Nikt nie rodzi się burmistrzem. Trzeba się tego nauczyć. Niestety, po upływie trzech lat to, co najlepiej Marcinowi Orzeszkowi wychodzi to lansowanie się na plakatach, FB i różnego rodzaju imprezach. Nawet administrowanie naszą Gminą (nie zarządzanie, bo zarządzanie wymaga kierowania według jakiegoś z góry rzetelnie założonego planu, w jakimś kierunku) przerosło jego możliwości.
Mówiąc wprost jest fatalne, bo niezależnie od tego ile dobrodziejstw powstaje (wyremontowanych ulic, chodników, kamienic, zabytków czy placów zabaw itd.) – które zresztą fundujemy sobie sami za pieniądze ze wspólnej gminnej kasy – na każdym nieomalże kroku spotykamy się z powierzchownością, tymczasowością i bylejakością myślenia, jak nigdy dotąd. Jaskrawym tego przykładem może być choćby sprawa budynku po Sądzie Rejonowym mieszczącego się przy al. Niepodległości 1, o którym właśnie przypomniał Państwu portal ZĄBKOWICE4YOU („Pustostany po Sądzie”).
Ten jeden z najbardziej reprezentacyjnych obiektów w Ząbkowicach Śląskich jest własnością Gminy. Od marca, 2013 roku – kiedy Sąd przeniósł się do nowej siedziby – stoi pusty. Niebawem budynek może jednak zmienić właściciela, bo – zgodnie z niedawnym oznajmieniem zastępcy burmistrza – został przeznaczony na sprzedaż. W lutym 2013 roku nic nie wskazywało, że sprawa będzie miała taki obrót. Wręcz przeciwnie, burmistrz niezłomnie twierdził podczas lutowej sesji, że „(…) cel jest podstawowy, wykorzystanie tego budynku na działalność Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Urzędu Stanu Cywilnego. Nie przewiduję możliwości funkcjonowania w nim stowarzyszeń, ani Straży Miejskiej, a innych potrzeb na dzień dzisiejszy nie ma.” Nie zgadzając się z tym stanowiskiem, wnioskowałam, aby sprawa zagospodarowania tegoż obiektu była otwarta. Uważałam (i nadal uważam), że ustalając jego przeznaczenie należy kierować się rzeczywistymi potrzebami w oparciu m.in. o dobrze przemyślane decyzje i konsultację społeczną.
Na efekty mało przemyślanej decyzji burmistrza nie trzeba było długo czekać. We wrześniu 2013 roku poinformowano radnych, że przerwano wykonywanie dokumentacji na adaptację pomieszczeń na siedzibę tychże instytucji, bo – jak stwierdzono – z ekonomicznego punktu widzenia nie będzie się to opłacać. Powiedziano też wówczas, że lepiej przystosować ów budynek na cele mieszkalne, więc będzie przygotowywana dokumentacja na to zadanie.
W krótkim czasie nastąpił nagły zwrot w sprawie i całkowicie już rozbrajająca szczerość wypowiedzi kierownictwa urzędu dla portalu Express-miejski.pl, że: Są plany, analizujemy różne możliwości, jednak nie mamy żadnych konkretnych pomysłów na zagospodarowanie gmachu.” („Co dalej z budynkiem sądu?”, październik 2013). Po czym – jak napisałam na początku – pomysł się znalazł, budynek przeznaczono na „Wielką Wyprzedaż” majątku gminnego. Stało się tak bez pobudzenia i dostrzeżenia rzeczywistych potrzeb, aktywizacji mieszkańców oraz – co jeszcze ważniejsze – przedkładając doraźne zyski, (które przy rzeczonym administrowaniu Gminą mogą zostać wyrzucone w błoto) nad długofalową strategię rozwoju Gminy, jako całości.
Od wielu lat towarzyszy mi przeświadczenie, że istnieje potrzeba zmiany logiki i filozofii zarządzania naszą Gminą oraz potrzeba lepszego podejścia i wykorzystania naszego potencjału społeczno – gospodarczego. Gmina nie ma przede wszystkim należytej strategii budżetu. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, bo rok po roku budżet zostaje skrojony jedynie z optymistyczną wiarą w szczęście, że jakoś to będzie.
Zdaję sobie sprawę, że to, o czym tu opisałam, nie wyczerpuje materii problemu, ale mam nadzieję, że mój głos w dyskusji przyczyni się w jakiejś mierze do przełamania sposobu myślenia o naszych wspólnych sprawach. Czas w końcu zrozumieć, że to nie „koszty adaptacji jakiegokolwiek budynku” stanowią wielkie obciążenie dla naszego budżetu i rozwoju gminy, lecz mało kompetentni zawodowo i społecznie ludzie sprawujący władzę, opłacani z naszych podatków.