Jedni chcą ją posiąść, inni lgną do tych, którzy władzę mają. Niektórzy twierdzą nawet, iż władza dla jednych jest narkotykiem, a na innych działa jak afrodyzjak. Czym tak naprawdę jest władza, skoro wokół tego pojęcia roi się od teorii, a wokół ludzi pełniących władzę mnożą się klakierzy.
Jeśli władza jest celem, osiąga się ją bez większego trudu. Nie ma wtedy zasad, bo cel uświęca środki. Gdy władza jest środkiem do celu, wówczas działanie nastawione na jej zdobycie i korzystanie z niej muszą być podporządkowane wyznawanym wartościom.
Zbyt często postrzegamy osoby obdarzone władzą jako tych, którzy wszystko mogą, a oni zbyt często sądzą, że wszystko im wolno. Panowanie nad innymi nie musi oznaczać panowania nad sobą, a jak wiemy z historii i nawet współczesnych obserwacji, majestat tronu czy blask korony, kompletnie odrywają od rzeczywistości. Zdobywanie władzy i jej używanie – paradoksalnie – wolność ogranicza, a nawet niekiedy odbiera. Jeśli bowiem ktoś naprawdę chce władać, to nie może nie zrezygnować z samego siebie. Im bardziej bowiem władający – na przykład w polityce – zajmuje się sobą, tym mniej, zajmuje się tymi, za których odpowiada lub traktuje ich jak swoją własność. W walce o tak rozumianą władzę nie warto uczestniczyć. Tę konkluzję adresuję najpierw do siebie.