Pierwsze niepubliczne przedszkole w Ząbkowicach ma sześć lat, a obecnie przebywa w nim ok. 60 dzieci. Lucyna Krajewska, która w 2010 r. zakładając przedszkole „Kubuś Puchatek” nie tylko przetarła szlak tego rodzaju działalności w Gminie Ząbkowice Śląskie. Przede wszystkim stara się jak najlepiej rozpoznawać oczekiwania rodziców, aby ich pociechy cieszyły się jak najlepszą opieką i były bezpieczne.
Jedni i drudzy są zadowoleni
W rozmowie z nami Pani Lucyna mówi m.in.: „Zawsze marzyłam o tym, aby pracować z dziećmi, obserwować ich rozwój, pomagać w różnych dysfunkcjach, dlatego też ukończyłam studia o kierunku pedagogicznym, poprzez które osiągnęłam uprawnienia do prowadzenia przedszkola oraz pracy w tej placówce. Chciałam podkreślić, że prowadzę przedszkole nie tylko z chęci zysku, ale dlatego, że jest to moja pasja.”
Jedna z babć, zapytana o to, czy jest zadowolona z opieki nad swoim wnukiem bez wahania stwierdza: „Jestem babcią sześcioletniej wnuczki, która uczęszcza do Przedszkola Niepublicznego „Kubuś Puchatek”. Wnuczką z ochotą i zadowoleniem wstaje rano do przedszkola i chętnie w nim przebywa, potem trudno jej się rozstać z rówieśnikami oraz pracownikami przedszkola. Zauważyłam, że moja wnuczka bardzo chętnie w domu bawi się w przedszkole i zwróciłam uwagę, że metody nauczania i wychowywania są na bardzo wysokim poziomie. Język angielski jest ciągle używany przez wnuczkę w zabawach. Posiada bardzo duży zasób słownictwa. Chętnie tańczy, śpiewa, bawi się w teatr.”
Poprosiliśmy też o opinię o przedszkolu jedną z mam, według której „Wybrałam „Kubusia Puchatka”, bo w innych przedszkolach w lipcu i sierpniu nie chcian nawet ze mną rozmawiać (wtedy przeprowadziłam się do Ząbkowic). Mój synek teraz tak chętnie przychodzi do przedszkola, że nawet w czasie przerwy świątecznej musiałam przyjść z nim tutaj, aby się przekonał, że w tym okresie nie ma tu innych dzieci. Jestem samotną matką, a przedszkole jest czynne do 18:00. Dzięki temu nikogo nie muszę prosić o pomoc w dni, kiedy muszę być w pracy dłużej. Płacę miesięcznie 200 złotych i w tym mam: wyżywienie, codziennie język angielski, zabawy sportowe i inne atrakcje (nie ma tygodnia bez ciekawych wyjść). Niczego nie muszę dodatkowo przynosić z domu i mam na bieżąco wiedzę o tym, jak rozwija się mój synek.”
Lucyna Krajewska w odpowiedzi na pytanie o poziom dydaktyczny przedszkola akcentuje, że nauczyciele w Przedszkolu „Kubuś Puchatek” „to ludzie z pasją, kreatywni i zaangażowani we wszechstronny rozwój naszych przedszkolaków; nie zapominają, że w edukację powinniśmy inwestować i dbać o jej wysoką jakość. W ramach ewaluacji dotyczącej funkcjonowania przedszkola przeprowadzono wywiady z rodzicami oraz wypełniono ankiety, z których wynika, że rodzice są bardzo zadowoleni z opieki i edukacji w naszym przedszkolu, a dzieci idąc do szkoły są przygotowane na wysokim poziomie.”
