Dziś obiecana II część wielce ciekawego materiału. …… Przeglądając wiele stron internetowych, trafiłem w końcu na to cudeńko. Tekst pokazuje jak w sposób legalny, ba, za zgodą opinii społecznej, było budowane imperium byłych kacyków dawnego PRL-u w nowej Polsce. Nabiera on dziś szczególnej wymowy po aresztowaniu na trzy miesiące Bogusława B., byłego szefa Art-B. Do aresztu trafi też jego obecny wspólnik. Obaj są podejrzani o udział w praniu blisko 3 mln euro. Z pełną odpowiedzialnością polecam ten, napisany przez Dorotę Kanię i Macieja Marosza, tekst. Informacja dla szpicli i byłych współpracowników SB a także donosicieli: mam zgodę na jego publikację więc się nie wysilajcie.
Jego Ekscelencja i jego służba
Urzędując przez dwie kadencje jako prezydent, Aleksander Kwaśniewski, dobierając grono współpracowników, utworzył wokół najwyższego urzędu w państwie wianuszek pracowników służb specjalnych PRL oraz jej bezpośredniej spadkobierczyni – Wojskowych Służb Informacyjnych, sterowanych przez tajne służby ZSRR, a później Rosji. Zaufani prezydenta Kwaśniewskiego sami nazywali się dworem, a swego pryncypała – ekscelencją. Podczas dwóch kadencji prezydenckich wokół Kwaśniewskiego skupił się krąg ludzi powiązanych politycznie i biznesowo, który nazwano klubem Krakowskiego Przedmieścia.
Według relacji współpracowników prezydenta Kwaśniewskiego, najbliżej był jego dobry znajomy z dawnych lat, mjr Marek Ungier. Obaj działacze komunistyczni poznali się w tygodniku „ITD” na początku lat 80. Od tego momentu byli zawsze razem. W 1987 r., gdy Kwaśniewski stał na czele Komitetu Młodzieży i Kultury Fizycznej, ściągnął tam Ungiera, człowieka ostentacyjnie głoszącego dystans do sportu. W 1995 r. po wygranych wyborach przez Kwaśniewskiego Ungier zasiadł na długie lata w fotelu szefa jego gabinetu. Szybko zaczęto go nazywać „Wachowskim Kwaśniewskiego”.
Jak pisali Grzegorz Indulski i Dariusz Wilczak w książce On Kwaśniewski. Kulisy władzy , Ungier ukończył kurs w Szkole Oficerów Rezerwy WSW w Mińsku Mazowieckim (1977), ma stopień majora i był od lat podejrzewany o związki z WSI. „Polityka” pisała o nim, że ukończył przeszkolenie wojskowe „ze specjalną rekomendacją”. Z kolei w wypowiedzi dla „Przekroju” Danuta Waniek uprawdopodobniła plotki na temat współpracy z WSI, stwierdzając: „Tego wykluczyć nie można. Każdy prezydent musi mieć taką osobę, ale my w Kancelarii na takie tematy nie rozmawialiśmy”. Ungier odpowiedział na to w „Polityce”: „- Danka oszalała! Nigdy nie byłem i nie jestem współpracownikiem WSI”. Ale dodał: „- To nie oznacza, że zgodną z prawem współpracę z organami bezpieczeństwa państwa należy uznać za coś wstydliwego”. Z kolei „Rzeczpospolita” pisała w 1998 r., że minister zapytany, czy w cywilu można dosłużyć się stopnia majora, odpowiada: „- Chyba że ktoś nie jest w cywilu”.
Według raportu o aferze Orlenu, Ungier był mózgiem operacji sprzedaży polskiego sektora naftowego w ręce rosyjskich przedsiębiorców. W 1998 r. prokuratura postawiła zarzut Ungierowi o działanie na szkodę spółki Juventur oraz wyłudzenie od notariusza poświadczenia nieprawdy przy sprzedaży kompleksu hotelowego i usiłowała go wezwać na przesłuchanie – bez skutku.
Równie ważny przy uchu prezydenta Kwaśniewskiego był Andrzej Gdula – szef zespołu doradców prezydenta Kwaśniewskiego – w PRL zasłużony pracownik MSW, mianowany przez swego przyjaciela Czesława Kiszczaka na zastępcę. Gdula pracował także w KC PZPR, gdzie z ramienia partii nadzorował służby specjalne PRL, w tym działanie tajnej sekcji „D” Departamentu IV MSW. Gdula w 1988 r. znalazł się w ścisłym gronie urzędników PZPR planujących rozmowy z opozycją, potem uczestniczył w obradach okrągłego stołu.
Według „Rzeczpospolitej” to dzięki Gduli kpt. Zygmunt Wytrwał – oficer prowadzący „Alka” – dostał intratną posadę w imperium Gudzowatego. Stało się to po zeznaniach Wytrwała, które sąd uznał za wiarygodne, a w konsekwencji – oświadczenie lustracyjne Kwaśniewskiego za zgodne z prawdą.
Inny prezydencki minister Dariusz Szymczycha to były działacz PZPR, dziennikarz „Sztandaru Młodych”, redaktor naczelny „Trybuny”. W 2000 r. w czasie prezydenckiej kampanii był członkiem sztabu wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego. Sztab kontrkandydata Mariana Krzaklewskiego ujawnił wówczas nagranie wideo, na którym zachęcany przez Kwaśniewskiego Marek Siwiec w papieskim geście całuje ziemię podczas wizyty delegacji prezydenckiej w Kaliszu. Szymczycha użył wtedy określenia „stalinowska propaganda”, a Wiesława Walendziaka, szefa kampanii Krzaklewskiego, nazwał „uczniem Stalina”.
Sam Szymczycha we wrześniu 1988 r. został zarejestrowany przez wydział XII Departamentu III Służby Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik o ps. „SM”. Był wówczas dziennikarzem „Sztandaru Młodych” i aktywnym działaczem PZPR. Zdjęto go z ewidencji w marcu 1989 r. Sprawę złożył do archiwum Wydział VIII Departamentu III.
c.d.n….