Idealnie wyczuwającym koniunkturę celebrytą, który chce istnieć nawet za wszelką cenę czy idiotą, którego może wynająć każdy byle by tylko dysponował odpowiednią kasą. Na to pytanie każdy niech sam sobie odpowie. Ale takich „kuźniarów” wkoło jest bardzo dużo, żeby nie powiedzieć, że za dużo, i że za dużo sobie a raczej ktoś im pozwala. Prowadzący, a właściwie czytający głównie z promptera, gotowe teksty nasz bohater, okrasza dowcipami, straszliwie monotematycznymi. Obrazu dopełnia to, co chciano z niego zrobić, powierzając mu prowadzenie programu, wymagającego odrobiny inwencji twórczej. Ale, żeby ten tekst nie okazał się równie monotematyczny jak „kuźniarowskie” wice przechodzę do tzw. „meritumu”.
To co wyprawia i na co jemu pozwalają, to tylko przykład zachowań, coraz częściej pojawiających się w różnych mediach. To jest jakaś swoista mania polegająca na tym kto bardziej obrzydzi, zohydzi czy obrazi kraj, historię i kulturę miejsca, w którym żyją. Mam nadzieję, że z własnej woli, bo w wolnym świecie, każdy może mieszkać tam gdzie chce. Generalnie tym paniom/panom, delikatnie mówiąc nie podoba się Polska i to co jest z Nią związane. Nie wierzę, że robią to z pełną świadomością, bo mimo wszystko muszą posiadać inteligencję i wiedzę przynajmniej na poziomie, choćby podstawowym.
W zasadzie, jest to tekst w obronie speców od „kuźniarowania”, „mozilowania” czy „maleńczukowania”. Oni tak bardzo się starają, żeby być jedynymi, ważnymi i ciągle cytowanymi, ale w zalewie ciągłego obrażania, chyba swojej Ojczyzny, tak się powtarzają, że nawet uważny czytelnik nie do końca kojarzy komu z nich co i kto się generalnie nie podoba. W gruncie rzeczy należy współczuć i pochylić się nad nimi bo wpadli w spiralę, którą można skwitować: „skoro talentu brakuje to se przynajmniej poszokuję”.
A że i grosz z tego jest i to niemały to śmiało sadzą dyrdymały byleby by tylko zachwycić tych, którzy im na to pozwalają. I dzięki którym mogą pławić się w luksusach, a przynajmniej żyć lekko powyżej średniej krajowej. Alternatywa jest nieciekawa. Granie na ulicy do kapelusza, jakaś lokalna gazeta czy radio. Do tego świata nie chcieliby wrócić, to zrobią chyba wszystko. Wobec tego lepiej się nie dziwić tylko zazdrościć, że choć talentu i weny brakuje to zawsze sobie poszokują. Piszę o zazdrości, bo to też jeden z głównych argumentów ich obrony, kiedy chcą się w ogóle tłumaczyć. Tylko po co? Zawsze lepiej walnąć „poziomowy” żart o jajach jedzonych przez Polaków w samolocie. Koniecznie przez Polaków, bo to wszak Europejczycy, pełną gębą, pardon, buzią.