Mój Boże! Odarli ich ze wspomnień! Ograbili z przeżyć! Okradli z wrażliwości! Nie mają duszy od wschodu do zachodu słońca. Snów muzyką przeplatanych nie mają. Nic nie mają, tylko te jabłka nadgryzione w logo.
Ze wspomnień tysiąca nie zbudzi ich dźwięk gramofonu, który nocami obraz rysował na ciałach dwóch rozgrzanych, zatopionych w muzyce bez obrazu. Gdy wyobraźnia kreśliła igłą nocne horyzonty a czarna płyta obrazem duszy była. I skubane do kołdry pióra ich ciał spoconych w pocałunkach nie otulą. A zapach kawy i chleba o poranku nie zmusi ich do życia. To kawy ziarno w gorącym słoncu palone co tango wyrafinowane w filiżance tańczy, nie zanuci im szeptem do ucha gdy krople potu ze swych gorących ciał, delikatnie ustami zbierać będą.
Kożuch w dorożce ich zimnych dłoni nie ogrzeje, gdy szukać się wzrokiem stęsknionym będą. W pędzącym kuligu życia krzty tchnienia nie będzie. Nie będzie zapachu wiatru, cynamonu, wspomnień. Wszystko przeminie jak chwila i ta muzyka, i ta miłość ich bez namiętności. Nie będą szukać spokoju w okach szydełka co korony tworzyło i cuda wielkie. Ich poduszki w których utopić kochankowie się pragną, nagie bedą, nijakie, bez koronkowych pragnień. Pościeli tej schędorzonej, co na niej wszystkie szepty nocy zostały krochmal swym chłodem nie wyciszy.
Tym samym szalikiem co rzędem idzie jak dziesiątka różańca już się nie owiną, bo nie ma już dłoni co wełnianą nić czule w życie przeplecie. A i wnętrza swego po brzegi zapachem papieru nie wypełnią, co na nim pióro zakreśliło kształt ust czerwonych, zapamiętanych w obietnicach. Do serca nie przytulą tego listu co i wojnę przejść potrafił ze słowem: Kocham! Ach puste to ich życie bez wspomnień, których we mnie pełno.
Eliza Grzeszczuk / „ELAJZA”
FOT: Urszula Ferenc