U naszego wschodniego sąsiada, jakim jest Ukraina doszło do wewnętrznej i dramatycznej w skutkach konfrontacji. Dopiero krew lejąca się na ulicach Kijowa poraziła polityków tzw. „zachodu”. Łaskawie zebrali się w bezpiecznej odległości od granicy Unii Europejskiej z „nieunijną” częścią Europy i pomachali paluszkiem, gdy wiadomo już było, iż namiestnik rosyjski w Kijowie uciekał do Charkowa, niemal mijając się w drodze z uwolnioną w tym samym czasie Julią Tymoszenko. Skończyła się olimpiada w Soczi i niedźwiedź z Kremla dał znać o sobie. Nie zaczęła się jeszcze paraolimpiada w Soczi, a armada Putina stoi już u bram suwerennego państwa, jakim jest Ukraina.
Tak pisze w swoim dzisiejszym wpisie Krzysztof Kotowicz. W jego blogu nawiązującym do sytuacji na Ukrainie nasz bloger napisał również:
Jeśli się komuś wydaje, że powiedzonko „gdzie Rzym, gdzie Krym” jest nadal aktualne, niech się zastanowi nad odległością Krymu od Kremla. Dzisiaj stała się ona niepokojąco krótka.
Na ten sam temat napisał inny nasz bloger Zbigniew Senkowski. W jego dzisiejszym wpisie czytamy m.in.:
Dumny rząd Polski tak zachłysnął się sukcesem Sikorskiego, że zamiast śledzić działania Rosji i wyciągać wnioski, woli walczyć z opozycją w kraju. A Rosja? Rosja działa i najprawdopodobniej przejmie niebawem Krym.
W chwili publikowania tego materiału wiemy już z wypowiedzi Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego, iż Polska wystąpiła do NATO o zwołanie Rady Paktu Północnoatlantyckiego. Natomiast rząd Ukrainy postawił swoje siły zbrojne w stan najwyższej gotowości bojowej.
Grafika: Радіо Свобода