Od dawna jestem nieskrywanym fanem Krzywej Wieży w Ząbkowicach Śląskich. Nieżyczliwi mi złośliwcy powiadają, że pewnie dlatego, że mamy takie same inicjały. Niech im będzie. Natomiast jakoś, z różnych względów nie akceptuję, delikatnie mówiąc, niejakiego „pana Frankensteina”. Bo nie lubię potworów? I tu znów dali o sobie znać rzeczeni złośliwcy, twierdząc, że powodem jest niechęć do konkurencji. I niech im będzie. Ale ad rem.
Każde miasto, mniejsze czy większe ma swój symbol. Piza wiadomo, Warszawa „pekin”, Gdańsk – fontannę Neptuna, moje Opole – Wieżę Piastowską (okrągłą ale za to prostą). Te bardzo duże mające do zaoferowania wiele obiektów utożsamiane są z jednym i jest to jakaś strategia marketingowa promująca te metropolie. Londyn eksponuje Big Bena, Rzym Colosseum, a mój ukochany Paryż wieżę inżyniera Gustawa E.
Dla mnie takim „jedynym” symbolem Ząbkowic jest Krzywa Wieża, która powinna być popularyzowana na wszelkie możliwe sposoby. Oczywiście dostrzegam to co jest ale myślę, że Wieża winna być „tą jedyną”. Tym bardziej, że jest unikatowa, posiada ogromny potencjał marketingowy i można ją wykorzystać na wiele sposobów. (zainteresowanych moimi propozycjami proszę o kontakt na stronie www.zabkowice4you.pl).
Uważam, że z racji swojej niepowtarzalności mogłaby być symbolem miasta zamiast równolegle lansowanego Pana Frankensteina. Tym bardziej, że ten ostatni bardzo luźno związany jest z historią miasta. Czasami mam wrażenie, że to lansowanie tego Pana jest trochę siłowe i w czystej postaci rozmienianiem się na drobne.