Tylko czemu „obcy” muszą nam o tym ciągle przypominać. Za uświadamianie tej oczywistej prawdy zabrał się ostatnio niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”, który nazywa Polskę „krajem, który jest wzorem„.
Niemiecki dziennikarz Klauss Brill pisze, że „największym potencjałem Polski są ludzie, którzy są indywidualistami i lubią grymasić, lecz są chwaleni za wykształcenie, fantazję i zaangażowanie”. Z tym akurat trudno się nie zgodzić. Tylko szkoda, że dzięki „odczuwającemu satysfakcję” z oddania steru rządów, Panu Premierowi nie przeszkodziło to w doprowadzeniu do masowej emigracji młodych i wykształconych Polaków nie tylko z miast. Teraz chce o nich całkiem zapomnieć w imię osobistego interesu. Warszawski korespondent gazety „odkrywając kolejną Amerykę” stwierdza, że „rządzenie Polską nie jest zadaniem łatwym” tłumacząc, to problemami odziedziczonymi po poprzednich czasach i faktem, że Polska jest „ojczyzną zdeklarowanych indywidualistów„.
Artykuł posłużyć miał udowodnieniu i uzasadnieniu, chyba zachodniej opinii publicznej faktu wyboru polityka, który wdrożył reformy, uzyskując przyzwolenie 38,5 mln indywidualistów. W treści laurki można wyczytać także o cierpliwości, sile, wytrwałości i mocnych nerwach, które posiada Pan Donald Tusk. Trudno mu tych cech odmówić. Tylko żal intencji i celów. „Z perspektywy czasu jego kadencja okazała się być owocna i pełna sukcesów” – pisze niemiecki dziennikarz, wskazując m.in. na szybki wzrost gospodarczy, mimo światowego kryzysu. Autor dostrzega „fundamentalny, a nawet historyczny zwrot„, przebijając w słodzeniu nawet artykuły „Trybuny Ludu” (była taka gazeta) opisującej niespotykane sukcesy 1. sekretarza Edwarda Gierka. Zna jednak umiar bo nie odważył się napisać, że jesteśmy w „10” najlepiej rozwijających się krajów na świecie. Nawet tak niezależny dziennikarz zna granice. Należy go podziwiać za mistrzowskie lawirowanie między faktami, godne bohatera artykułu.
Stwierdza, że po raz pierwszy od dłuższego czasu(? – dopisek autora) w Polsce mogą swobodnie rozwijać się talenty. „Największym potencjałem Polski są ludzie i ich wysokie wykształcenie, co pozwala mieć nadzieję na stały wzrost gospodarczy” – pisze. Strach pomyśleć jak się będziemy dalej rozwijać, skoro zabraknie naszego „CR7”*. K. Brill, chyba w odruchu poczucia zdrowego rozsądku, zastrzega, że sukcesy Polski nie są jedynie zasługą Tuska. „To dzieło wszystkich Polaków począwszy od 1989 roku„.
Zasługi, zasługami ale nie było by ich, gdyby p. D. Tusk nie musiał, budując stabilność, usuwać „ciężkich wypaczeń” spowodowanych przez „narodowo-katolicki zaprzęg braci bliźniaków Kaczyńskich„. Polska Tuska stała się „solidnym i obliczalnym partnerem„. I dochodzimy do sedna, które w pełni uzasadnia powierzenie Tuskowi stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej. Bo gdyby nie udało się usunąć „zaprzęgu” nie byłoby sukcesów?
Nawet „SZ” musi przestrzegać odrobiny zasad niezależnego dziennikarstwa bo zastrzega, że Tusk nie cieszy się popularnością we wszystkich kręgach społeczeństwa polskiego. Wśród ogromu sukcesów zdarzyły się drobne „potknięcia” jak niekorzystna reforma emerytur, zwlekanie z reformą służby zdrowia oraz reformą systemu podatkowego. Oczywiście ani słowa o różnych aferach, nawet tych tegorocznych. I ani słowa o nieśmiertelnym, lepszym od brazylijskich telenoweli, serialu „O rekonstrukcji rządu”. Zamiast tego pisze o wprowadzaniu „społecznych nowinek” w rodzaju małżeństw homoseksualnych. I jedynie napomyka, że powodem niezadowolenia są też płace stanowiące nadal jedynie jedną trzecią przeciętnego wynagrodzenia w Niemczech.
Niech za pointę posłuży tekst Wojciecha Cejrowskiego: „Ktoś, kto miał dziadka w Wermachcie stawia sobie w życiu inne cele i inne ma wzorce od kogoś, kto miał dziadka w AK.”
* CR7 – Cristiano Ronaldo – reprezentant Portugalii w piłce nożnej. Zabrakło go i przegrali u siebie z Albanią w meczu eliminacji ME.