Niedzielne referendum, zarządzone przez ówczesnego Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i za zgodą senackiej większości zdominowanej przez Platformę Obywatelską, kosztowało wszystkich podatników ok. 100 mln zł, ale nie ma znaczenia. Wzięło w nim udział (w skali kraju) niespełna 8% wyborców (na Dolnym Śląsku nieco ponad 8%), co oznacza, iż nie jest wiążące dla ustawodawcy.
Frekwencja referendalna w Powiecie Ząbkowickim wyniosła 7,70%, czyli była niższa od krajowej. W tym nielicznym gronie 81,47% wyborców opowiedziała się za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych. W kwestii utrzymania dotychczasowych zasad finansowania partii politycznych z budżetu państwa „za” było 16,01% uczestniczących w głosowaniu. Natomiast 93,37% osób wypowiedziało się wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika (nawiasem mówiąc wprowadzonej ustawowo tuż po zapowiedzi byłego prezydenta, a więc formalnie już obowiązującej).
Mimo, iż jeszcze nie tak dawno szczególnie kwestia tzw. „JOW”-ów budziła spore emocje, to jednak zainteresowanie tą sprawą okazało się znikome także w poszczególnych gminach naszego powiatu. Spośród wyborców z Gminy Ząbkowice Śląskie, do urn referendalnych pofatygowało się 8,05% uprawnionych. W jednym z obwodów nie przyszedł ani jeden wyborca i tylko w jednym z obwodów przyszło więcej niż 100 osób. W Gminie Ziębice frekwencja wyniosła 7,47% i w żadnym z obwodów liczba głosująch nie przekroczyła liczby 100. Wyborcy z Gminy Bardo wykazali się frekwencją na poziomie 8,52%, ale też tylko jedna komisja miała przyjemność wydać więcej, niż 100 kart do głosowania. Za to w Gminie Złoty Stok w referendum wzięło udział zaledwie 6,70% uprawnionych i jedynie w dwóch obwodach przybyło do urn 50 lub więcej osób. Stosunkowo wysoką frekwencję, bo wynoszącą 8,31% odnotowano w Gminie Kamieniec Ząbkowicki i tam barierę 100 wyborców przekroczono w dwóch obwodach. W Gminie Stoszowice frekwencja była identyczna z krajową, czyli 7,80%, ale w żadnej z komisji nie pojawiło się więcej, niż 100 osób. Najniższą frekwencję stwierdzono w Gminie Ciepłowody. Jedynie 4,80% uprawnionych udało się do lokali wyborczych i tylko w jednym z nich pojawiło się więcej niż 50 osób.
Pytania postawione przez Bronisława Komorowskiego – jak widać gołym okiem – nie wzbudziły istotnego zainteresowania Polaków. Jeszcze nie tak dawno przyjmowany przez nasze lokalne lokalne władze samorządowe i partyjne były prezydent kompletnie rozminął się z nastrojami społecznymi także w Powiecie Ząbkowickim. Jednak wydatki związane z organizacją i przebiegiem nieudanego plebiscytu (szacowane na ok. 100 mln zł) poniosą wszyscy podatnicy. To jest cena demokracji. Wprawdzie odpowiedzi tych, którzy wzięli udział w „sondażu” poszły po myśli politycznego obozu eksprezydenta i po zwolenników jednego z kandydatów na prezydenta, to okazuje się, że diagnozowane przez nich rzekomo najważniejsze społeczne bolączki, nie stanowią istotnych z punktu widzenia większości Polaków spraw wymagających pilnego rozstrzygnięcia. Co więcej w kwestii „JOW”-ów można wręcz stwierdzić, że ten polityczny nośnik, na którym wysoko zaszedł Paweł Kukiz, okazał się mydlaną bańką. Nie pomógł też Bronisławowi Komorowskiemu, który ogłosił referendum po przegranej I turze wyborów prezydenckich i kilka dni później przegrał całe wybory. Można – jak się zdaje – wysnuć wniosek, że Polacy uważają, iż ważniejsze jest to, kogo i dlaczego wybiera się na ważne stanowiska publiczne, a nie w jaki sposób się wybiera. To jest prognostyk na październikowe wybory parlamentarne, ale też na wybory samorządowe już za trzy lata.