Można tworzyć historię, zmieniać świat, poznawać ludzi, zdobywać szczyty, zyskać bogactwo. Najtrudniej jednak dotrzeć do głębi własnego serca.
Najgorszy czas w miłości to śmierć. Strata człowieka, którego kochamy. Jednak nim dotrzemy do sedna tych uczuć, niejednokrotnie w tej drodze potykamy się, błądzimy, dokonujemy złych wyborów. Możemy osiągnąć kolejny wielki sukces, mnożyć pieniądze, budować fortece. Jednak gdy nasze serce nie bije dla drugiego człowieka jesteśmy pustką, głuchym wiatrem w piecu gdzie nikt już nie pali, pajęczyną, która tylko znakiem przemijania czy zaniedbania jest. Dusza nasza niczym owies głuchy, pięknie słońcem kołysany, niby potrzebny ale jednak pusty.
Jednak to nie śmierć jest największą tragedią. Co jest zatem gorsze? Ano nasze własne samobójstwo. Tak kobiety moje drogie i mnie to w życiu spotkało.
Gdy targają nami tęsknoty, pożądanie, namiętności duszę swą porównać możemy do morza. Ten obraz całkowicie odwierciedla nasze emocje. Raz wzburzone, znów spokojne, ukołysane ciepłym zachodem słońca, pobudzone nocną burzą, która i w sztorm przerodzić się może. Głębokie czasem tak bardzo, że nic tylko utonąć a nazajutrz płytkie tak, że ledwie stopy zakrywa. Wirów i odchłani nie zliczysz, przypływów i odpływów też nie mniej…ach długo by fantazjować.
Często bywa, że w porywach tych głowę stracić można i gdy na horyzoncie marzeń pojawia się ów żeglarz, nie wiem śpiewem syrenki wabiony czy światłem latarni skuszony, wrak serca naszego wyłania się z otchłani. Różne bajki można na tej podstawie napisać, historię taką, że chusteczek do płaczu zabraknie i jeśli damy się zwieść to tak pieprzniemy o dno, że nic już nas stamtąd nie pozbiera. Szalone czyny kobiet są nieokiełznane. Do czego zmierzam w słów fal wzburzonych?
Kobieto – jeśli ów facet ma żonę, dom i dzieci, s****j ile sił w żaglach. Dmuchaj, chuchaj, ale wiej gdzie pieprz rośnie. Zdrady, kłamstwo, poczucie żalu i krzywdy. Samotność bardziej tylko niszcząca, niż ta nasza poprzednia, prawdziwa. Obietnice, kaprysy, potrzeby. Wiedziałam kobiety widmo, których śmierć już nie zmieni nawet bo one już martwe są. Bo one z własnej woli krzyż na swoim sercu postawiły i łyżeczką tą małą do kawy zagrzebują się codziennie rano same. Słyszałam trzepot własnej duszy, która niczym czarna wrona trzepotała nocą ciemną nad sekundą szczęścia.
Pierwsze porywy serca, ach te kolokwialne motyle w brzuchu, noce z dreszczykiem przeplatane ogniem pod kocem w masce, niczym złodzieje we własnych ramionach. To ryzyko, które dodaje pikanterii w każdej chwili. Euforia, która szybciej się w koszmar zmieni niż w coś stałego. Bo, gdy on do domu wraca, Ty w samotności wszystkie potwory w szafie zamknąć próbujesz. Winem zalewasz swój żal, a muzyką głośną wyrzuty sumienia zagłuszasz. To wojna bez zwycięstwa.
Te obietnice złote, co później ciążą niczym kamień u szyi. Tajemnice, co kneblują usta, a na dłoniach łańcuchy żelaznej przysięgli, kolczatka strachu, która się tak zaciska, że rani głęboko. Jego słowa, twoja nadzieja. Jego ucieczki, twoja stałość. Jego powroty, twoje oczekiwania. Jeśli mężczyzna wraca do żony, by sprawdzić w namiętnych pocałunkach czy jeszcze ją kocha, gdy w zaciszu domu swego znowu w te same kapcie stałości wchodzi, ponoć celem wyciszenia demonów, a Tobie na znak w ciszy czekać każe, to Cię zabija. A jeśli ktoś umierać co wieczór ci pozwala, to niczym jest twoje życie dla niego. Bo kto żyć nie pozwala, temu nasza śmierć jest obojętna.
A Ty? Ty stoisz w oknie za firaną utkaną z marzeń i tęsknoty. Łzę ukradkiem z twarzy wycierasz, bo serce w tańcu, w jego ramionach na paryskim bulwarze. Głośne echo wspomnień zagłusza ciszę, która jak skała na ciebie spada. Miast ku słońcu twarz obrócić, brodzisz w ciemnościach wygrzebując z siebie resztki radości życia, co we mgle jego ramion zostały. Niczym Dementor z Pottera snuje się twoja dusza w niebycie i zabijasz resztki swego życia, rezygnujesz z siebie i czekasz. W małej pozytywce trzymasz tą miłość niczym laleczkę z porcelany i choć jesteś, nie żyjesz.
To smutne gdy patrzysz jak sama się zabijasz bez sensu, dla słów których już nikt nie wypowie, dla uczuć, których już nie ma, dla tańca, do którego już nikt Cię nie porwie. To nie jest życie, to nie jest miłość…
Eliza Grzeszczuk / „ELAJZA” & FOT: Anna Tomaszewska
Zabiłas mnie tym textem. …