Trzeci punkt widzenia
Rozmawiając z rodzicami dzieci, które przebywają w przedszkolu „Kubuś Puchatek” dowiadujemy się jednak, że nie wszystko układa się według ich wyobrażeń. Jedna z pań przyprowadzających malucha nie kryje irytacji, mówiąc: „Jestem zaskoczona, że przedszkole o tak wysokich standardach jest stale kontrolowane. Ja oraz inni rodzice, z którymi rozmawiam są zbulwersowani i z irytowani cała tą sytuacją dotyczącą kontroli przedszkola. Dlaczego tak dobrze prosperujące przedszkole, nie może normalnie funkcjonować. Przecież rodzice płacą niewielką kwotę czesnego w wysokości 200 zł, przedszkole jest czynne od 5:30 do 18:00 z możliwością wydłużenia pracy przedszkola i bez dodatkowych opłat. Przedszkole jest elastyczne i dostosowuje się do potrzeb rodziców. Rodzice nie muszą płacić za dodatkowe zajęcia i różne teatrzyki, które odbywają się w przedszkolu. Atmosfera w tej placówce jest rodzinna i domowa.”
Panią Lucynę Krajewską pytamy o przyczyny tego zaniepokojenia rodziców. Okazuje się, że od 2013 r. w przedszkolu są prowadzone permanentne kontrole zlecane przez Urząd Miejski. „Sprawozdania z lat 2011, 2012, 2013, 2014 były wielokrotnie weryfikowane. Sporządzane są protokoły pokontrolne, w ślad za nimi wydane są decyzje Urzędu Miejskiego. Ja odwołuję się od nich Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które uchyla w całości decyzje magistratu na korzyść naszego przedszkola. Mam wrażenie, że kontrole mają na celu zniszczenie przedszkola. Może ktoś chce przejąć gotową placówkę? Może chodzi o „przechwycenie” dzieci? Zaciągnęłam kredyt, pożyczałam gotówkę od przyjaciół, i rodziny, aby przeprowadzić generalny remont pomieszczeń publicznych dzierżawionych od gminy i dostosowałam je do potrzeb działalności przedszkolnej. Zatrudniam pracowników pedagogicznych i niepedagogicznych. Są wśród nich osoby z kategorii 50+, którym ciężko jest znaleźć pracę na terenie naszej Gminy. Praca w przedszkolu daje im stabilność finansową oraz godne warunki do życia, jednocześnie zmniejsza bezrobocie w naszej gminie”.
Do tego etapu rozmowy Pani Lucyna zachowuje spokój i podkreśla, że nie ma nic przeciw sprawdzaniu jej placówki, ale trudno jest zaakceptować sposób działania administracji gminnej. Głos się jej łamie… „Czuję się osaczona, nękana oraz niesprawiedliwie traktowana przez Pana Burmistrza oraz jego pracowników. Jestem bardzo zniesmaczona tymi licznymi nagonkami ze strony Pana Burmistrza oraz jego pracowników. Każdy dzień to stres, presja, jaką Urząd wywiera na mojej osobie, przez co życie prywatne toczy się wokół licznych kontroli nie tylko z Urzędu, ale również i z innych instytucji. Brakuje mi czasu dla rodziny, wydaje mi się, że jest to celowe działanie, aby zniszczyć psychicznie człowieka i doprowadzić do zaniechania dalszej działalności przedszkola.”
Patrząc na to z boku
Jesteśmy w przedszkolu w zwyczajnym dniu jego pracy. Dzieci bawią się lub opowiadają o swoich przeżyciach „z wczoraj”. To poranek, więc maluchy rozpiera energia, a panie przedszkolanki chcą każdemu z maluchów poświęcić jak najwięcej czasu.
W pewnej chwili pojawia się 3-osobowy zespół kontrolerów działających na polecenie Urzędu Miejskiego. Nie są pracownikami magistratu, co oznacza, że ich obecność wynika ze specjalnego zlecenia, które oczywiście jest opłacane ze środków publicznych. Kontrolerzy domagają się, aby na miejscu udostępnić im dokumenty dotyczące funkcjonowania przedszkola w 2012 r. Dokumenty te były już wielokrotnie oglądane przez wcześniejsze inspekcje. Były też kserowane, a ich potwierdzone „za zgodność z oryginałem” kopie znajdują się w zasobach Urzędu Miejskiego. Kontrolerzy nie udzielają odpowiedzi na pytanie o sens oglądania wielokrotnie już lustrowanych „papierów” w oryginale i to w trakcie pracy z dziećmi. Nie ustępują i domagają się wglądu w segregatory. Pani Lucyna kwestionuje zasadność takiego trybu działania, przypominając, że w Urzędzie Miejskim są kopie wszystkich dokumentów. Szef (?) ekipy rewizyjnej opuszcza pomieszczenie i telefonuje do swoich mocodawców (?). Po powrocie obwieszcza, że do przedszkola przybędzie niedługo zespół pracowników Urzędu Miejskiego w celu ustalenia dalszego toku postępowania.
