Od jak dawna interesujesz się fotografią?
Od „zawsze” było mi chyba bliżej do pióra niż obiektywu i raczej z piórem związana jest moja droga. Wierszyki, historyjki, teksty piosenek tworzyłem już w podstawówce. W liceum zdobyłem pierwszy laur w dolnośląskim konkursie na recenzję teatralną (pisałem wtedy o teatrze Tadeusza Kantora). W późniejszych latach współtworzyłem literacko-społeczne pismo „Europa x” we Wrocławiu, moje opowiadania publikowane były w zbiorach prozy wydawanych przez miesięcznik „Machina”, „załapałem się” też na publikację w antologii twórców dolnośląskich, wydanej pod skrzydłami miesięcznika „Odra”, później pracowałem jako dziennikarz w „Słowie Polskim”, a jeszcze później napisałem kilka przewodników turystycznych, głównie dla wydawnictwa Pascal. Po drodze ukończyłem studia kulturoznawcze, liznąłem wiedzy w Szkole A. Wajdy, studiowałem też w Studium Scenariuszowym przy łódzkiej „filmówce”, pisałem sztuki teatralne dla dzieci i młodzieży, aż w końcu zająłem się pisaniem dialogów do seriali. Przy tym wszystkim już od czasów wczesnonastoletnich pociągały mnie sztuki plastyczne – na początku oczywiście komiks, potem malarstwo i właśnie fotografia. Pierwszy aparat – enerdowski Certo – kupiłem za pieniądze z SKO chyba w VII klasie szkoły podstawowej i od tego czasu nieprzerwanie ta dziedzina sztuki – bo, nie wchodząc w szczegóły, uważam fotografię za sztukę, obojętnie czy wysokich, czy niższych lotów – dostarcza mi mnóstwo przyjemności…
Zawodowo jednak się z nią nie wiązałeś?
Pracując w gazecie, byłem też po części fotografem. Moje zdjęcia ukazywały się także w przewodnikach czy na okładkach map turystycznych. Uczestniczyłem nawet w jakiejś objazdowej wystawie, gdzie wagon kolejowy zaadaptowany był na rodzaj sali wystawowej. Zawodowym fotografem nie byłem jednak faktycznie nigdy. Odnajdywałem i odnajduję w fotografii, głównie, jak już mówiłem, przyjemność – jest to dla mnie rodzaj wyciszenia, czasem nawet medytacji, lubię ten moment, gdy, bez specjalnych założeń, urzeka, zaciekawia, porusza mnie jakiś wycinek świata, kolor, forma, kompozycja, czasem narracja w tym zawarta, albo możliwa do wyinterpretowania, moment, w którym z płynności i nieustannej zmienności wszystkiego można za pomocą magicznej sztuczki uzyskać jakąś stałość, a przy okazji dotknąć piękna, takim jakim je rozumiem, albo czuję…
(fragment wywiadu z samym sobą, który nigdy się nie zdarzył, ale mógł)