Jak daleko można się posunąć swoich działaniach, by zaimponować drugiemu człowiekowi? W teorii można zrobić praktycznie wszystko. W praktyce – jeszcze więcej. Tak przynajmniej można wywnioskować po przygotowaniach, jakie miały miejsce przed przyjazdem ważnej osobistości do Ząbkowic Śląskich – Prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Należy tu przypomnieć, iż głowa państwa odwiedziła już raz miasto Frankensteina – podczas obchodów 725 lecia powstania grodu. Wówczas mieszkańcy śmiali się, że „służby porządkowe czyszczą znaki i malują trawę na zielono”, by godnie go przywitać. Wiadomo, takie sytuacje nie miały miejsca, jednak fama poszła w świat i do teraz ludzie z humorem wspominają tamto zamieszanie. W tym roku, gdy do spotkania doszło po raz drugi, mieszkańcy od ucha do ucha szeptali sobie te same żarty. I w ogólnym zamieszaniu, podczas rozdmuchanej ceremonii powitania Bronka żaden ząbkowiczanie nie zwrócił uwagi na jeden malutki szczegół. A jeśli nie zwrócili na niego uwagi miejscowi ludzie, to już Prezydent ze swoją świtą tym bardziej.
Chodzi tu o piaskowcowy portal prowadzący do ratusza. Gdy 3 lata temu głowa państwa przybywała do naszego miasta, w Urzędzie Miejskim (bądź innej PR-owej instytucji) padło polecenie wyczyszczenia głównego wejścia z brudu oraz wpisów wandali. Wszystko miało pójść sprawnie i rzeczywiście poszło. Ktoś tylko chyba zapomniał, że ratusz jest zabytkiem. Przy pomocy szlifierki kątowej i papieru ściernego, na sucho (!) starto na głębokość kilku milimetrów piaskowiec z całej powierzchni portalu. Jedynym śladem po owym czyszczeniu była chmura piasku unosząca się przez kilka godzin nad rynkiem i szlam po zmywaniu pozostałości wodą. Nikt chyba nie zwrócił jednak uwagi na ten zabieg „pielęgnacyjny”, gdyż został on wykonany naprawdę starannie (i nie ma tu żadnej złośliwości). Prezydent przyjechał, pojechał, sprawa ucichła. Problem pojawił się jednak wtedy, gdy Bronek ogłosił, że to od naszego miasta rozpoczyna swoją kampanię wyborczą w 2015 roku. Na dzień przed przyjazdem Najwyższego Zwierzchnika Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej postanowiono „odświeżyć” wygląd ratusza poprzez ponowne zeszlifowanie cennego piaskowca oraz pomalowanie drzwi wejściowych olejną farbą. Gdyby tego było mało, rozszerzono pole działania i wyczyszczono również kamienne podesty, na których znajdują się żeliwne łapki, pozostałości po lampach gazowych (a nie wielkich lwach, które jak głosi miejska legenda stały przed ratuszem). Ktoś chyba nie przyłożył się do tego za bardzo, gdyż fucha została odwalona „na odpierdziel się”. Nie dość, że starto piaskowiec tylko od tej strony, od której mógłby stać i spoglądać Komorowski (z tyłu kamień jest nietknięty), to jeszcze zrobiono to na tyle nieudolnie, że krawędzie murków zaczęły się samoistnie kruszyć. Zapewne Alexis Langer, architekt ząbkowickiego ratusza, przewracał się w grobie na widok zaopatrzonych w szlifierki kątowe i gruboziarnisty papier ścierny roboli.
Kto jednak bogatemu zabroni. W końcu zdaniem rządzących zabytek to jedynie rzecz, przedmiot, nic nieznaczący element architektury, który można dowolnie modyfikować pod własne widzimisię. Ciekawe co na to Konserwator Zabytków. I swoją drogą interesującym jest, czy Prezydent ogóle miał czas, żeby spojrzeć w stronę ratusza. Bo jeśli ON nie zwrócił uwagi na taki „szczególik”, to po co tak ważny dla gminy obiekt został dwukrotnie zniszczony? Czy obecna władza nie prowadzi czasami polityki pro-turystycznej, przyciągając wielorakimi zabytkami i ciekawymi miejscami? Krzywa Wieża, zamek, mury obronne – do takich elementów ludzi ciągnie. A do ratusza turyści nie wchodzą…
Tekst i zdjęcie: Sylwester Pióro
Udostępnione przez: ostrym-piorem.blog.pl