Szanse utknęły w wyniku rutyny urzędniczej i może dla świętego spokoju? Powoli ruszyło parę lat temu. Nie bądźmy skromni – za naszej kadencji. (…) Trzeba budować zakłady, ściągać inwestorów w oparciu o przemyślaną strategię rozwoju gminy. A jak się uda, to wtedy „balować na całego na imprezach masowych”. Nigdy odwrotnie. Nigdy!
Rozmówcą portalu ZĄBKOWICE4YOU.PL
jest Marek Ciapka
– radny Rady Miejskiej w Ząbkowicach Śląskich
Kilkanaście lat temu kandydowałeś na burmistrza Ząbkowic, ale bez powodzenia. Potem dwukrotnie na radnego miejskiego i z sukcesem. Angażujesz się w różne akcje społeczne, jak na przykład honorowe krwiodawstwo. Choć nie pracujesz już jako zawodowy strażak pożarny, to jesteś strażakiem ochotnikiem. Nie mam pewności czy wymieniłem wszystkie akcje, w które się włączasz. Czy bycie społecznikiem to jakaś Twoja osobista potrzeba, czy może coś innego skłania Cię do takiej aktywności?
Patrz Krzysztof… To już kilkanaście lat… Tak to prawda. Było to w roku 2002. Pierwsze wybory bezpośrednie burmistrza. Można powiedzieć nieskromnie, że przecierałem szlaki samorządowe. Nie wiem, Krzysztof, co masz na myśli mówiąc „bez powodzenia”? Dla mnie wybór na stanowisko burmistrza w tym czasie był bardzo ważny, lecz nie najważniejszy. Najważniejsze było to, że udało mi się skupić koło siebie wielu wspaniałych ludzi, którzy są ze mną do dzisiaj. Jeśli chodzi o tamte wybory pewne jest to, że zrobiliśmy trochę pozytywnego „zamieszania”. Nie wygrałem wówczas wyborów, nie zostalem burmistrzem, ale daliśmy wyraźny sygnał do zmian. Wprowadziliśmy jednego radnego do Rady Miejskiej – Irka Woźniakowskiego, ja osiągnąłem trzeci wynik po Józefie Marcinkowie i Kazimierzu Figzale. Wystarczy przejrzeć archiwum PKW, aby zobaczyć ilu kandydatów stanęło wtedy w szrankach wyborczych i jakie to były nazwiska. Jednakże, tak jak powiedziałem na początku, otworzyliśmy „furtkę” w ramach Stowarzyszenia Razem dla Zabkowic i wskazaliśmy kierunek na następne lata.
Kierunek, którego się trzymasz!
Dzięki za dobre słowa! Co do akcji społecznych nie widzę w tym niczego nadzwyczajnego. Sam wiesz dobrze Krzysztof, że duch w narodzie nie gaśnie nigdy. Trzeba tylko go pobudzać i wspomagać od czasu do czasu. Przykładem tego jest akcja, którą wspólnie wymyśliliśmy z Irkiem Woźniakowskim, a mianowicie „Ząbkowicka Wampiriada”. Od lat byłem honorowym krwiodawcą, znałem ludzi oddających krew. Było to środowisko pozostawione samo sobie po zlikwidowaniu punktu krwiodawstwa w naszym mieście. Wystarczył tylko sygnał, parę telefonów, hasło i ruszyło od razu. Tutaj ukłony dla naszych przyjaciół z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Wałbrzychu. Myślę, że razem udało nam się zaktywizować na nowo spore grono osób. Powiem tylko, że w ramach Wampiriady, przez 3 lata, zebraliśmy ponad 400 litrow krwi! Akcja jest nadal prowadzona przez moich przyjaciół Krewmaniaków. Co do pozostałych „akcji” – jak to nazywasz – jest podobnie. Pochodzę ze wspaniałej wielodzietnej rodziny, gdzie trzeba było „walczyc” o każdy dzień. Z mlekiem matki wyssałem to, że zawsze trzeba być sobą i nigdy się nie poddawać. Zapamiętać też należy, kto jest kim i co ma ci do przekazania, by drogi do domu nie zapomnieć. W ramach „akcji” dochowałem tych przykazań, a ci z którymi miałem przyjemność spotkać się i współdziałać, chyba nie mają do mnie większych uwag ponad to, że lekko nie było, bo nikt nie obiecywał, że lekko będzie.
