W ślad za pierwszymi oddziałami armii sowieckiej, które pojawiły się we Frankensteinie 8 maja 1945 r. przybyło również NKWD. Za swoją siedzibę obrało sobie budynek stojący naprzeciwko późniejszej jednostki WP, który później pełnił rolę kasyna, a obecnie znajduje się w nim Powiatowy Urząd Pracy.
Siedzibą rosyjskiej komendantury wojennej został ząbkowicki ratusz. W jakiś czas później polska administracja zaczęła swym zasięgiem obejmować zdobyte tereny. Ząbkowice Śląskie zostały „stolicą” 23 obwodu Obszaru Administracyjnego Dolny Śląsk i już 19 maja przybył do miasta Tadeusz Mącznik – Pełnomocnik Rządu. Jego zastępcą był Tadeusz Krępa z PPS, który jednocześnie został szefem bezpieczeństwa, co w miarę napływu osadników polskich miało poważne znaczenie. Komendantem powiatowym MO został pochodzący z Krakowa starszy sierżant Jan Kasprzyk. Początkowo Komenda powiatowa MO mieściła się przy ulicy Kłodzkiej. Jednocześnie przybyli do Ząbkowic czterej pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Byli to: Ryszard Szyjko, Józef Żmuda, Józef Balicki i Michał Kaliszuk. W owym czasie ich działalność ograniczała się przeważnie do rekwizycji, wymuszeń i zwykłych rabunków. Ówczesny Urząd Bezpieczeństwa już od początku zaczął ścisłą współpracę z miejscową ekspozyturą NKWD i z Komitetem Powiatowym PPR. W owych trzech instytucjach miarą wartości pracowników było bezwzględne posłuszeństwo w realizacji odgórnych poleceń.
W szybkim tempie nasilało się deprecjonowanie, gnębienie i dyskwalifikowanie członków konkurencyjnego ugrupowania jakim był PSL, przy czym stosowano wszelkie możliwe metody. Nastał ponury czas rozliczeń z wszelkiej maści opozycją. Coraz częściej dochodziło do aresztowań, pobić i zastraszeń. Niektórzy działacze z drugiej strony barykady po prostu przepadali bez śladu w tajemniczych okolicznościach. Przed czerwcowym referendum i styczniowymi wyborami do Sejmu obydwie koalicyjne partie PPR i PPS nie przebierając w środkach, z całą stanowczością i konsekwencją zaczęły realizować swe przewodnie hasło – „Rozgromienie PSL jest obowiązkiem demokracji”. Nie dopuszczono do statutowego zjazdu PSL, który miał się odbyć 26 maja 1946 r. w Sali Teatru Miejskiego. W końcu represje nasiliły się do tego stopnia, że zarząd powiatowy PSL w Ząbkowicach postanowił przejść do pracy w konspiracji. SB i MO dokonywały licznych aresztowań pod pretekstem zmyślonych powodów, posuwały się nawet do prowokacji.
Szczególnie złe i traumatyczne czasy nastały dla społeczeństwa po okrzepnięciu komuny i po zjeździe zjednoczeniowym PPS i PPR, w wyniku którego powstała PZPR – „przewodnia i jedyna siła narodu”. Gdy pierwsze na taką skalę fałszerstwo wyborcze na lata oddaliło marzenia o demokracji i nadszedł okres terroru UBP, MO i ORMO czyli zbrojnych ramion władzy „ludowej”. Diametralnie też zmieniło się życie większej części narodu. Jak już wcześniej często pisałem, podzieliło się ono na dwa nurty – oficjalny zakłamany i prywatny domowy na wewnętrznej emigracji. Ktoś, nie mający pojęcia o tamtych czasach mógłby spytać – jak można było żyć w takiej dwoistości, niejako w dwóch miejscach naraz i nie zwariować? Czy to naprawdę było możliwe? Obecna młodzież nawet nie może sobie takiej sytuacji wyobrazić, a i ja sięgając wstecz pamięcią zapytuję siebie – jak to było? Jak potrafiliśmy się, uciekając w niszę rodzinnej prywatności, dystansować, by nie wpaść w stadny pęd otaczającej nas fałszywej, narzuconej nam komunistycznej rzeczywistości?
Nowopowstała PZPR przystąpiła do ostatecznej rozprawy z niedobitkami opozycji i ludźmi przyzwoitymi. Swój cel realizowała przy pomocy bezwzględnego aparatu represji jakim była bezpieka.
