Kamienieccy radni poddają swoich wyborców coraz trudniejszemu testowi odporności na dyskomfort wynikający z obserwowania i swoich wybrańców aktywności czy też jej braku. Podczas pierwszej w tym roku sesji, głosowania nad uchwałami trwały około kwadransa, ale cała sesja zajęła prawie trzy godziny.
Obrady, prowadzone przez wiceprzewodniczącą Elżbietę Cwek, zaczęły się od kontrowersji wokół porządku obrad. Problemem stało się uzupełnienie planu obrad o projekty uchwał zgłoszone zarówno przez wójta, jak i grupę opozycyjnych względem niego radnych. Obok wniesionych przez włodarza dokumentów dotyczących zmian budżetowych oraz nowelizacji zasad wynagradzania za inkaso podatków lokalnych, pojawił się wniosek o wygaszenie mandatu radnej Marii Kacik uzasadniony faktem jej zasiadania w radzie nadzorczej Banku Spółdzielczego w Ząbkowicach Śląskich. Nota bene, prawie dwa lata temu, podobna wątpliwość dotyczyła przewodniczącego rady miejskiej Ząbkowic Śląskich Andrzeja Dominika, o czym pisaliśmy w naszym portalu. Z kolei część radnych chciała rozpatrzenia uchwały o pozbawieniu funkcji radnego Ryszarda Bieruta, gdyż jest on prezesem klubu sportowego „Zamek”. Żaden z rozpatrywanych „pakietowo” wniosków nie uzyskał wymaganej większości za wprowadzeniem do porządku obrad i prowadząca sesję usiłowała przejść do procedowania pierwotnego planu sesji bez praktykowanego powszechnie głosowania nad porządkiem obrad. Elżbieta Cwek, powołując się na opinie prawne, uznała takie glosowanie „za kwestię zwyczajową”. Bezskutecznie o głos dopominał się w tym czasie wójt Marcin Czerniec, ale mimo apeli przychylnych mu radnych i części publiczności, prowadząca nie dopuściła go do głosu.
Po przerwie, na wniosek radnego Mateusza Gnaczego, ponownie przeprowadzone głosowanie nad planem sesji, zaskutkowało włączeniem dwóch uchwał budżetowych i ponownym brakiem większości wymaganej dla uchwał personalnych oraz zmiany dotyczącej inkasentów podatkowych. Bez dyskusji wysłuchano następnie sprawozdań z prac komisji resortowych rady gminy w 2017 r składanych przez ich szefów oraz informacji na temat realizacji planu przeciwdziałania alkoholizmowi w minionym roku, którą referowała Agnieszka Rogowska-Koprzak z urzędu gminy. Bez sprzeciwu przyjęto także wszystkie objęte planem sesji uchwały. Nie było też pytań do rutynowego sprawozdania wójta z pracy pomiędzy sesjami. Ta robocza część sesji przebiegła bardzo sprawnie.
Trzecia część znów była demonstracją emocji ze strony obu obozów kamienieckiego samorządu. Burzę wywołały wątpliwości dotyczące, nieprzyjętych na wstępie uchwał odnoszących się do radnych. W swoim wystąpieniu wójt przypomniał, że o ile uchwała w sprawie radnej Marii Kacik miała akceptację prawną, o tyle wniesiony przez część radnych w stosunku do projektu dotyczącego radnego Ryszarda Bieruta, radca prawny odmówił aprobaty. W trakcie słownej potyczki pomiędzy radnymi, doszło także do sporu o zarzuty stawiane kolejnym kamienieckim rajcom w związku z wykonywaniem przez nich czynności inkaso podatków gminnych. Okazało się bowiem, że opozycyjna grupa radnych złożyła do wojewody dolnośląskiego zapytanie o legalność łączenia tych funkcji i objęła nim: Ryszarda Bieruta, Lucjana Kopra, Ryszarda Kleniuka, Bogusławę Tokarz i Tadeusza Cenarskiego. Tryb postępowania w tej sprawie radny Dominik Krekora opisał jako „donos”, co nie spodobało się m.in. radnym Mateuszowi Gnaczemu i Edwardowi Szulinowi, którzy oponowali przeciw takiemu sformułowaniu. W trakcie końcowego wystąpienia wójta ujawnione zostały także informacje o korespondencji ze strony urzędu prokuratorskiego dotyczącej kolejnych radnych, tj. Arkadiusza Smendzika i Edwarda Szulina. Ostatecznie wszyscy rajcy przystali na pomysł, aby zwołać zamknięte posiedzenie połączonych komisji dla zapoznania się z treścią tych dokumentów.
Ostatnie zwarcie, podczas piątkowej sesji w Kamieńcu Ząbkowickim, wywołał jeden z mieszkańców atakując wójta stwierdzeniem o rzekomym „wyroku skazującym” włodarza. Gdy Marcin Czerniec ostrzegł przed formułowaniem niezgodnych z prawdę tez, sprawca zamieszania opuścił salę obrad, by po chwili wrócić z kopiami wyroków wydanych przez dwie instancje sądu administracyjnego. Okazało się, że Ryszard Dołowicz, trzy lata temu wnosił o udostępnienie informacji na temat kosztów delegacji z tytułu podróży służbowych, jakie odbywa wójt gminy. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu ocenił, że „nie doszło do naruszenia prawa przez wójta, który odmówił udostępnienia żądanych informacji”, zaś Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił kasację wniesioną przez wójta w kwestii udostępnienia danych. Jak stwierdził sam wójt, nie pobiera on żadnych środków z tytułu odbywanych podróży służbowych, a więc ani kosztów delegacji, ani diet związanych z podróżami, a jedynym wydatkiem urzędu gminy jest utrzymanie samochodu służbowego (np. paliwo i ubezpieczenie).