Kilka dni temu jeden z ząbkowickich przedsiębiorców prowadzących działalność hotelową i restauracyjną usunął swój baner reklamowy z placu rynkowego. Został do tego zobowiązany przez urzędników magistratu, ale nie krył niezadowolenia. Podwładni burmistrza tłumaczyli mu bowiem, że wynajęcie powierzchni reklamowej musi być poprzedzone długotrwałą procedurą przetargową i ostrzegli go, że jeśli nie zlikwiduje swojej instalacji, zostanie ona zarekwirowana.
Hotelarz postanowił raz jeszcze powalczyć o miejsce i złożył kolejne wnioski i po paru dniach ponownie ustawił baner reklamujący hotel i restaurację. Wszystko „na bieżąco” opisywał na swoim profilu Facebook, czym wywołał żywą reakcję wielu osób. W dyskusję włączył się burmistrz Marcin Orzeszek, który na co dzień unika polemik z internautami. Tym razem jego wpis nie wyglądał, wbrew pozorom, jedynie na głos w dyskusji. „W związku z tym, że Pan Dariusz Stuglik oznaczył mnie w swoim poście, uprzejmie informuję, że życzę Panu Dariuszowi i Restauracji Dolnośląska sukcesów, rozwoju oraz dużej ilości klientów bo to jest również w interesie Gminy Ząbkowice Śląskie, którą mam zaszczyt reprezentować. Dlaczego w interesie Gminy, to już Pan Dariusz musi Państwu powiedzieć sam, bo mnie obowiązuje tajemnica służbowa.” Odpowiedź Dariusza Stuglika brzmiała „bardzo dziękuje za życzenia i wsparcie ale to naprawdę nie zagwarantuje mi sukcesu. Różnica między nami polega na tym, ze Twój sukces jest uzależniony od ilości uścisków dłoni, publikacji internetowych, wizyt w przedszkolach czy domach starców, zatrudnionych znajomych lub rodzin znajomych na urzędowych stanowiskach, ilości rozdanych nagród, dofinansowań lub zleceń, czy w końcu ilości zorganizowanych igrzysk na miarę największych miast z kredytów zaciągniętych na miasto oraz środków pochodzących z wyprzedanego majątku mieszkańców, a do tego za to wszystko jeszcze Ci płacą. Krótko mówiąc twoje zajęcie to ciągła praca nad swoim wizerunkiem na koszt podatnika. Mój sukces natomiast, to bezustanna i ciężka praca od rana do nocy przez 7 dni w tygodniu oraz walka z wieloma przeciwnościami losu, a co gorsze z betonem urzędniczym, nastawionym na wspieranie tych „przyjaznych mu przedsiębiorców” (niekoniecznie lokalnych a może nawet głównie).”
Ta wymiana zdań nie była już kontynuowana, a wśród uczestników dyskusji pojawił się inny – bardzo interesujący – głos. Internauta napisał bowiem „Abstrahując od tematu konkretnego baneru Pana Darka. Jak wyglądałby nasz rynek ząbkowicki, jak wyglądałby rynek innego miasta, gdyby każdy przedsiębiorca, mniejszy czy większy, postawił sobie swój baner w wybranym przez siebie miejscu? Zaraz mnie Panowie posądzicie o stronniczość, ale zanim – na chłopski rozum… ? Nie wtrącam się, nie oceniam, po prostu gdybam.” Internauta w dalszej części dyskusji ujawnił swoją wysoką ocenę restauracji innej, niż prowadzona przez przedsiębiorcę walczącego o prawo do banera reklamowego na Rynku.
