Po osiemdziesięciu latach od wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim – zrywu, którego Niemcy nie spodziewali się – zacytowane w tytule słowa Hanny Krall uświadamiają dramatyzm jakiego doświadczała społeczność żydowska, której członkowie 19 kwietnia 1943 podjęli nierówną, ale odważną i na wskroś szlachetną walkę o godność.
Godność – zbrukaną, zdeptaną i systemowo niweczoną przez Niemców – Żydzi uznawali i słusznie uznają dotąd za wartość nadrzędną. Nadrzędną nawet nad fizyczną egzystencją. Egzystencją, która w umysłach ideologicznie szalonego i bezwzględnego jednocześnie narodowego socjalizmu Niemców, miała nie mieć znaczenia. Znaczenia przekreślonego decyzjami i czynami, których Holokaust stał się apogeum. Apogeum to złamali na zawsze i udowodnili, iż było czeluścią zła, powstańcy Getta Warszawskiego.
Szewach Weiss: Motywacją tych ludzi, którzy porwali się na beznadziejną walkę był wewnętrzny honor. My nie wiemy, jak wygląda raj, ale wiemy, jak wygląda piekło.
Niemieccy okupanci utworzyli Getto Warszawskie getto rok po napaści na Polskę – kliknij TUTAJ, aby zobaczyć zasięg. Było to największe getto w okupowanej przez nazistowskie Niemcy Europie. Stanowiło demonstrację rasistowskiej ideologii stosowanej przez władze III Rzeszy i miało być ogniwem planu wywożenia Żydów do obozów zagłady. Przed jedną z takich wywózek Żydzi zdecydowali się czynny opór. Powstańców było blisko 1,5 tys. Po stronie niemieckiej było 800 żołnierzy SS, 300 granatowych policjantów, oddziały Gestapo, pomocnicze oddziały litewskich i łotewskich ochotników oraz ukraiński batalion z Trawnik. Szacuje się, że każdego dnia do walki z powstaniem w getcie skierowanych było około 3 tys. ludzi. Bitwa na gruzach getta, toczyła się nawet do lipca 1943 r., jednak za datę końca walk przyjmuje się 16 maja 1943 r., kiedy Niemcy zrównali z ziemią gmach Wielkiej Synagogi przy ul. Tłomackie. Ze ścisłego dowództwa Żydowskiego Związku Wojskowego nie przeżył nikt, zaś z dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej przeżył Marek Edelman.
Marek Edelman: Nikt nie miał nadziei, że wyjdzie żywy z getta. Ale tak się zdarzyło, że kilkadziesiąt osób przypadkowo się uratowało. I ja jestem jednym z nich. Ale pokazaliśmy, że w tamtym momencie nie decydował okupant niemiecki. Że nie są oni panami świata. Że jak się do nich strzela, to się boją tego strzału jak każdy inny. I powstanie też pokazało, że ci Żydzi, zamknięci w getcie w strasznych warunkach, bez jedzenia, spuchnięcie z głodu, potrafili się zachować tak, jak wszyscy inni ludzie w czasie wojny.
Należy przypomnieć, że zaraz po rozpoczęciu powstania na dachu budynku przy ul. Muranowskiej 6, zawisły dwie flagi – żydowska biało-niebieska i polska biało-czerwona. W Warszawie można je było zobaczyć z daleka. Dla ludności polskiej, podobnie jak i dla Żydów, sztandary te stały się symbolem powstania w getcie – pisał Mosze Arens w monografii „Flagi nad gettem”. W „Rozmowach z katem” Kazimierz Moczarski pisał, że odpowiedzialny za pacyfikację powstania w getcie gen. Jürgen Stroop, widział w tych flagach symbol. Przypomną setkom tysięcy okupację Polski, zbuntują i zjednoczą Żydów i Polaków, mieszkańców Generalnej Guberni. Sztandary i barwy narodowe są środkami walki dokładnie tak samo, jak broń. Nie wolno też zapomnieć, że w okupowanej przez Niemców Polsce za pomoc czy ukrywanie Żydów groziła kara śmierci. W myśl stosowanej przez Niemców zasady zbiorowej odpowiedzialności, konsekwencje ponosiła cała rodzina. Uratowanie jednego człowieka, wymagało zwykle zaangażowania kilku, a nawet kilkunastu osób. Pomoc, udzielana mimo codziennej trwogi okupacyjnego terroru, miała charakter zarówno indywidualny, jak i instytucjonalny – przykładem tej drugiej była działalność Rady Pomocy Żydom „Żegota”, tajnej organizacji afiliowanej przy polskich władzach.
