Tak wiele żalu jest w Tobie. Poczucie krzywdy dominuje w uczuciach, które z Ciebie płyną, ale blokujesz je w sobie – zarówno te dobre jak i te, które Cię poturbowały. Utkwiłeś w martwym punkcie przeszłości, nie możesz zdobyć się na przebaczenie lat minionych, ani sobie, ani innym. Tylko silny, twardy wydajesz się sobie do zaakceptowania, pozwalasz by błędy innych oplotły Twoje życie jak powój.
Wciąż milczą zaklęte słowa prawdy, złamane serce uwiera zamiast otworzyć przyszłość na nowo, moc tygrysa przelewa się w skórę zająca chodzącego wkoło beczki, konia szukającego płotu. Teraźniejszość odchodzi razem ze spadającym wieczorem, by dołożyć do przeszłości kolejny kadr sceny w której nadal grasz, a każdego ranka zakładasz na nowo buty które cisną, które ranią i zadają ból… Ale to nie wina szewca, obuwia, okoliczności, bo to twój własny wybór. Najwyższa pora wyrzucić to, co nie pasuje, poczuć komfort stąpania po życiu, bez niepotrzebnych gadżetów, ciężarów, wspomnień; ubrać się we własną codzienność, stąpając boso docenić to jak dzielnie można stanąć na własnych nogach; zauważyć że ktoś obok choć buty posiada, nie ma stop…
Targają Toba namiętności, tęsknoty, pragnienia, dom, dzieci, zwyczajność. Na Na dłuższą metę nie da się jednak żyć nie swoim życiem. Nie ma sposobu na to by wypełnić pustkę. Nie ma doznań dnia, które ciepłym tonem zleją się z poduszki samotnym tłem, zapach kawy nie przeleje się z dotykiem czułym dłoni, nie otuli mrok burzowych wieczornych myśli, nie ukołysze piosenka tak wrażliwie jak szept, który – niczym lipa – pochyla się nad człowiekiem, bo nie chodzi o to by zasnąć.
Dziecko w samotnej nocy ciemnej, bez ramion, niekołysane w płaczu tonąc też kiedyś ze zmęczenia zaśnie, ale nie o taki wymiar snu przecież chodzi. Wprawdzie to samo dziecko obudzi krzyk porannego ptaka, lecz nim oczy otworzy wraz ze słońcem wzejść może obraz pełen miłości… Pozwól dziecku, które w Tobie jest, tak właśnie się obudzić. Bądź taki jaki jesteś: piękny, wrażliwy, prawdziwy. Kto kocha Cię za to kim jesteś, nie przestanie bez względu na to, w którym miejscu bytowej podroży będziesz. Zaakceptuj własne wady, przygarnij je jak bezpańskiego psa, wtedy łatwiej będzie Ci wybaczyć innym i sobie. Pozwól ludziom popełniać błędy, pozwól im żyć w utopii emocjonalnych eksperymentów. Może kiedyś zrozumieją, a może nigdy, ale niech kaleczą własne kolana upadając. Nie musisz ich przy tym trzymać za ręce. Doświadczanie cudzych krzywd nie przynosi ze sobą niczego poza pustym bólem. Wycisz w sobie to uczycie strachu paraliżujące Cię przed kolejnym krokiem w życie. Nie obawiaj się rozczarowań, nieudanych prób kolejnej miłości, bo to asekuracyjne działanie odziera Cię z najpiękniejszych chwil. Zrzuć z siebie garnitur ograniczonego zaufania.
Żyj!!! Bo warto, bo trzeba, bo niehumanitarne jest zabijanie mieszkającego w nas człowieka. Chwyć tego byka za rogi. Ogarnij dojrzale własną rzeczywistość. Przestań krążyć jak kruk nad pustym polem. Dosięgnij marzeń wyznaczając sobie cel. Złap wiatr w żagle, póki jeszcze nie potrzaskały Cię gromy, nim o skały nie rozbijesz tratwy na której dryfujesz. Przestań stąpać po kruchym lodzie chwilowego pożądania życia na własność. Idź, aby dojść, płyń, aby dotrzeć do miejsca które sobie wyznaczyłeś na mapie przeznaczenia, bo co jeśli wiatr ucichnie, woda wyschnie… Nic już wtedy nie popcha Cię we właściwym kierunku…
Eliza Grzeszczuk / „ELAJZA”