Pierwszymi po wojnie szefami Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ząbkowicach byli kolejno: Ryszard Szyjko, Józef Żmuda, Franciszek Lech i podporucznik Walter Koziarski. Zaskakująca była kariera tego ostatniego, bowiem służbę rozpoczynał jako szewc Wydziału III WUBP w Legnicy i Wrocławiu. Rękę widać miał nad wyraz ciężką, gdyż awansował błyskawicznie. Stopień chorążego otrzymał 22 lipca 1946 r., stopień majora otrzymał już 21 lipca 1954 r. Karierę zakończył w roku 1958 jako starszy pomocnik szefa Oddziału Zarządu WSW WOW. Zastępcą szefa PUBP w 1946 r. był Herman Stein. Andrzej vel Abram Akawiec w ząbkowickim PUBP pracował jako referent i starszy referent gminny od 5 maja 1946 r. do 14 czerwca 1947 r. Również jako referent gminny w okresie od 6 grudnia 1945 r. do 8 stycznia 1946 r. pracował tam Edward Ignacy Trociński. Zygmunt Będkowski był zastępcą szefa od 1 lutego do lipca 1946 r. Od 8 lipca 1946 r. do 1947 r. jako młodszy referent w Ząbkowicach, rozpoczynał swą karierę służbową Józef Nowicki, skończył jako naczelnik Wydziału Śledczego KW MO we Wrocławiu. Zwolniony został w stopniu kapitana 18 lipca 1957 r. Od 24 września 1947 r. do 30 września 1948 r. jako referent w ząbkowickim PUBP pracował Henryk Kraft , ten też szybko awansował. Od 1 stycznia 1957 r. do momentu zwolnienia 31 marca 1968 r., już w stopniu kapitana, był kierownikiem Sekcji V Wydziału III Biura „W”. Obowiązki szefa w okresie od 1 czerwca 1947 r. do 15 września 1948 r. pełnił chorąży Antoni Kudła.
Z chwilą utrwalania się komuny działalność Urzędu Bezpieczeństwa stopniowo nasilała się, wrogów klasowych szukano i „znajdowano” nie tylko pośród resztek podziemia niepodległościowego. Często stawali się nimi przedstawiciele warstwy inteligenckiej , najchętniej majętni, choć nie brakowało też ofiar spośród chłopów i robotników.
Pewnego dnia, Ząbkowicami wstrząsnęła wiadomość o aresztowaniach przez UB młodzieży uczniów szkoły zawodowej i liceum. Zatrzymany też został pan Józef Dąbrowski – dyrektor Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Miasto pogrążyło się w plotkach, dociekano co też mogło się stać, jakie były przyczyny zatrzymań młodych ludzi. Wszystko to czyniono ukradkiem, w tajemnicy, gdyż nawet najbliższy sąsiad mógł okazać się donosicielem. Życie towarzyskie zamknęło się w ścianach mieszkań, wróciło do rodzinnych kręgów, prawie jak w latach niemieckiej okupacji. Biegło jakby dwoma torami. Oficjalne, zakłamane, manifestowało się na zewnątrz, a prywatne, nie aprobujące komunistycznej obłudy ukrywało się w domach, zeszło niejako do podziemia. Był to czas wewnętrznej emigracji. Młodzież nie zawsze godziła się na tę dwoistość ówczesnego bytu, bywało że się buntowała. A na to tylko czekały opresyjne służby UBP.

