Biorę narzędzie do mojej kruchej ręki, dotąd zajmującej się poznawaniem nowych rzeczy, niekiedy rozkosznych w dotyku. To narzędzie zbrodni, tortury, piękna. Po raz kolejny nie potrafię oprzeć się uczuciu, że życie składa się z paradoksów, które tylko czekają, żeby sobie zaprzeczyć, udowodnić, który ma rację.
Ktoś kazał – i tyle mnie obchodziło. Wedle czyjegoś rozkazu muszę zadać ból, wyryć ranę, bliznę, która nie zblednie do końca życia. Będzie szpecącą pięknością, bo bez niej nie osiągnie się harmonii. Zadaję sobie pytanie, kto rządzi w tej chorej grze, wyniszczającej obie strony. Ja, ona i to narzędzie.
Ręka mi drży, jak galaretka trzęsąca się ze strachu na łyżce, nie chcąc znaleźć się w otchłani jamy ustnej. Ale wykonuję pierwszy ruch. Straszne to uczucie, kiedy zostawiasz nieodwracalny ślad na czyjejś skórze. W czyjejś psychice, kruchej kobiecości. Do bólu nie można się przyzwyczaić. Zawsze tak samo przeszywający. Dostrzegasz wtedy każdy inny nieskażony jeszcze milimetr skóry, miękkiej i niewinnej jak u niemowlęcia.
Zbliżam się, jeszcze jeden ruch ręką i stanie się. Serce staje w gardle. Dławię się nim, ale muszę powstrzymać się od gwałtownych reakcji. Nie wytrzymuję, odwracam głowę i kaszlę, ściskając gardło. Zamykam oczy, liczę do dziesięciu, odchylam się i oddycham, jak kobieta w szkole rodzenia. Muszę się napić. Wstaję i udaję się po szklankę wody. Może uda mi się nią zachlać tak, żeby stracić poczucie winy. Tak, upiję się szklanką wody, to jest możliwe.
Pierwszy łyk przypomina mi chwile, w których byłam jeszcze grzeczną, niewinną dziewczynką. A teraz krzywdzę. Ktoś do przezroczystej wody mojego życia dodał gorycz żalu. Drugi łyk, jeszcze następny. Nie śpieszę się. Nie mam dokąd. Ale przecież ona tam czeka! W milczeniu, nie chce, by ktoś usłyszał jej wołanie. Wątpi w ratunek.
W końcu jednak skończyłam pić. Położyłam szklankę prawie bezszelestnie na ławie i wróciłam do pomieszczenia, by dokończyć wyrycie blizny. To ode mnie, od mojej ręki, od precyzji zależy, jak długo będą trwać jej cierpienia.
Teraz już wiecie, jak ciężką sztuką jest sztuka rysowania.
Tekst i grafika: Agata Dymała – dla VVENA.PL