Ząbkowice kopnął w ostatnim czasie potężny zaszczyt. Otóż w ciągu 3 lat po raz drugi do miasta Krzywej Wieży przybył nie kto inny, jak głowa państwa polskiego – Prezydent Bronisław Komorowski. Jednak czy jest się z czego cieszyć? Niektórzy powiedzą, że owszem, gdyż niecodziennie mamy możliwość oglądania tak ważnej osobistości w naszym mieście. W końcu to od Ząbkowic urzędujący prezydent rozpoczął swoją kampanię wyborczą. I tu jest właśnie ten szkopuł…
Gdyby nie zbliżające się wybory, gdyby nie pilna potrzeba zbierania sobie rzeszy wyborców i osób popierających jego skromną osobę nawet nie zawitałby tu ponownie. I na nic zdałyby się rzewne historie o zadowolonej z bucików Kindze (swoją drogą – pięknie wyreżyserowana „niespodziewana” scena spotkania po trzech latach,) ani też chęć powrotu do tego pamiętnego i wzruszającego miasta. Gdyby nie wybory, Bronek nie odwiedziłby grodu Frankensteina już nigdy życiu.
Samo spotkanie na rynku było mega niedopracowaną akcją. Nie można mieć nikomu za złe, a już zwłaszcza Prezydentowi (gdzież bym śmiał…) tego, że się spóźnił – w końcu omijając wszelkie dziury i nierówności na krajowej ósemce każdy ma prawo do tzw. „kwadransa studenckiego” trwającego prawie 45 minut. Dodatkowo prowadzący (a ściślej mówiąc prowadząca) spotkanie jakoś mało przekonywująco utwierdzała wszystkich w fakcie, że „Prezydent właśnie wysiadł z samochodu i już do nas idzie”. Od czasu wypowiedzenia tych słów, do chwili pojawienia się Bronka na horyzoncie minęło 15 minut, więc najprawdopodobniej Najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych RP zatrzymał się w Jaworku i stamtąd do nas szedł. Następie, po oficjalnym przywitaniu Prezydenta, nadszedł czas na zmasowany atak mieszkańców na jego postać. Zewsząd było słychać tylko trzy zdania: „Mogę zrobić sobie z Panem zdjęcie?”, „Da mi Pan autograf?” i „Przepraszam, proszę się nie pchać”. Takie zdania były miłe dla ucha Prezydenta, Burmistrza, Starosty i BORowików, którzy ochraniali majestat głowy Państwa. Znalazł się jednak pewien człowiek, który pragnął powiedzieć coś prawdziwego, takiego od serca. Gdy dorwał megafon i z całej siły począł wypytywać się Prezydenta co z emeryturami i innymi problemami, jakie wyrządziły w Polsce rządy PO, natychmiast zamilkł, jakby ktoś go „przypadkowo” przyciszył.
Tak czy owak tłum wokół Komorowskiego był tak liczny i tak ciasny, że cudem było, że ktoś nie został tam zadeptany na śmierć. Jednak najbardziej groteskowe tego dnia były wszędobylskie niebiesko-białe (niekiedy czerwone) tablice oznajmiające #popieramKomorowskiego. Transparenty są zawsze mile widziane na tego typu wiecach wyborczych, jednak nie w rękach dzieci w wieku 11-17 lat. Przecież tacy ząbkowiczanie nie mają jeszcze nawet praw wyborczych, a co dopiero ukształtowanego myślenia co do kierunku politycznego. Dla nich nieważne kto – Ogórek, Komorowski, Duda, Palikot, Grodzka czy Janko Muzykant. Ważne, by był znany, lubiany (bądź kontrowersyjny) i odwiedził ich małe, ząbkowickie zadupie. Usilne zbieranie podpisów popierających obecnego prezydenta też miało raczej formę propagandową, aniżeli potwierdzającą prawdziwość sondaży.
Jeśli jednak tego było mało, Prezydent, odwiedzając sąsiednie miasto Kłodzko brutalnie powiadomił ludzi, którzy domagali się budowy drogi S8, że nie mogą blokować obecnej ósemki. Niczym ojciec karcący palcem swoje dzieci powiedział, że to od Czechów zależy, czy będziemy mogli mieć drogę ekspresową, czy też nie. Głosił owszem, że „razem możemy wszystko”, lecz chyba w jego ustach bardziej brzmiało to jak slogan wyborczy, niż prawdziwe pocieszenie. Co prawda Komorowski obiecał porozmawiać z prezydentem Czech, jeśli jednak będzie to rozmowa po czesku, to istnieją małe szanse na dogadanie się. W końcu Prezydent Komorowski ma lekkie problemy także ojczystym językiem.
Odwołując się do wygłoszonego, pokojowego wezwania do nieblokowania krajowej ósemki, zapewne „skarcone dzieci” nie posłuchają rad swojego „ojczulka” i z jeszcze większą intensywnością zaczną utrudniać życie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. A jeśli chodzi o spotkanie na ząbkowickim rynku, to szkoda tylko, że duża część ludzi, którzy przyszli tam w sobotę zrobiło to nie z powodów ugruntowanych racji politycznych, a jedynie skorzystali z możliwości zobaczenia kogoś „sławnego”.
Tekst i zdjęcie: Sylwester Pióro
Udostępnione przez: ostrym-piorem.blog.pl