Historia tego autobusowego przystanku dla wsiadających w Ząbkowicach Śląskich nie ma końca. Najpierw były zupełnie sprzeczne wypowiedzi burmistrza i starosty, potem powiatowi radni podjęli w tej sprawie uchwałę, a miesiąc później poprawiali ją. Przystanek miał zniknąć z sylwestrowymi fajerwerkami, ale będzie działać jeszcze po święcie Trzech Króli.
W połowie grudnia 2017 r. w oficjalnym komunikacie starostwa zapewniano mieszkańców domostw przy ul. Wrocławskiej, że z początkiem stycznia 2018 r. kontrowersyjny przystanek zniknie, a podróżujących przekonywano, iż wszyscy przewoźnicy mogą do połowy 2019 r. korzystać z przystanków przy al. Niepodległości w uzgodnieniu z ich właścicielem. Jak się okazało już w tym tygodniu, przystanek przy ul. Wrocławskiej nadal działa.
Od 1 stycznia 2018 roku zniknąć miał budzący sprzeciwy mieszkańców, a przede wszystkim fatalny dla podróżujących przystanek autobusowy zlokalizowany przy ul. Wrocławskiej. W internetowym rozkładzie jazdy sieci „Beskid” jako miejsce wsiadania do autobusów jadących do Wrocławia i do Kłodzka, do chwili obecnej wskazana jest lokalizacja przy ul. Wrocławskiej. Z kolei na tabliczce umocowanej na słupie przystankowym widoczny jest rozkład jazdy sieci „PKS Kłodzko”, za to w serwisie internetowym tej linii opublikowano komunikat o przeniesieniu punktu dla pasażerów wsiadających na al. Niepodległości z dniem 2 stycznia 2018 r. Do wspomnianego słupa przy ul. Wrocławskiej ktoś przymocował niepodpisaną kartkę z informacją, że przystanek ten czynny będzie do niedzieli 7 stycznia 2018 r. Z kolei wczoraj starostwo powiatowe podało wiadomość o tzw. „okresie przejściowym”, jaki ma trwać do poniedziałku 8 stycznia 2018 r. Jak zatem z powyższego wynika, do autobusu dalekobieżnego z Ząbkowic Śląskich nie wsiądziemy na przystanku przy ul. Wrocławskiej najpóźniej od wtorku 9 stycznia 2018 r.
Czy tak będzie? Starostwo zapewnia, że właściciel terenu przy al. Niepodległości, czyli firma „Neotrans” nieodpłatnie udostępnia swoją infrastrukturę innym przewoźnikom do połowy 2019 r. W medialnych wypowiedziach przedstawiciel sieci „Beskid” wyrażał się krytycznie zarówno o postawie ząbkowickich samorządowców i nie krył sceptycyzmu jeśli chodzi o ustabilizowanie sytuacji po połowie 2019 r. Nieco więcej optymizmu wykazywał przedstawiciel „PKS Kłodzko”, według którego zbyt mało czasu było na reorganizację tras tej sieci.
Rada powiatu ząbkowickiego, czyli organu odpowiedzialnego za zarządzanie drogą, najpierw w październiku 2017 r. przyjęła uchwałę o likwidacji przystanku dla wsiadających, po czym w listopadzie, gdy okazało się, że została nieprawidłowo sformułowana, w listopadzie 2017 r. ponownie ją uchwalono, co relacjonowaliśmy w naszym portalu. Skutkiem miało być pozostawienie punktu dla wysiadających (po stronie szkoły) i likwidacja punktu dla wsiadających (po stronie marketu „Stokrotka”). Warto przypomnieć, że ten drugi punkt zaistniał na początku 2016 roku po opisywanych w naszym portalu kilku wcześniejszych zmianach jego usytuowania. Problemem jest brak innej lokalizacji, która znajdowałaby się w administracji powiatu czy gminy. Jak pisaliśmy w naszym portalu, gmina straciła władanie nad terenem byłego dworca PKS w obrębie al. Niepodległości (przed dworcem PKP). Mimo licznych sugestii burmistrz nie odniósł się do sugestii ustanowienia publicznego dworca autobusowego na należącej do niej nieruchomości przylegającej do ul. Kolejowej (za dworcem PKP).
Tym samym jedyną zorganizowaną strefą obsługi pasażerów linii autobusowych zarządza prywatny podmiot i jednocześnie jeden z przewoźników. To właśnie stanowi oś sporu, gdyż warunki jednym przewoźnikom stawiać może inny przewoźnik, co budzi oczywiście wątpliwości co do zachowania warunków konkurencji. Jak to relacjonowaliśmy w naszym portalu, w mediach lokalnych pojawiały się sprzeczne wypowiedzi starosty i burmistrza dotyczące „afery przystankowej”. We wrześniu 2017 r., starosta ząbkowicki Roman Fester snuł wizję budowy minidworca przy ul. Wrocławskiej, a wcześniej burmistrz Marcin Orzeszek ujawniał pomysły o lokalizowaniu publicznych przystanków na wylocie z miasta (w pobliżu fabryki Legrand). Jesienią starosta wycofał się ze swoich planów, burmistrz nie wrócił do swoich zamierzeń i doszło do opisanego wyżej ruchu najwygodniejszego dla urzędników i postulowanego przez mieszkańców. Formalnie zlikwidowano punkt dla wsiadających przy ul. Wrocławskiej i zaoferowano doraźną lokalizację przy al. Niepodległości, gdzie przed 2016 r. mieszkańcy również oponowali przeciw działaniu przystanków pod ich domami.
oczywiste, że wszystkie przystanki autobusowe powinny być przy stacji PKP – tzw. centrum przesiadkowe (patrz Dzierżoniów, Świdnica i niedługo też Nysa).
To że jest tam teren prywatny jest winą miasta (Burmistrza, Rady Miejskiej), które nie skorzystały z prawa pierwokupu po PKS.
Skandal, skandal, skandal.
Myślę że mieszkańcy będą o tym pamiętać przy najbliższych wyborach.