Straż Pożarna to już nie „akcja”, choć na akcje strażacy jeżdżą…
Straż pożarna…Tutaj, drogi Przyjacielu, mógłbym mówić wiele. Powiem tylko tyle, iż funkcjonariuszem, oficerem się bywa, a strażakiem się jest od urodzenia do do dnia ostatecznego… To wszystko dla mnie nie jest ani potrzeba, ani rzecz nadzwyczajna. To jest normalność. Nie można z dnia na dzień, kiedy odchodzi się z formacji na emeryturę czy z innych przyczyn, porzucić tego stanu, bo to jest misja. Spełniam ją jako ochotnik. Dane mi jest być z wyboru prezesem Zarzadu Powiatowego OSP. Dajemy radę i tyle. Bo strażacy radę dają zawsze!
Zapytałem o to stałe włączanie się w przeróżne pomysły nie przez przypadek. Mam wrażenie, że jesteś człowiekiem bacznie obserwującym świat i musisz wiedzieć, że znacznie wygodniej żyje się tym ludziom, którzy zajmują się pracą, rodziną i niczym więcej.
Nie widzę niczego zdrożnego w tym, że ktoś lubi wygodę. Każdy ma wolną drogę i prawo wyboru tego, co robi. Ja lubię tak, po mojemu.
Jest jeszcze jedna kwestia, o którą nie tylko chcę, ale i muszę zapytać. Niektóre lokalne media przypięły Ci łatkę prowokatora. Wzięło się to z Twoich ciętych wypowiedzi na Facebook’u. Nie uważasz, że osoba publiczna, a taką jesteś bez wątpienia, winna świecić przykładem elegancji językowej, a nie walić (za przeproszeniem) prosto z mostu, co myśli?
Krzysztof…! Znany się ponad 20 lat. Zawsze byłem niepoprawy i będę. Jestem człowiekiem z krwi i kości. Pare razy otarłem się o „tamtą strone”. Czy ja mogę udawać kogoś kim nie jestem?? Nie boję się również ocen mediów. Jeśli im to przysporzy satysfakcji, mają prawo pisać o wszystkim, nawet i o facebooku, choć uważam, że jest wiele innych spraw godniejszych opisywania przez media. Jeśli mnie śledzą, to dobrze. Gorzej jakby mnie przemilczano. Jedno jest pewne: niepoprawność w mediach jest zarezerwowana dla wybranych. Ja nie mam problemu być jednym z nich. Zapewniam, że nigdy w mediach nikt z moich bliskich ani wrogów nie przeczyta: „Marek Ciapka ukradł…,” czego życzę wszystkim osobom publicznym. Elegancja językowa? Owszem, lecz czy ja jestem „elegancikiem”? Raczej nie. Potrafię przywalić z grubej rury i tyle. Potrawię też skoczyć z pazurami, jak jest taka potrzeba…. A właśnie zdarzyło się nawet niedawno, o czym zresztą trąbiło pół miasta, kiedy to banda „gówniarzy”, którym się w głowach poprzewracało, obijała niemiłosiernie jednego nieszczęśnika. Znalazł się nie w tym miejscu i nie w tym czasie. Zbiegiem okoliczności będąc w tym miejscu, jakoś nie zauważyłem, mimo licznej gawiedzi, by ktoś oprócz mnie starał się mu pomoc i wyperswadować tym „elokwentnym i grzecznym” młodzieńcom, że tak nie wolno. Woleli stać z boku i zachować się …elegancko. Pewnie woleli razów uniknąć. Ja tam razów się nie boję, a że oddać potrafię, to nie moja wina. Taki jest świat, niestety…