Rzeczywiście ów „zespół” pod kierownictwem wiceburmistrz Ewy Figzał przybywa po pewnej chwili do przedszkola i usiłuje „negocjować” dostęp do wspomnianych wyżej dokumentów”. Pani wiceburmistrz podtrzymuje swoje żądanie, na co Pani Lucyna odpowiada zostając przy swoim zdaniu. Wymiana zdań nie wygląda na partnerską rozmowę, ale na swego rodzaju dyktat ze strony zastępczyni burmistrza. Do chwili niniejszej publikacji obie strony zostają przy swoim zdaniu.
Czarno na białym
Fakty, jakie są udokumentowane można opisać jako swego rodzaju kronikę. Lektura tej części naszej publikacji wymaga cierpliwości, choć staraliśmy się tu zmieścić jedynie najważniejsze informacje wynikające z dokumentów, do jakich dotarliśmy.
-
Wszystko zaczęło się jesienią 2012 r. W listopadzie tego roku burmistrz Marcin Orzeszek podpisuje zarządzenie o przeprowadzeniu pierwszej kontroli prawidłowości wykorzystania dotacji dla przedszkola.
-
Druga kontrola odbyła się rok później i obejmowała dokumentację za 2011 i 2012 rok.
-
W styczniu 2014 r. burmistrz wydaje zarządzenie, na podstawie którego po raz kolejny ma być kontrolowana dokumentacja za lata 2011, 2012 i 2013. Zarządzenie dotyczy przedszkola „Kubuś Puchatek” w Ząbkowicach oraz przedszkola „Skaczące Nutki” w Olbrachcicach. W protokole z tego postępowania czytamy m.in., że w lutym 2014 r. odbyło się „przesłuchanie” strony Pani Dyrektor Lucyny Krajewskiej, a postępowanie prowadziła Pani Ewa Figzał – zastępca burmistrza, a materiałem analizowanym było prawie pół tysiąca wielostronnicowych dokumentów w postaci kserokopii potwierdzonych „za zgodność z oryginałem”.
-
W marcu 2014 r. Pani Lucyna Krajewska zgłasza pisemnie zastrzeżenia do ustaleń pokontrolnych.
-
W maju 2014 r. wiceburmistrz Ewa Figazał podtrzymuje wyniki kontroli i nakazuje zwrot kwoty 56 425,43 zł, która jej zdaniem stanowi wysokość dotacji za 2012 rok „wykorzystanej niezgodnie z przeznaczeniem” i wyznacza 15 dni na dokonanie zwrotu na rachunek bankowy Urzędu Miejskiego.
-
W czerwcu 2014 r. Pani Lucyna Krajewska – jako organ prowadzący przedszkole odwołuje się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Wałbrzychu.
-
W lipcu 2014 r. SKO uchyla zaskarżoną decyzję w całości i przekazuje ją do ponownego rozpatrzenia przez Gminę Ząbkowice Śląskie. SKO wskazało na sześć przypadków naruszenia przepisów przez Urząd Miejski w stosunku do organu prowadzącego przedszkole „Kubuś Puchatek” i zarzuciło ząbkowickim urzędnikom m.in. „zbyt ogólnikowe sformułowania w zakresie okoliczności stanu faktycznego”, a wg SKO „brak wskazania jakichkolwiek konkretnych ustaleń faktycznych uniemożliwia Stronie polemikę ze stanowiskiem organu administracji”.
