Pojęcie „naród” wywodzi się od miejsca „narodzin” danej osoby i jej rodziców. Narodowość to element identyfikacji obywatela każdego kraju. Jest odnotowywana w aktach stanu cywilnego i spisach ludności. Skąd zatem jakaś upiorna niechęć do akcentowania tego, co narodowe albo wyśmiewanie się z symboliki narodowej lub jej banalizowanie?
Narodowość jest przecież niepodlegającym zatarciu rodowodem, zakorzenieniem, opisem pochodzenia, źródłem dla każdego człowieka i w pewnym znaczeniu horyzontem (być może nie jedynym, nawet nie najważniejszym) ludzkiego życia. Wypowiadanie się przeciw Polsce i polskości przez Polaka jest wypieraniem się rodowodu, rzec można, że nawet zaprzaństwem. Czynienie tego z pobudek materialnych jest zdradą narodową! Dlatego zaciskam zęby, nawet czasem nimi zgrzytam, a z pewnością ciężko wzdycham do nieba, gdy słyszę, widzę lub czytam polskojęzyczne przekazy, których sednem jest… antypolskość.
Jesteśmy od ponad tysiąca lat – jako Polki i Polacy – zanurzeni w polskości. Przez kolejne wieki oddychamy i karmimy się polskością, chronimy Polskę jako cenny skarb i powierzamy przyszłym pokoleniom. Bez owej elementarnej wspólnoty pojęć grozi nam postępująca erozja społeczna aż do utraty cech wspólnotowości i kompletnej atomizacji nie tylko w skali społecznej, ale nawet i rodzinnej. Kto z nas nie słyszał o rzekomej anachroniczności instytucji rodziny czy dezaktualizacji pojęcia „naród”? Jedni twierdzą, że przeszłość się nie liczy i nie ma znaczenia, skąd ktoś przychodzi. Inni głoszą, że historia już się skończyła i to, co dzieje się wokół, jest jedynie wypadkową sił w grze bieżących interesów. Czyżbyśmy byli skazańcami doraźności?
Utożsamianie się z Polską, uznawanie polskości za wartość, przyjmowanie tego, co polskie jako daru i zadania, wnoszenie własnego wkładu w dobro Polski oraz wola przekazania tego dziedzictwa następnym pokoleniom – to brzmiące wzniośle, ale bardzo praktyczne kwestie. Poza rocznicowymi datami tematy te jednak jakby schodzą na plan dalszy, choć powinny być busolą. Więcej! Mogą być światłem, które jednak w trakcie bieżącego zabiegania zbyt często bywa rozpraszane. Jak zatem myśleć o Polsce i polskości? Jeśli Polska i polskość mają mieć przyszłość, to przyjmijmy, że „przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro” – jak mawiał św. Jan Paweł II. Uznajmy dany nam czas za nasz udział w polskości. Nie jest sztuką go roztrwonić, sprzedać czy tanio oddać. Dziełem będzie jego pomnożenie, wzmocnienie wartości i w takiej postaci przekazanie następnemu pokoleniu.
Jeśli się mówi o polskości, to od święta. Jak się o Polsce rozmawia, to w emocjach. A Polska jest na co dzień. Nigdzie indziej nie jesteśmy u siebie, choćbyśmy byli najgościnniej przyjmowani, lepiej wynagradzani i mieli więcej pól do życiowej kariery. Jedyna i wspólna, a bez niej nie mamy – my, Polacy – swojego domu.
Krzysztof Kotowicz / www.kotowicz.pl (04.05.2023)