Spośród trzech organizacji związkowych, tylko reprezentant NSZZ Solidarność dołączył się do protestu pracowników PKS Kłodzko, jaki miał miejsce w ubiegłym tygodniu. Paraliż komunikacji zbiorowej, do jakiego doszło ze względu na pandemię koronawirusa, stał się katalizatorem decyzji o złożeniu do sądu gospodarczego wniosku w sprawie restrukturyzacji spółki. Krok ten może oznaczać drastyczne zwolnienia sięgające prawie 100 osób.
Kłodzki PKS działa na rynku od 1946 r, od 2002 r. jako spółka prawa handlowego. Właścicielem firmy jest powiat kłodzki reprezentowany przez starostę działającego jako walne zgromadzenie akcjonariuszy. Z powodu epidemii koronawirusa i zamknięcia szkół, spółka zawiesiła główną działalność, jaką stanowią przewozy osób. Dochody spółki spadły aż o 90%, co w praktyce oznacza utratę płynności finansowej, a nawet niewypłacalność. Zarząd przewoźnika uznał, że w tych okolicznościach jedynym sposobem na, by uchronić spółkę przed upadłością i uzasadnionymi roszczeniami wierzycieli jest tzw. „wniosek restrukturyzacyjny”. Jak poinformowała prezes PKS Kłodzko Elżbieta Żytyńska, sąd wyznaczył już sędziego, który będzie prowadził sprawę restrukturyzację firmy oraz tymczasowego nadzorcę restrukturyzacyjnego. Stanowisko zarządu popiera starosta kłodzko Maciej Awiżeń.
W głosach dla „Gazety Kłodzkiej” pracownicy spółki nie kryją oburzenia, ale przede wszystkim obaw o przyszłość swoją i swoich rodzin. W ich opinii plan zarządu i starostwa zakłada zwolnienie ponad 80 pracowników. To nie restrukturyzacja tylko likwidacja. Trwamy w zawieszeniu, jesteśmy pracownikami PKS-u, ale kasy za kwiecień nam nie wypłacono. Jak mamy szukać nowej pracy, skoro ze starej nas nie zwolniono?
Pracownicy nie wierzą w zapewnienia, że wynagrodzenia zostaną wypłacone z funduszu świadczeń gwarantowanych. Zauważają, że spółka podejmie swoją działalność na pełnych obrotach dopiero z początkiem nowego roku szkolnego, czyli we wrześniu br. Wypłata jest możliwa dopiero, gdy sąd zatwierdzi plan restrukturyzacji i może
29 maja br. odbyła się zdalnie sesja rady powiatu kłodzkiego, w trakcie której doszło do dyskusji na temat sytuacji spółki przewozowej. Znamienne było, że sprawa znalazła się na forum dopiero w punkcie „sprawy różne”. Starosta i związani z nim radni podtrzymywali opinię, że kłodzki PKS musi przejść trudny test, aby przetrwać i wrócić z ofertą do swoich klientów. Zdaniem radnych koalicji utrzymywanie PKS-u w dotychczasowej formie jest niemożliwe, a transport publiczny musi w większym stopniu stać się przedmiotem troski poszczególnych samorządów gminnych.
Opozycyjna radna Joanna Walaszczyk zwracała uwagę na to, że brak transportu zbiorowego poważnie utrudnia wielu podmiotom gospodarczym podniesienie się po zamrożeniu epidemicznym. Radna podkreślała, że nie można warunkować uruchomienia PKS-u powrotem dzieci do szkół. Ten głos jest o tyle ważny, że od połowy czerwca odmrażane są uzdrowiska i sanatoria, a od kilku tygodni jest też stopniowo przywracany ruch turystyczny. Dostęp do połączeń autobusowych jest też potrzebny mieszkańcom wszystkich gmin w Kotlinie Kłodzkiej.
Prezes zarządu PKS Kłodzko Elżbieta Żytyńska wyjaśniała radnym, że reorganizacja ma polegać na zróżnicowaniu działalności firmy oraz ograniczeniu kosztów, m.in. poprzez ograniczenie zatrudnienia. Ze 101 zatrudnionych pracowników zwolnionych ma zostać 86, przy czym w planie jest ponowne zatrudnienie części pracowników – informowała. Planowane są także: przywrócenie jedynie rentownych kursów lub finansowanych z rządowego Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych oraz podejmowanie zleceń jednorazowych od podmiotów okołoturystycznych.
Elżbieta Żytyńska potwierdziła, że poziom zobowiązań wymagalnych spółki w maju br. wyniósł prawie 4 mln zł. Jeszcze przed kryzysem przychody kłodzkiego PKS-u wynosiły np. 1,3 mln zł w lutym, podczas gdy w maju wpływy do kasy spółki spadły do wartości ok. 80 tys. zł.
Foto: Joanna Walaszczyk / Facebook