-
W styczniu 2015 r. tego roku Urząd Miejski wydaje ponownie decyzję nakazującą zwrot dotacji za 2012 rok w kwocie identycznej jak rok wcześniej i wyliczonej na podstawie ponownie zweryfikowanych dokumentów. Tym razem pod decyzję podpisuje się „z upoważnienia burmistrza” urzędniczka, na pieczątce której widnieje funkcja „inspektor ds koordynacji profilaktyki i rozwiązywania problemów społecznych”.
-
W lutym 2015 r. Pani Krajewska odwołuje się od tej decyzji do SKO.
-
W marcu 2014 r. SKO po raz drugi uchyla w całości decyzję firmowaną przez Burmistrza Ząbkowic Śląskich, zwracając na serię naruszeń przepisów popełnionych przez magistrat.
-
Urząd Miejski po pół roku ustosunkowuje się do stanowiska SKO i wydaje po raz kolejny decyzję …nakazującą zwrot dotacji za 2012 rok. Ale uwaga – tym razem kwota wymagana do zwrotu wynosi 56 143,01 zł, czyli jest mniejsza od pierwotnej o 282,42 zł. To oznacza, że urzędnicy „przyznali się” do własnego błędu, choć jego skala jest nieznaczna. I jeszcze jedna ciekawostka – pod tą decyzją, wydaną w październiku 2015 r., podpisuje się „z upoważnienia Burmistrza” osoba pełniąca obowiązki kierownika wydziału rozwoju i promocji”.
-
W listopadzie 2015 r. Pani Lucyna Krajewska wnosi odwołanie do SKO i napisała w nim m.in. „Moim oczekiwaniem, jako organu prowadzącego Przedszkole Niepubliczne Kubuś Puchatek w Ząbkowicach Śląskich, jest aby Samorządowe Kolegium Odwoławcze, uwzględniając niespotykaną chyba w skali kraju presję różnych (konkretnych) osób z kręgu miejscowego organu samorządowego, zwaną kolokwialnie „nagonką, spowodowało przynajmniej wizję instytucji niezależnej. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat byłam nękana przez urzędników wielokrotnymi wezwaniami, wizytami, kontrolami, żądaniami wyjaśnień oraz innych czynności tzw. kontrolnych. I to wszystko dzieje się w państwie prawa („teoretycznym” jak powiedział jeden z polityków), a opiera się na typowym (…) „widzi mi się” urzędników”.
-
Listopad 2015 r. przynosi znów decyzję SKO uchylającą w całości decyzję Urzędu Miejskiego z powodu naruszeń przepisów ustawy o systemie oświaty i kodeksu postępowania administracyjnego.
-
W lutym 2016 roku Lucyna Krajewska kieruje do burmistrza Marcina Orzeszka „wezwanie do zachowania zgodnego z prawem”. Przywołuje przy tym kolejne decyzje SKO, z których „w sposób jednoznaczny wynika, że organ wyższej instancji uznaje prawidłowość wydatkowania dotacji otrzymywanej przez Niepubliczne Przedszkole „Kubuś Puchatek” za rok 2012, 2013 i 2014. Uporczywe i rażące ignorowanie przez państwa jasnych, niebudzących wątpliwości, również w ocenie Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Wałbrzychu, przepisów i wręcz ostentacyjna odmowa umorzenia postępowania (pomimo 3-krotnie wydawanych wytycznych w tym względzie kierowanych przez organ II stopnia) wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 231 par. 1 kodeksu karnego: „funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pobawienia wolności do lat 3”.
-
Co na to Urząd Miejski? W kwietniu 2016 r. Pani Lucyna Krajewska otrzymuje zawiadomienie o wszczęciu przez Urząd kontroli dotacji za 2012 rok, pod którym podpisuje się zastępczyni skarbnika Gminy Maria Borucka.
