Nie ma chyba na świecie miasta, gdzie nie byłoby tzw. „pustostanów”. Nie oznacza to jednak, że nie warto przynajmniej zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska i sposobem zagospodarowania niewykorzystanej powierzchni. We własnym gospodarstwie domowym zdecydowana większość ludzi nie zostawia miejsc siłom przyrody i własnemu losowi.
Ząbkowice – niestety – mają wiele takich miejsc, które właściciele (co ciekawe publiczni i prywatni) zdają się traktować jako przysłowiowe „piąte koło u wozu”. Można jedynie domniemać, że bywają to tzw. inwestycje w nieruchomości, które czekają na lepsze czasy. Jeśli mowa o prywatnych właścicielach to można tylko ubolewać, że na oczach tysięcy mieszkańców i gości miasta, – jak już pisaliśmy wcześniej w naszym portalu – postępującej degradacji ulegają obiekty, które kilka czy kilkanaście lat temu tętniły życiem, a nawet zarabiały na siebie.
Gdy jednak owe nieruchomości znajdują się w rękach podmiotów publicznych, a więc funkcjonujących z danin obywateli, nie tylko można, ale i należy zwrócić uwagę decydentom, że ich zaniechania naruszają interes mieszkańców. Można przyjąć opinię, że rynek nieruchomości jest w zastoju, że nie ma klientów na ten czy inny obiekt, jednak zostawianie budynków w obszarze miasta bez przeznaczenia, doprowadza te składniki majątku publicznego do widocznej gołym okiem i pokazywanej przez nasz portal stopniowej zagłady. Skoro nie ma prywatnych nabywców lub nieumiejętnie się ich poszukuje, może należałoby podjąć wysiłek koncepcyjny i poszukać sposobów na przywrócenie obiektom użyteczności. Mamy zresztą przykre doświadczenie ze sprzedażą obiektów osobom prywatnym, czego podręcznikowym przykładem jest opisywany w naszym portalu stan Baszty Gołębiej. To mogą być mieszkania socjalne (np. w budynku przy ul. Proletariatczyków), siedziby organizacji pozarządowych (np. budynek po byłej siedzibie Sądu Rejonowego przy al. Niepodległości, o którym już kilka razy pisaliśmy w naszym portalu), dzienny dom pomocy społecznej, ośrodek interwencji kryzysowej (np. była siedziba Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Bohaterów Getta, o czym informowaliśmy w naszym portalu), inkubator przedsiębiorczości, kreatywności, itp. (np. dawna siedziba zakładów „Elsin” przy ul. B. Prusa), ośrodek informacji turystycznej, ekspozycja dawnej techniki (np. obiekt dawnego młyna przy ul. Partyzantów). Nawet jeśli ktoś uzna te sugestie za „szalone” i nierealne, to chłodna kalkulacja powinna wskazywać, że wysiłek szukania kierunków adaptacji poszczególnych obiektów warto podjąć.
Alternatywą jest wspomniana stopniowa destrukcja obiektów, aż pozostanie ich wyburzenie, by na ich miejscu powstał skwerek czy też jakiś „szklany dom” (taka koncepcja pojawiała się kilka lat temu w ścisłym kierownictwie gminy, ale nie zyskała poparcia poprzedniego burmistrza). Problem powinni podjąć radni miejscy i powiatowi, burmistrz i starosta nowej kadencji – może wspólnie?