Dokumentem ukazującym okrucieństwo Niemców dławiących Powstanie w Getcie Warszawskim jest tzw. „Raport” generała Jürgena Stroopa, który dowodził pacyfikacją powstania i likwidacją getta – kliknij TUTAJ, aby przeczytać. Z diaboliczną precyzją opisuje zbrodnie popełnione przez Niemcy na polskich, a szerzej europejskich Żydach. Dokument wskazuje też na zachowania Polaków. W codziennych meldunkach jest mowa o ostrzeliwaniu Niemców od tzw. „aryjskiej części miasta” oraz udziale „polskich bandytów” w walkach na terenie getta. Relacje te potwierdzają fakt, że zbrojne podziemie polskie, zdobyło się na coś więcej niż tylko moralne wsparcie dla ginących za murami Żydów.
Szewach Weiss: Sytuacja była dzika. Niemcy stworzyli w całej Europie piekło, złamano wszystkie reguły ludzkie, transformacja na nieludzkość była codzienna, człowiek stracił wartość, stał się mrówką. Mrówka miała nadzieję, człowiek nie miał nadziei, a szczególnie Żyd.
W wydanej w 1976 r. książce „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanna Krall zawarła wywiad z Markiem Edelmanem. Publikacja uzyskała światowy rozgłos i jest niezmiennie cytowana jako zapis nie tylko wspomnień, ale przede wszystkim motywacji, jakimi kierowali się Żydzi podczas powstania w Getcie Warszawskim. Dzięki tym właśnie treściom możemy przybliżyć się do stanów, jakich doświadczali Żydzi, które nam współczesnym mogą się nie mieścić w wyobraźni.
Marek Edelman: Każde życie stanowi dla każdego całe 100%. (…) To jest straszna rzecz, kiedy się idzie tak spokojnie na śmierć. To jest znacznie trudniejsze od strzelania. Przecież o wiele łatwiej się umiera strzelając, o wiele łatwiej było umierać nam niż człowiekowi, który idzie do wagonu, a potem jedzie wagonem, a potem kopie sobie dół, a potem rozbiera się do naga… Już to rozumiesz?
Symcha Ratajzer-Rotem urodził się 10 lutego 1925 r. w Warszawie. Sześcioro członków jego rodziny zginęło podczas bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 r., pozostałych Niemcy zamordowali w Treblince. W getcie walczył w pobliżu Ogrodu Krasińskich w obiekcie zamkniętej fabryki produkującej szczotki, rury, piece, kotły i wentylatory. Miał nieco ponad 18 lat, gdy 1 maja 1943 r. przedostał się kanałami na stronę aryjską. Miał zorganizować wyjście bojowców z getta. Tydzień później wrócił kanałami do getta, wychodząc na powierzchnię włazem na ul. Zamenhofa. Nie znalazł już tych, których miał uratować. W kanałach natrafił na zagubioną grupę około 30 osób, których wyprowadził przez właz na ul. Prostej. Był wśród nich Marek Edelman. Pod pseudonimem „Kazik” walczył w Powstaniu Warszawskim w szeregach Armii Krajowej oraz Armii Ludowej na Starym Mieście, a także pomagał w ewakuacji oddziałów powstańczych kanałami na Żoliborz. W 1946 r. zamieszkał w Palestynie. Od 1963 r. współpracował z instytutem Yad Vashem, uczestnicząc w pracach komisji nadającej tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Zmarł w Jerozolimie 22 grudnia 2018 r., w wieku 93 lat. Był ostatnim żyjącym uczestnikiem Powstania w Getcie Warszawskim.
Symcha Ratajzer-Rotem: Nie było złudzenia, nie mieliśmy nawet takiej myśli, że możemy przeżyć. Nikt o tym nie śnił.
Źródła:
- Polskie Radio
- Żydowski Instytut Historyczny
- Instytut Pamięci Narodowej
Opracowanie: Krzysztof Kotowicz