właściwe? Powieść wstrząsa światem czytelnika, budzi lęk i niepokój. Historia którą poznajemy odziera nas ze złudzeń, odbiera całą radość i pozytywne myślenie, wywołuje gniew, ale tylko na chwilę… tylko po to by wreszcie dać nadzieję na to, że rzeczywiście może zaświecić słońce w naszym życiu. Nie łatwo jest osiągnąć autorowi taką gamę uczuć, które poczuć może odbiorca tekstu. Asi znów udało się to w sposób znakomity. To jest nie do podważenia.
Anita, bohaterka tej opowieści opowiada o swoim życiu. O tym jak bardzo brakowało jej matki. Kobiety, która nigdy jej nie przytuliła, od której Anita zaznała tylko chłód i w tych okowach mrozu się wychowała. Kiedy czytając książkę, zastanawiam się nad tym, jaką trzeba być wyrodną matką, by traktować w taki sposób swoje dziecko, na jaw wychodzą pewne tajemnice, które okazują się drugim dnem kreującym trudne relacje w rodzinie Anity. Wtedy zaczynam rozumieć… Toksyczna relacja potrafi krzywdzić, ale może być też skutkiem krzywdy. Nie można osądzać kogoś, i czyichś czynów nie znając uprzednio determinantów tych postępowań. Czy jednak te argumenty stanowią wystarczające wytłumaczenie dla faktu, że stwarza się komuś świat bez miłości?
Toksyczna relacja potrafi krzywdzić,
ale może być też skutkiem krzywdy.
Joanna Sykat kolejny raz „zmusiła nas”, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, do refleksji nad własnym życiem. W fabule książki „Jutro zaświeci słońce” ukrywa wiele trudnych pytań egzystencjalnych, niewygodnych i tych, na które odpowiedzi można niekiedy szukać przez resztę życia. Zrobiła z czytelnikiem dokładnie to, co potrafi z widzem zrobić wspaniały malarz – „zatrzymać go na chwilę, skłonić do myślenia, zgłębienia własnego „ja”, spojrzenia w niedostępne do tej pory zakamarki duszy. Bo takie każdy z nas posiada. Nieszablonowa jest również konstrukcja książki. O większości scen i akcji, dowiadujemy się z monologu bohaterki. Dzięki temu, że narracja to wypowiedź Anity, autorka książki nie musiała szczędzić nam uczuć, emocji, niedopowiedzeń, które okazuje się później, odgrywały znaczną rolę w odniesieniu do całej powieści. Tekst czyta się płynnie, jest wciągający… ale też i nie łatwy. Wymaga myślenia, zastanowienia się. Chwyta za serce, porusza dogłębnie.
Sylwia Grochala-Winnik / Czas na Książki
FOT: Dorota Nowicka