Po odczytaniu wyroku jeden z funkcjonariuszy więziennych zawiązuje skazańcowi oczy białą przepaską (na prośbę skazańca opaski można nie zakładać). Następnie na komendę dowódcy „gotuj broń”, „cel”, „pal” – pluton egzekucyjny oddaje salwę, celując w serce skazańca. (…) W wypadku, gdy po oddaniu salwy lekarz stwierdzi, że skazaniec żyje, dowódca plutonu egzekucyjnego obowiązany jest strzelić z krótkiej broni w skroń skazańca.
To fragment okólnika Ministra Bezpieczeństwa Publicznego, Stanisława Radkiewicza, przytoczony przez Krzysztofa Szwagrzyka w publikacji IPN noszącej tytuł „Dzierżoniów – wiek miniony”. W taki prawdopodobnie sposób, na podwórzu dzierżoniowskiego więzienia, w styczniu i lutym 1947 roku zamordowani zostali trzej żołnierze podziemia niepodległościowego: 32-letni Jerzy Kaszyński, 24-letni Jerzy Pizło i 20-letni Mieczysław Jeruzalski. Dwaj pierwsi zostali zamordowani 17 stycznia, a dwa dni później ich los podzielił Mieczysław Jeruzalski.
Pierwszy z rozstrzelanych pozostawił 21-letnią żonę i 3-miesięczną córeczkę. Jego ostatnim życzeniem przed egzekucją było spotkanie z żoną. Komunistyczna władza nie zgodziła się jednak na spotkanie skazańca z najbliższymi. Wdowa nie otrzymała informacji o miejscu pochówku. Przez wiele lat, z powodu braku stosownych dokumentów w dzierżoniowskim Urzędzie Stanu Cywilnego, miała też kłopot z udokumentowaniem faktu bycia wdową. Trzeci z wymienionych i najmłodszy, Mieczysław Jeruzalski, rozstrzelany został w dużym pośpiechu, tuż przed wejściem w życie ustawy amnestyjnej.
Gdzie dokładnie pochowano ciała trzech „żołnierzy wyklętych” nie wiadomo do dzisiaj. Dzięki staraniom i prowadzonym przez wrocławski IPN poszukiwaniom ustalono, że terenem pochówku jest dzierżoniowski cmentarz parafialny. Dokładnego miejsca ukrycia zwłok (słowo „ukrycia” chyba najlepiej oddaje sens działania Urzędu Bezpieczeństwa) nie odnaleziono. W trakcie uroczystości odsłonięcia pomnika Maria Kaszyńska-Krawczyk, przybyła z drugiego końca Polski wdowa po Jerzym Kaszyńskim, powiedziała drżącym ze wzruszenia głosem: Niech ta dzierżoniowska ziemia, przesiąknięta krwią niewinnych, będzie im lekka i niech odpoczywają w pokoju.
17 stycznia br. – w 74. rocznicę śmierci Jerzego Kaszyńskiego i Jerzego Pizło – wicewojewoda dolnośląski Jarosław Kresa złożył kwiaty przed poświęconym im pomnikiem, odsłoniętym dziesięć lat temu na cmentarzu w Dzierżoniowie. W trakcie wczorajszej uroczystości posterunek honorowy przed pomnikiem wystawili członkowie GRH 58 pułku piechoty i Związku Strzeleckiego „Strzelec” Józefa Piłsudskiego.
Przypomnijmy sylwetki trzech żołnierzy zamordowanych w Dzierżoniowie:
-
Jerzy Kaszyński (ur. 1915 r.) – żołnierz ZWZ – AK, porucznik, jeden z organizatorów partyzantki w Końskich, dowódca poakowskiej grupy w Wałbrzychu. 7.12.1946 r. skazany na karę śmierci w Dzierżoniowie, stracony 17.01.1947 r., W 1993 r. został zrehabilitowany.
-
Jerzy Pizło (ur. w 1922 r.) – członek oddziału, którym dowodził Jerzy Kaszyński w Końskich i Wałbrzychu, w wieku 24 lat skazany i stracony w tych samych dniach co dowódca i pochowani byli razem.
-
Mieczysław Jeruzalski (ur. w 1926 r.) – członek AK w Bielsku Podlaskim a potem WiN-u w wałbrzyskiem, skazany 20.12.1946 r. na karę śmierci, mając 20 lat stracony 19.02.1947 r. w Dzierżoniowie, pochowany razem z poprzednikami. Była to typowa „zbrodnia sadowa”, bo stracono go w czasie obowiązywania ustawy amnestyjnej z 1947 r., a wyrok wykonano na ustne polecenie prokuratora wojskowego z Wrocławia.
Foto: Jarosław Kresa – Facebook