Skoro lubisz jednoznaczność, to powiedz co według Ciebie pozytywnego dzieje się w Ząbkowicach. Jedni mówią, że miasto, gmina, a nawet cały powiat, to obszar stagnacji. Drudzy twierdzą, że jesteśmy oazą rozwoju gospodarczego, masowej rozrywki, wygodnych zakupów i nic tylko się tu osiedlać…
Krzysztof tak ja, tak i Ty, wiemy dobrze, że prawda tkwi …pośrodku. Nasze miasto i gmina niestety straciło kilka szans. Jak choćby wejście w latach 1996 – 1997 w obszar specjalnej strefy ekonomicznej. Wtedy była realna szansa. Jednak lata zostały stracone. Problem także tkwił odwiecznie w gospodarce przestrzennej, niedookreślenia kierunku i braku spójnej określonej strategii rozwoju całej gminy. Szanse utknęły w wyniku rutyny urzędniczej i może dla świętego spokoju? Powoli ruszyło parę lat temu. Dopiero w kadencji, kiedy Ty piastowałes urząd burmistrza – w 2007 roku i później – to się udało. Nie bądźmy skromni – za naszej kadencji. Dzisiaj dzieło jest kontynuowane i mam nadzieję zacznie procentować. Mam tu na myśli konkretnie skuteczne działania władz samorządowych gminy i powiatu zmierzające do pozyskania kolejnych inwestycji dających miejsca pracy w sektorze przemysłowym. I to zarówno w pozostałej części ząbkowickiej strefy ekonomicznej jak i nowych inwestycji na terenach wzdłuż drogi K8. Jeśli nam – przy niekorzystnej sytuacji politycznej – udało się, to liczę teraz na dobrą koniunkturę. Przecież wiemy jak to wszystko funkcjonuje, że trzeba się „nachodzic i napukać”. Zreszta możnaby tutaj powymieniać parę innych przykładów, ale nie licytujmy się… Tym bardziej, że nowe władze się starają, a wybory za pasem. Jednak czekamy z niecierpliwością. Jeśli się uda, to na pewno odwrócimy niekorzystne tendencje i nie będziemy używać słowa „stagnacja”. Na dzisiaj jednak nie jesteśmy oazą. Nie mam nic przeciwko „rozrywce masowej”, jak to sprytnie ująłeś Krzysztof.
Sprytnie? Mam zasadniczą wątpliwość. To żaden chwyt…
W porządku. Zgadzam się, że to nie może być „sztuka dla sztuki”. Musi być coś więcej, aby człowiek stawał się lepszy i bardziej zauważał innych wokół siebie, a nie tylko się ubawił po pachy. Jeszcze wspomniałeś o osiedlaniu się. Mieszkać u nas trzeba, bo Zabkowice to fajne miasto. Z perspektywami, a i cała gmina jest przecudna… Czyż nie?
Pozwolisz, że postawię Ci pytanie łatwe, bo dotyczące Twoich zawodowych doświadczeń. Nasz teren przecina krajowa „ósemka” (na wybudowanie bezpiecznej S8 czeka nas wiele lat) i mnóstwo innych dróg. Po nich wszystkich przemieszczają się codziennie tysiące pojazdów, co bywa niemal codziennie przyczyną wypadków. Są jeszcze inne zagrożenia masowego typu. Czy mieszkańcy Powiatu Ząbkowickiego mogą się czuć bezpiecznie jeśli chodzi o system ratownictwa?
