Z dużym zaskoczeniem przeczytałem informację o tym, że minister spraw zagranicznych Radek Sikorski ogłosił laureata nagrody Solidarności. Został nim Mustafa Dżemilew – legendarny przywódca Tatarów krymskich, długoletni więzień sowieckich łagrów. Chyba śnię, ale czym bardziej zagłębiam się w lekturze tym bardziej z niedowierzaniem przecieram oczy.
Myślę sobie, może coś przeoczyłem przez jeden wieczór, może nie zauważyłem jakiegoś dekretu prezydenta Komorowskiego likwidującego NSZZ „Solidarność”? Nie, nic z tych rzeczy, Solidarność dalej istnieje i chyba ma się dobrze, skoro wzięła się za rozliczanie polityków będących w obecnym parlamencie europejskim jak i tych, którzy będą kandydować. No i w końcu dotarłem do twórcy nagrody Solidarności – to nasz minister Radosław Sikorski, który ma tyle wspólnego z Solidarnością, że w marcu 1981r., czyli za czasu legalnej Solidarności, pełnił jako uczeń liceum rolę przewodniczącego komitetu strajkowego w związku z wydarzeniami w Bydgoszczy, a już w czerwcu 1981 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii.
Nie przeczę, idea słuszna. Przypomnę tylko, że właścicielem znaku i spadkobiercą Solidarności z roku 1980 jest obecna „Solidarność” i organizowanie przyznawania nagrody imienia Solidarności bez jej zgody, jest dużym nadużyciem. No ale nie dziwmy się, wszak to politycy PO, oni wszystko przejmują, bo oni zawsze maja monopol na prawdę. Jeszcze raz podkreślę to co wcześniej napisałem, idea takiej nagrody jest słuszna, natomiast sposób jej zorganizowania jest skandaliczny. To tak, jakbym ja wymyślił sobie np. turniej w palanta imienia Radosława Sikorskiego bez zgody Sikorskiego. Argumentacja Sikorskiego też zwala z nóg, cytuję: „…poza uhonorowaniem laureata za wysiłki na rzecz obrony demokracji na świecie, nagroda ma służyć przypomnieniu światu, że to w Polsce się zaczęło jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego; że w Polsce już 4 czerwca miały miejsce pierwsze w bloku komunistycznych od drugiej wojny światowej częściowo wolne wybory i że Polska jest krajem, który dobrze wykorzystał swoją wolność, zarówno w sensie instytucjonalnym, jak i gospodarczym”.
Sikorski i PO wymyślili sobie, że obchody 4 czerwca podeprą symboliką Solidarności. Dla ludzi „okrągłego stołu” to faktycznie data sukcesu. Na szczęście dla większości społeczeństwa, również działaczy z lat osiemdziesiątych data 4 czerwca 1989 r. była tylko kolejnym przystankiem do wolności, tak jak np. data „okrągłego stołu”, a nie symbolem wolności Polski, tym bardziej symbolem upadku bloku komunistycznego. Przypomnę też, że w całej Polsce władze wywodzące się z PO z dużym rozmachem przygotowują się do obchodów 4 czerwca powołując tzw. Komitety Honorowe składające się z byłych działaczy opozycyjnych.
Z informacji, które do mnie docierają zdecydowana większość opozycjonistów odmawia udziału w nich. Tak samo dzieje się w Wałbrzychu. Pomysł prezydenta Szełemeja spalił na panewce, ponieważ większość odmówiła udziału w takim komitecie, zresztą ja też. Ale o tym napiszę przed 4 czerwca szerzej. Zrozumiałbym jeszcze szczere intencje ministra Sikorskiego, gdyby zaproponował ogłoszenie zwycięzcy 31 sierpnia w Pałacu Prezydenckim w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Bo to ta data była początkiem rozbrojenia i upadku bloku komunistycznego, a nie jakiś tam 4 czerwca 1989r. Jeszcze jak tak dalej pójdzie, to dzień powstania PO będzie dniem wolnej Polski. Ta nagroda powinna być nazwaną nagrodą 4 czerwca a nie nagrodą Solidarności. Przypomnę, że prezydentem Polski po 4 czerwca był Wojciech Jaruzelski, ten sam, który wprowadził stan wojenny, a wicepremierem został Kiszczak, który wydał rozkaz strzelania do górników w kopalni Wujek w grudniu 1981r.
Ale wracajmy do nagrody, jeszcze kilka zdań mimo wszystko chciałbym napisać. Sama wysokość nagrody budzi wiele wątpliwości, wszak 1 mln euro nie chodzi piechotą. Nagroda składa się z trzech segmentów: 250 tys. euro otrzyma laureat, 700 tys. euro będzie przeznaczone na programy polskiej pomocy rozwojowej wskazane przez nagrodzoną osobę i 50 tys. euro na podróż studyjną laureata po Polsce, „żeby zaznajomić go z polską udaną walką o wolność”. Nagroda jest finansowana z funduszy pozabudżetowych pozostałych po europejskich funduszach przedakcesyjnych. Nasuwają się dwa pytania. Pierwsze, czy to nagroda jednorazowa? No bo chyba w przyszłym roku nie będzie pozostałości po europejskich funduszach przedakcesyjnych. Drugie, dlaczego tak fatalnie były wykorzystane te fundusze skoro zostało 1 mln euro? No i następna sprawa to dobór kapituły. Prezydent Lech Wałęsa to zrozumiałe, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej Janina Ochojska – dziwne, bo jaki ma związek z Solidarnością, b. działaczka Solidarności Henryka Krzywonos – śmieszne, celebrytka zasłynęła tym, że coś ostro powiedziała Kaczyńskiemu. Szef kancelarii prezydenta Jacek Michałowski, prezes fundacji Solidarności Międzynarodowej Krzysztof Stanowski, szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki już nawet nie sam premier Bielecki. Dziwaczny klucz doboru. Szef MSZ Radosław Sikorski – chyba tylko dlatego, że to jego pomysł, do tego jeszcze przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi, szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz profesorowie: Władysław Bartoszewski i Adam Rotfeld. Śmieszny skład Kapituły, bo co tam robi przywódczyni birmańskiej opozycji, co tam robi szefowa unijnej dyplomacji? Skład ewidentnie służący PO, co jednoznacznie podkreśla polityczne działania Sikorskiego. Jeżeli już miałaby to być nagroda Solidarności to w skład Kapituły powinni wchodzić wszyscy przewodniczący Solidarności od czasu jej powstania i takie autorytety związane z Solidarnością od 1980r. jak np. prof. Zbigniew Brzeziński, ks. arcybiskup Henryk Gulbinowicz, Jan Olszewski twórca statutu Solidarności, prof. Jadwiga Staniszkis, czy też ówcześni działacze i symbole Solidarności z okresu stanu wojennego: Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk i pewnie wielu jeszcze innych zacnych ludzi. A tak mamy zagrywkę polityczną pod zbliżające się wybory parlamentarne . Na domiar złego w sposób perfidny wykorzystuje się przyjazd Prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę.
Solidarność nadal cieszy się ogromnym autorytetem na zachodzie, także w USA, i stąd pomysł, by nazwać tak nagrodę. Wstyd Panie Ministrze, wstyd Panie Prezydencie, znowu dzielicie Polskę na swoją i pozostałych.