Zupełnie dla mnie niespodziewanie, byłem świadkiem fenomenalnego koncertu, jaki odbył się w Ząbkowicach. Tak – w naszym mieście mają miejsce wydarzenia, o których warto, nawet należy napisać, bo są nie tylko, że niecodzienne, ale wyjątkowe.
Ubiegłotygodniowy koncert Janka Samołyka był już relacjonowany na ZĄBKOWICE4YOU.PL, ale pod wieloma względami występ tego niesamowicie utalentowanego wokalisty i instrumentalisty zasługuje na docenienie. Młody artysta pokazał, że bardzo szanuje publiczność – to po pierwsze, a po drugie – jego kompozycje muzyczne i słowne oraz ich aranżacje stawiają go w rzędzie największych nadziei polskiej sceny muzycznej. To, że Janek nie jest pokazywany czy odtwarzany na okrągło w topowych stacjach radiowych i telewizyjnych (poza radiową „Trójką”) jest albo wyrazem inercji tych mediów, albo wynikiem jakchś innych uwarunkowań niemających – jak mniemam – wiele wspólnego z oceną wartości tego, co śpiewa i gra Janek. Nie mogę nie napisać, że Janek Samołyk to artysta z najprawdziwszego z prawdziwych zdarzeń. Jego biografia artystyczna to już / tylko 12 lat, ale ma w dorobku trzy świetne płyty z zestawami piosenek, z których każda nie pozwala szybko przejść do następnej. W lekkich i pisanych przez siebie słowach zawiera głębokie i szerokohoryzontalne spostrzeżenia. Ubiera to w mnóstwo różnych aur muzycznych, których osnową jest delikatność i ciepło upostaciowione tembrem jego głosu. Koncert w Ząbkowicach trwał ponad dwie godziny i po ostatnim wykonanym utworze można było sądzić, że to tylko przerwa…
Ten koncert miał jeszcze inny aspekt. Wizyta kogoś takiego jak Janek Samołyk w naszym przemiłym małym miasteczku, w którym gwiazdy z medialnego topu grywają do piwa i kiełbasy na zamkowym klepisku, była cudownym antidotum na tę masówkę, jakiej kult jest od czterech lat uprawiany przez publicznych i związanych z nimi prywatnych mecenasów rzekomej kultury. To był kolejny występ (po niedawnym popisie zespołu „Raz Dwa Trzy”), którego organizacji i realizacji nie podjęła się instytucja kultury utrzymywana przez samorząd gminny, lecz inne podmioty. Nie pierwszy to taki przypadek w ostatnich latach i pewnie nie ostatni. Z jednej strony to dobrze, że kultura kręci się niezależnie od woli lub jej braku u publicznych mecenasów, ale z drugiej strony, stawia to pod znakiem zapytania rolę tychże struktur. Chciałbym wierzyć, że mimo powyborczego konstansu w Gminie Ząbkowice Śląskie, ktoś wreszcie przejmie się kulturą na poważnie, a nie tylko werbalnie czy symbolicznie. Po niedawnym blamażu związanym z obchodami Narodowego Święta Niepodległości, czas najwyższy podjąć wysiłek, aby wydobyć Ząbkowice z dołka pełnego imprez i niczego więcej.