I tutaj nie zgodzę się z Tobą – Krzysztof! W sferze bezpieczeństwa nie ma łatwych pytań i jednoznacznych odpowiedzi. Wynika to z wielu czynników spowodowanych niesamowitym rozwojem cywilizacyjnym, zmienną charakterystyką samych zagrożeń i ich potencjalną skalą. Wystarczy choćby popatrzeć na zagrożenia wynikające z anomalii pogodowych, awarii technicznych, teleinformatycznych czy choćby powodzi. Nie mówiąc już o aktach terroru (takiego czy innego). To wszystko może się wydarzyć nawet i u nas. Ba… Według starej zasady należy czekać i przygotować się na wszystko i niczego nie wykluczać. Co do wypadków drogowych – bez odpowiedniej infrastruktury drogowej, świadomości uczestników ruch drogowego, nie da się z dnia na dzień skutecznie ograniczyć liczby tych wydarzeń oraz zminimalizować ich konsekwencji. Podobnie jest w innych kwestiach. Sam system ratowniczy w powiecie oparty na funkcjonujących służbach w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo–Gaśniczego działa tak dobrze, jak dobrze działają służby ratownicze i inspekcje w tym systemie. Nie mamy się czego wstydzić. Mamy dobrze wyposażone oraz świetnie funkcjonujące służby i inspekcje. Jednak występują pewne braki wynikające z zaniechań na szczeblu centralnym. Pierwszy przykład to funkcjonowanie telefonu 112, który w całym kraju stał się kolejną „centralą telefoniczną”, gdzie możesz tylko się dodzwonić. Przyjmą zgłoszenie bez możliwości przynajmiej lokalizacji osoby zgłaszającej. Tak niestety jest. Ten problem jest poruszany w gremiach ratowniczych od conajmniej kilku lat. Nie może być tak, by nie było w kraju ujednoliconego systemu zarzadzającego oraz koordynującego działania wszystkich służb i inspekcji w ramach zarządzania kryzysowego czy innych zdarzeń lokalnych. Nie może być w dzisiejszych czasach tak, by nie było jednego podmiotu w pełni odpowiedzialnego za to, co wydarzy się po przyjęciu zgłoszenia o zdarzeniu. I to bez względu na jego charakter! Inaczej mamy do czynienia ze „spychologią” i tłumaczeniem „to nie my, to oni”. Trąbią o tym na okrągło w mediach! Według mnie i innych o wiele mądrzejszych znawców tematu, problemu z numerem 112 nie da się rozwiązać ad hoc i bez ustanowienia jednego spójnego podmiotu zarządzającego i koordynującego siłami i środkami w ramach zagrożenia. Kolejnym ważnym problemem – patrząc na charakterystykę zagrożeń w Powiecie Ząbkowickim i całej Kotlinie Kłodzkiej – jest brak systemów i infrastruktury zapobiegającej powodziom. Nie wracajmy już do tego co było w 1997 roku. Było to zdarzenia ponadlokalne i „ponadnormalne”. Wiem coś o tym, bo bralem w tym udział. Pytanie otwarte: „co się zmienilo w systemie przeciwpowodziowym od tamtego czasu?” Prawie nic, a nawet …nic!!! Program Odra 2006, który zakładał przygotowanie rozwiazań infrastrukturalnych (zbiorniki, zapory itd.) w zlewni Odry i Nysy Kłodzkiej z małymi wyjątkami leży!!! Obok braku infrastruktury, mamy duże zaniechanie planistyczne jak i nieokreślone zasady finansowania zadań w tym zakresie. Proszę mi uwierzyć, ale workami i pompami strażackimi tego się nie załatwi ot tak… Tym bardziej nie załatwi tego grupa ludzi biegających podczas akcji w kurtkach „zarzadzanie kryzysowe”, jeśli nie będą znali istoty sprawy, a ich działanie będzie tylko post factum! To jest zadanie administracji od szczebla gminnego do centralnego, by artykułować te problemy. Trzeba jasno stawiać sprawę i domagać się spełniania zadań od państwa. Wiesz co Krzysztof? Może skończmy na tym, bo narażę się moim kolegom samorządowcom i nie tylko im…
Marku – i tak powiedziałeś to, co najważniejsze. Na koniec sprawa, o jakiej trudno nie mówić. Emigracja, głównie młodych ludzi, którzy opuszczają Ząbkowice i powiat w poszukiwaniu pracy oraz lepszych warunków życia. To zjawisko da się zatrzymać czy nawet odwrócić? Czy może jesteśmy skazani na demograficzną katastrofę?
Uda się odwrócić, gdy wrócą zabkowiczanie, a ci którzy tu są, nie będą wyjeżdżać. Tylko jak to zrobić? Na to pytanie dałem już odpowiedź wcześniej. Trzeba budować zakłady, ściągać inwestorów w oparciu o przemyślaną strategię rozwoju gminy. A jak się uda, to wtedy „balować na całego na imprezach masowych”. Nigdy odwrotnie. Nigdy!
Jak zatem wyobrażasz Sobie Ząbkowice Śląskie za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat?
Wyobrażam sobie, ze nam się uda. Musi się udać, bo to piękne miasto i cudna gmina. Trzeba tylko dużo pracy. Ja jestem gotowy.
Rozmawiał: Krzysztof Kotowicz