Ta muzyka ma w sobie szczególne światło, czułość, zmysłowość – tak jak i miasto, które jest jej domem. Muzyka ta, to portugalskie fado, które jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli tego kraju. Słowo „fado” oznacza los, przeznaczenie.
Fado, o którego mentalnym klimacie już wcześniej pisałam, jako gatunek muzyczny powstał w XIX wieku w biednych dzielnicach Lizbony i szybko stał się trwałym elementem życia codziennego. To rodzaj nostalgicznych pieśni wykonywanych przez jednego śpiewaka przy akompaniamencie dwóch gitar – klasycznej gitary zwanej violą oraz dwunastostrunowej gitary portugalskiej (a gitarra portuguesa). Na temat gitarowych brzmień również już wspominałam wcześniej.
Była to muzyka prostych ludzi, którzy wyrażali przez nią swoje cierpienia, tęsknoty, miłości… Była czymś w rodzaju balsamu dla skołatanej duszy.
Po dziś dzień w najstarszych dzielnicach miasta jak Alfama czy Bairro Alto, w letnie noce, przez otwarte drzwi barów i restauracji wylewają się tęskne głosy fadistów. Lizbona piętrzy się na siedmiu wzgórzach przy ujściu do oceanu rzeki Tag. To miasto pełne jakiejś nostalgii, splatające ze sobą dwa światy – europejski oraz całkiem odmienne kultury etniczne z byłych kolonii afrykańskich. Związane z historią żeglarstwa, mówi o tęsknocie tych, którzy wypływali w nieznane, pozostawiając swoich najbliższych. Tutaj czas nie lubi pędzić. Zresztą wąskie uliczki Alfamy także dzisiaj wyglądają tak, jakby czas zatrzymał się tutaj sto lat temu.
Stopniowo fado utorowało sobie drogę na salony, głównie za sprawą wybitnych poetów, których teksty zaczęto śpiewać. Dzięki upowszechnieniu fado w środkach masowego przekazu niesłychany sukces odnieśli: Amália Rodrigues, Alfredo Marceneiro, Lucilia do Carmo, Tony de Matos, Carlos do Carmo. Tytuł królowej fado przysługuje jednak po dziś dzień Amalii Rodrigues (1920–1999), która rozsławiła fado, śpiewając w salach koncertowych całego świata. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku fado zaczęło przeżywać swój renesans za sprawą pojawienia się na scenie nowego pokolenia artystów śpiewających, zarówno tradycyjne, jak i współczesne utwory: Dulce Pontes, Mariza, Mísia, Cristina Branco, Malfada Arnauth, Kátia Guerreiro, Camané.
Fado jest gatunkiem muzycznym uprawianym chyba wyłącznie w swojej ojczyźnie. Po dziś dzień ma się dobrze, tym bardziej, że od 2011 roku wpisane zostało na Listę Dziedzictwa Niematerialnego UNESCO.
Współcześni portugalscy pieśniarze w poszukiwaniu własnego stylu czasem odchodzą od tradycji, dlatego współczesne fado ma wiele twarzy. Fado to muzyka duszy.
„Fadista”, bo słowo „wokalista” nie bardzo tu pasuje, ma wyrażać emocje, uczucia a przede wszystkim „saudade”. To tajemnicze słowo jest być może najważniejsze w całym języku portugalskim. Trudno je przetłumaczyć na język polski. Współczesna fadistka Ana Moura wyjaśnia, że „saudade” to swoista nostalgia, tęsknota, melancholia, zaduma, którą podszyta jest portugalska dusza. Tylko Portugalczycy potrafią odczuwać saudade, ponieważ mają słowo, które opisuje to uczucie – pisał Fernando Pessoa jeden z najważniejszych pisarzy tego kraju.
Często fado kojarzy się z muzyką smutną. Jednak Portugalczycy nie utożsamiają saudade ze smutkiem i przygnębieniem. To nieodłączna część osobowości, także tych, którzy są weseli. Dobry fadista potrafi przekazać w swoich utworach duszę tej muzyki. Jeżeli tego nie umie nie znajdzie poważania w swoim środowisku. Kiedy fado jest dobre, nie są potrzebni ani psycholodzy, ani psychiatrzy – mówi współczesny fadista Camané. Śpiewanie fado to jego forma bycia. Jest jak oddychanie i picie wody.
I chociaż niewielu, poza Portugalczykami, rozumie słowa fadisty, przekaz emocji jest tak wyraźny, że nawet nie rozumiejąc ani słowa, czujemy specyficzną jedność z wykonawcą.
A do tego jeszcze ten urzekający dźwięk gitar! Fado przekracza granicę języka. Ma w sobie jakąś tajemnicę. Wychodzi z serca i trafia do serca. Fadistą nie można zostać, fadistą trzeba się urodzić, trzeba się wychować otoczonym przez ta muzykę.
Lucyna Cierach vvena.pl / 2013 Foto: Câmara Municipal de Lisboa – Facebook