„Idź dalej. Idź dalej…”
Zaduszki Wokalne – w tym roku już siedemnaste – to corocznie organizowane w Kłodzku wydarzenie kulturalne o charakterze wspomnieniowym. Tym razem miały bardzo mocny akcent społeczny.
Organizatorzy spięli swoją inicjatywę z akcją pomocy materialnej dla osób poszkodowanych w trakcie powodzi z września 2024. Przez szereg poprzednich edycji na scenie obecni byli poprzez teksty, melodie i wspomnienia ludzie wielkich scen z Polski oraz spoza jej granic. W początkach przedsięwzięcia uosabiały ich aranżacjami i interpretacjami lokalne utalentowane osobowości. Z czasem przybywali do Kłodzka uznani wokaliści i muzycy krajowi, co relacjonowałem kilka razy w portalu SudeckieFakty.pl. W tegorocznym wydaniu formuła wydarzenia była powrotem do tego okresu, gdy zainicjowano kłodzkie Zaduszki Wokalne. Koncert, jaki miał miejsce 8 listopada br. pod tytułem „Open Vocal Master Class”, wypełniły występy absolwentek i uczennic klasy śpiewu w Open Vocal Art School i wywodzących się z Ziemi Kłodzkiej. Na scenie pojawiły się: Milena Gajek, Katarzyna Woźnicka, Adrianna Kwiatkowska i Agnieszka Seweryn. Był też w repertuarze koncertu popis duetu Agata Bilińska & Roho Konar, który dał też solowy występ na początku imprezy. Na finał zaśpiewały wszystkie wymienione już wokalistki w otoczeniu pozostałych grup kłodzkiej klasy śpiewu.
Za występy artystów i ofiarność publiczności dziękowali burmistrz Kłodzka Michał Piszko oraz dyrektor Kłodzkiego Ośrodka Kultury Tomasz Lasek. Przede wszystkim jednak liczył się aplauz publiczności świadczący o wartości programu. Niewątpliwie należy podziękować animatorom Zaduszek Wokalnych 2024 Agacie Bilińskiej i Roho Konarowi, wykonawczyniom piosenek oraz tym, którzy sprzyjali tej cennej artystycznej i społecznej inicjatywie. Od imprezy minęło już kilkanaście dni, w czasie których w mediach społecznościowych można było obejrzeć i posłuchać większość wykonywanych piosenek. Nagrania są także dostępne na platformie You Tube. Poniżej garść zdjęć utrwalonych przez obiektyw Magdaleny Halikowskiej – za co serdecznie dziękuję.
Kłodzko tymczasem nadal zmaga się z piętrzącymi się problemami po powodzi, tak jak wszystkie inne miejscowości dotknięte ogromem niszczącego żywiołu sprzed ponad dwóch miesięcy. Można mieć nadzieję, że przesłanie koncertu zawarte w finałowym utworze „Walk on” (z repertuaru U2): „Idź dalej. Idź dalej. Temu, co masz, nie mogą zaprzeczyć. Nie mogą sprzedać ani kupić. Idź dalej. Idź dalej. Bądź bezpieczny dziś” jest wciąż aktualne i… niezwykle potrzebne. Potrzebne tym, którym świat załamał się w tamtych wrześniowych dniach, ale i tym, którzy wspomagają poszkodowanych.
To przesłanie jest również ważne, gdy myśli się o osobach, które w trakcie czy w konsekwencji powodzi straciły życie, ale i o tych, którzy tę stratę przeżywają. „Wiem, że to boli i jak to łamie twoje serce. Możesz wziąć tylko tyle. Idź dalej. Idź dalej.” O tym zaśpiewały na finale wszystkie wokalistki współtworzące artystyczne środowisko Open Vocal Art School w Kłodzku.
„Za doliny za szerokie, po miłość bez końca”
Sztuka jest domeną współobecności twórców i odbiorców. Muzyka i śpiew są tego doświadczenia szczególną postacią. Gdy zatem – zasłuchani w muzyce i śpiewie – możemy odnaleźć łączące nas z innymi ludźmi nitki i sploty, stajemy się sobie bliżsi.
Jak bardzo piękno może spajać ludzi, którzy odnajdują się wprawdzie w różnych egzystencjalnych okolicznościach – jedni lepszych, inni w trudniejszych czy wręcz dramatycznych – i czy mogą doświadczyć choćby elementarnej wspólnoty? W jakim stopniu może to dobro obejmować już nieobecnych w naszej doczesnej przestrzeni? Tradycja Zaduszek skupia uwagę i emocje ludzi na tych, którzy odeszli do wieczności. Chrześcijanie wierzą, że nie poszli „donikąd”, niechrześcijanie sądzą, że pamięć zachowuje zmarłych w ludzkiej społeczności. Jakiego by punktu widzenia nie obrać, ten czas koncentrując naszą percepcję na progu życia i umierania, nie tylko motywuje, ale nawet przekonuje do tego, by myśleć o życiu i go doznawać w jak najgłębszym wymiarze i szerokim spektrum prawdy.