-
Z kolei w maju 2016 r. urzędnicy domagają się ponownego wglądu do oryginałów dokumentów rejestrowych przedszkola, dokumentacji dydaktycznej oraz „rozliczenia dotacji za każdy miesiąc oraz za cały rok 2012 w formie pisemnej”. Pod tym stanowiskiem tym razem popisuje się skarbnik Gminy Bożena Kurczyna i zawiadamia o przybyciu zespołu kontrolującego o godz. 8:00 w dniu 30 maja 2016 r. Tego dnia jesteśmy świadkami „negocjacji”, o których napisaliśmy na wstępie.
Opinia spoza lokalnego środowiska
„Od samego początku występuję jako pełnomocnik osób prowadzących przedszkola w Ząbkowicach Śląskich” – pisze Piotr Jastrzębski – ekspert w dziedzinie dotacji oświatowych. „Przyznam szczerze, że sposoby i metody używane przez urzędników są wyjątkowe w skali całego kraju. W moim odczuciu działania pewnych osób z kierownictwa urzędu dążą do zniechęcenia właścicieli przedszkoli do prowadzenia działalności edukacyjnej. Każda gmina, która dotuje niepubliczne przedszkola, ma prawo do kontroli wydatkowania środków pieniężnych pochodzących dotacji. Zgodnie z zapisami ustawy o systemie oświaty, dotacja może być przeznaczona na konkretne zadania – w tym przypadku na procesy związane z wychowaniem, kształceniem i opieką, w tym profilaktyką społeczną. Są to pojęcia dość szerokie, a katalog wydatków możliwych do poniesienia jest otwarty. Kontrole wydatkowania środków pochodzących z dotacji były przeprowadzane przez podmiot zewnętrzny wynajęty przez miasto. Osoba kontrolująca prowadzi na co dzień firmę specjalizującą się w zarządzaniu nieruchomościami. W moim odczuciu jej wiedza i kompetencje w tym zakresie są niewystarczające, czego dowodem są protokoły z kontroli” – stwierdza Piotr Jastrzębski.
Epopeja związana z rozliczeniami za 2012 rok to tylko część problemu. Podobne procedury wdrożono w odniesieniu do rozliczeń za 2013 rok. W tym przypadku – co trzeba przyznać – SKO w Wałbrzychu utrzymało w mocy decyzję ząbkowickich urzędników. Jednak przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym we Wrocławiu przedszkole obroniło swoje racje! Sąd przychylił się do argumentacji strony uznając, że dotacja została wydatkowana właściwie.
Odrębną kwestią (być może na inną publikację) jest pytanie, jakie środki finansowe Gmina Ząbkowice Śląskie zaangażowała, by lustrować niepubliczne przedszkole? Jakie kwoty wydano na zlecenia dla zewnętrznych podmiotów na przeprowadzenie kontroli i ile środków wróciło do budżetu miasta? Odpowiedź na drugie pytanie jest banalna: 0 zł. Przedszkole broni się – jak dotąd skutecznie – przed machiną urzędniczą. Dzieci mają nadal miejsce, w którym chcą spędzać czas, a rodzice są spokojni, że ich pociechy są w przyjaznym miejscu.
Subiektywne wrażenia
Czy w Ząbkowicach Śląskich postawiono sobie za cel – nękanie – a nie rzetelne przeprowadzenie kontroli? Wiemy, że przedszkole odwiedzili również kontrolerze ze straży pożarnej, sanepidu, kuratorium oświaty, nadzoru budowlanego i urzędu skarbowego. Ktoś chce uprzykrzyć życie osobie prowadzącej przedszkole i odciągać ją od podstawowych zadań – prowadzenia przedszkola, zapewniającego opiekę najmłodszym mieszkańcom miasta? Sprawa nie jest zamknięta – być może nasza publikacja otwiera jej nowy etap?
Opisana sprawa polega na prawdzie i oparta jest na dokumentach.Czy władze samorządowe Ząbkowic Sl. maja na celu niszczyć dobrze i wzorowo prosperujacą działalność prywatną, tym bardziej,że dotyczy to oświaty najmłodszych.Łatwo więc władzom niesprawiedliwie oceniać , a trudno doceniać to, co bardzo dobrze działa.To haniebne.