Wczoraj sprawę chaosu reklamowego w Rynku poruszono na kontrowersyjnym profilu Facebook „Kartoflisko Ząbkowice”. Czytamy tam m.in., że podczas gdy toczy się walka pomiędzy magistratem a przedsiębiorcą o jeden baner, w Rynku pojawiły się plakaty reklamujące występy cyrku w Ząbkowicach Śląskich. Nawiązując do deklarowanego swego czasu przez burmistrza Marcina Orzeszka zakazu takich imprez w naszym mieście, autor/autorzy profilu zwrócili uwagę na fakt, iż afisze cyrku szpecą centrum miasta. Dzień wcześniej „Kartoflisko” opublikowało mem stawiający pytanie o zachowanie przez burmistrza obowiązującej go tajemnicy służbowej w przypadku cytowanej przez nas wyżej polemiki pomiędzy Marcinem Orzeszkiem a Dariuszem Stuglikiem.
Po kilku godzinach od publikacji „Kartofliska” sprawdziliśmy jak to wygląda w rzeczywistości. Poza wieloma banerami różnej wielkości, ustawionych w różnych kierunkach oraz promujących różne miejsca i imprezy (jest wśród nich baner wspomnianego wcześniej przedsiębiorcy), na słupach oświetleniowych znajduje się ponad 10 afiszy cyrku. Umocowane na tzw. „kanapkę” są widoczne z każdego zakątka Rynku. Jeśli do tego galimatiasu dodać oznakowane nazwami firmowymi ogródkowe parasole przed i za Ratuszem oraz wszelkie inne rozmaitej maści i fasonu urządzenia reklamowe na budynkach, ząbkowicki Rynek przypomina bardziej dżunglę, spod której praktycznie nie widać pięknie odnowionych kamienic, kwietnych gazonów o znakach drogowych nie wspominając.
Rynek ząbkowicki w ostatnich latach przechodził dwie metamorfozy. Pierwszą pod koniec lat 90., gdy wymieniono instalacje podziemne i położone granitowe nawierzchnie. Drugą, w gdy w latach 2007 – 2010 przygotowano i zapewniono finansowanie, a następnie w 2011 r. i latach następnych, gdy realizowano program rewitalizacji centrum miasta. Pięknieje więc na naszych oczach, tym bardziej, że od kilku lat w cieplejszym sezonie jest ukwiecany i można schować się pod parasolami, by zjeść lody czy napić się czegoś chłodnego.
Tym bardziej zaskakuje chaos, z jakim mamy do czynienia pod względem urządzeń i instalacji reklamowych – szczególnie w obrębie placu głównego ząbkowickiego Rynku. O sprawie pisaliśmy w naszym portalu wielokrotnie, m.in. w kontekście tzw. ustawy krajobrazowej, która weszła w życie już dwa lata temu. Jej zapisy, w zamyśle ustawodawcy, miały nie tylko ustanawiać ogólne zasady organizowania przestrzeni publicznej, ale też wyposażyły samorządy gminne w instrumenty prawne do ustanawiania precyzyjnych i odpowiadających lokalnej specyfice regulaminów. Wszystko to ma na celu ochronę miejsc ogólnodostępnych i widocznych dla wszystkich osób przed dezorganizacją, a tym bardziej przez szpetotą zakłócającą naturalne piękno krajobrazu czy unikatowe bryły obiektów architektonicznych.
Apelujemy do burmistrza o osobiste zainteresowanie się tą sytuacją. Jeśli nie ma reguł umieszczania reklam w Rynku, nie ma sensu „ściganie” jednego przedsiębiorcy, którego usługi są akurat sprofilowane na tak ważny obszar, jakim jest obsługa ruchu turystycznego. Należałoby je sformalizować i nie toczyć nonsensownego sporu. Jeśli są reguły – należy je publicznie pokazać i ocenić obiektywnie czy stan widoczny gołym okiem, nie jest ich naruszeniem. Mamy tu na myśli nie tylko konstrukcje ustawiane na płycie rynkowej (niektóre z nich ograniczają widoczność kierowcom), ale wszelkie inne urządzenia, których są dosłownie setki w obszarze Starego Miasta, o którego ład przestrzenny wypada się zatroszczyć, jeśli dba się o wizerunek Ząbkowic Śląskich (i własny na tym tle).