Sens mają starania o to, by w listopadowej nostalgii nie zawiesić się niczym w beznadziejnej próżni, ale znaleźć punkt wyjścia do przyszłości. Postacią takiego wysiłku nadziei jest wspomniana już na wstępie sztuka, a w jej palecie muzyka i śpiew. Zaduszki Wokalne w Kłodzku są – dla mnie osobiście, dla wielu z nas – trochę jak metronom wiary. Jego taktowanie niezmiennie wyznacza o tej samej porze roku czas i miejsce, by przynajmniej na kilkadziesiąt minut włączyć się w inny, niż rozedrgany codziennością, prąd wewnętrznych doznań. Występy na kłodzkiej scenie, w których staram się od dekady uczestniczyć w roli zasłuchanego (na ile umiem) i zapatrzonego (jeśli można) w sztukę muzyki i śpiewu, przesuwają zmysły w dziedzinę wymykającą się im spod kontroli. Teksty – one tu mają kluczowe znaczenie – i ich autorzy oraz interpretacje utworów, to bardzo intensywna doza inspiracji ku miłości. Tak było dotąd.
Zaduszki Wokalne w roku 2024 były w swoim formacie inne niż znane mi z wcześniejszych programów. Repertuar był następujący: Milena Gajek („Piece of my heart”, „Show must go on”), Katarzyna Woźnicka („Empire States of mind”, „Tango na głos orkiestrę i jeszcze jeden głos”), Amelia Wróblewska („Angel Eyes”, „Today girls don’t cry”), Adrianna Kwiatkowska („Son of the preacher man”, „Gdybyś”), Agnieszka Seweryn („Can I walk with you”, „What the world needs now is love”), Agata Bilińska & Roho Konar („Z tobą w górach”), cała formacja Open Vocal Art School („Walk on”). Nad każdym z wykonań – zwłaszcza nad słowami – można się zatrzymać na dłużej i analizować, rozmyślać, rozważać, aby znajdować ich ciąg dalszy we własnym życiu, w otaczającym nas świecie. Napomknąłem w minionych dniach na moim blogu o „Tangu na głos orkiestrę i jeszcze jeden głos” Katarzyny Woźnickiej oraz o „Gdybyś” Adrianny Kwiatkowskiej. Można byłoby o każdym z wykonań stworzyć osobny tekst, ale najlepiej jest po prostu wsłuchać się we wszystkie utwory.
Nie wiem czy dramatyczne okoliczności, których mgła będzie się zapewne unosić jeszcze długo nad Ziemią Kłodzką i nie tylko, a może jakieś inne czynniki sprawiły, iż tegoroczny koncert zapamiętam jako spotkanie. Bardziej osobiste, jakby bezpośrednie, niejako stawiające bliskość jako nośnik doznań i wrażeń wyzwalanych śpiewem. W misterium brzmień, jakie z utworu „Z tobą w górach” uczynili Agata Bilińska i Roho usłyszałem między innymi: „Poznałam cię po drodze, po drodze do nieba. Kiedy wicher dmuchał srodze, świerkami kolebał. A to było świtem prawie, bardzo wcześnie. Nie wiedziałam, czy na jawie śnię, czy we śnie”. Jakże więc nie mówić o pragnieniu, o głodzie bliskości, gdy jest nam dane iść ku celom najważniejszym? Gdy wspólnie przemierzamy trudne egzystencjalne arterie?
Piosenek – tych prawdziwych – nie śpiewa się tylko dla chwilowego rozkołysania. Najpierw układa się ich słowa, komponuje ich melodie, a źródło obu ingrediencji jest zawsze gdzieś wcześniej. Strumień musi być myślowo i emocjonalnie wartki, by zdołał dopłynąć gdzieś dalej. Przepływa przez twórców (trafia na papier i pięciolinię), potem przez wykonawców (muskających mikrofony wibracjami strun głosowych czy instrumentów muzycznych), aby wreszcie (dzięki akustyce) dotrzeć do wrażliwości odbiorców. W każdym z owych meandrów staje się czymś nowym. I trwa, jeśli wracać, odczytywać i odsłuchiwać utwory na nowo. W odmiennych zawsze okolicznościach oraz inaczej, bo każda i każdy z nas czyni to po swojemu i zarazem z innymi ludźmi. „Biegłam z tobą jak po ogień do góry, do słońca. Za doliny za szerokie po miłość bez końca. Czerpaliśmy z siebie sami cuda, cuda, cuda. I oczami i ustami, jak ze źródła”.
RELACJE, VIDEO, FOTO: Krzysztof Kotowicz