Ubeccy inkwizytorzy w dniu 31 sierpnia 1948 r. w Sali Teatru Miejskiego urządzili żenujący spektakl. Nosił on tytuł „sesji wyjazdowej Sądu Wojskowego we Wrocławiu”. Na ławie oskarżonych posadzono dziewięciu chłopców w wieku od 16 do 18 lat, w większości uczniów liceum. Zarzucono im, że założyli nielegalną, tajną organizację, mającą za cel walkę z obecnym ustrojem Państwa Polskiego, mordowanie działaczy PPR i funkcjonariuszy UB. Zarzuty jakie im postawiono były w większości wymyślone i nieprawdziwe, co jednak nie przeszkodziło w wydaniu drakońskich wyroków. I tak, Jerzego Blaumana, Wacława Sobolewskiego i Zbigniewa Elasza skazano na 6 lat więzienia. Stanisława Wiśniewskiego na 5 lat, a Krystynę Paszkiewicz na 2 lata. Ponadto za nielegalne posiadanie broni na 4 lata więzienia skazani zostali Henryk Werbolewski oraz Ludwik Wasyluk. Ponoć wtedy również skazano Władysława Wiczkowskiego na 7 lat więzienia, tak w każdym razie podała prasa, artykuły ukazały się w „Trybunie Dolnośląskiej” i „Słowie Polskim”. Wiadomość o tym ostatnim wyroku nie jest pewna, jako że Wiczkowski, według jednego ze skazanych, był szpiclem z ramienia UB i mocodawcy umożliwili mu „ucieczkę”. Kara jaką młodzi ponieśli za patriotyczne rojenia była niewspółmierna do winy. Zresztą takich tajnych organizacji w całej Polsce było dużo, a ich członkowie masowo zapełniali więzienia, karne obozy i kopalnie. Władze niezwykle gorliwie pozbywały się niepokornych. Ząbkowicki proces dodatkowo miał uderzyć w nauczycieli. Sprawozdawca relacjonował: „Kierownicze stanowiska w szkołach zajmują, niestety jeszcze teraz „wychowawcy”, którzy świadomie i czynnie wypaczają charakter młodzieży, którzy nie tylko tolerują przestępstwa, ale pomagają w ich wykonywaniu.” Jaskrawym tego przykładem miał być dyrektor Józef Dąbrowski, i on też poniósł konsekwencje tracąc stanowisko i mieszkanie. Pan Dąbrowski był człowiekiem niezwykle prawym i godnym szacunku, krzywda jaka go spotkała nigdy nie została zadośćuczyniona. Po owym procesie wrócił wraz z żoną i córeczką do Krakowa, gdzie nadal pracował w szkolnictwie.
W związku z tym procesem przyjrzyjmy się dokładniej postaci „wroga ludu” jakim miał być Wacław Sobolewski. Ojciec pana Wacława był członkiem Armii Krajowej. W ich domu, między innymi, przebywał generał Antoni Heda „Szary”. On sam pomagał partyzantom, służąc jako łącznik. Wiosną 1944 r. złożył przysięgę partyzancką. Po wojnie wraz z rodziną osiedlił się na Dolnym Śląsku i zamieszkał w Ząbkowicach Śląskich. Tam zaczął uczęszczać do Liceum Ogólnokształcącego. Gdy był w czwartej klasie, w wieku 17 lat, został aresztowany przez PUBP za działalność niepodległościową w młodzieżowej, podziemnej organizacji „Monastyr”, związanej ze Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość. W śledztwie mimo połamanych żeber i nosa nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W akcie oskarżenia zarzucono mu przynależność do NSZ. W dniu 31 sierpnia 1948 r. na sesji wyjazdowej Sądu Wojskowego Rejonowego we Wrocławiu, która odbyła się w sali widowiskowej Powiatowego Domu Kultury skazany został na 7 lat więzienia. Zarzuty przedstawione w trakcie procesu w większości były wyssane z palca. O sesji sądu poinformowała anonimowo „Trybuna Dolnośląska” (nr 249) z pierwszych dni września 1948 r. Po sześciu latach odsiadki w Rawiczu i Wronkach, wcielono go do wojska. Dwa lata przepracował w bardzo ciężkich warunkach jako żołnierz górnik w kopalniach: „Wesoła”, „Murcki” i „Lędziny”. Po zwolnieniu z „wojska” ważył niespełna 48 kg, a trzeba podkreślić, że był to słusznej postury mężczyzna. Zamieszkał w Starachowicach, gdzie stale był szykanowany przez UB i nie mógł znaleźć zatrudnienia. Nie pozwolono mu na kontynuację nauki, zwłaszcza że odrzucił propozycję współpracy proponowaną przez bezpiekę. W końcu zatrudnił się w starachowickiej Fabryce Samochodów Ciężarowych. Gdy powstał Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej i Związek Byłych Więźniów Politycznych i Osób Represjonowanych czynnie włączył się w ich działalność. Był prezesem kół obydwu tych organizacji w Starachowicach. Porucznik Sobolewski był uczestnikiem antykomunistycznej konspiracji, więźniem politycznym okresu stalinowskiego i aktywnym działaczem organizacji kombatanckich. Został odznaczony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Niezłomnych, Krzyżem Walki o Niepodległość, Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Kombatanckim, Orderem Męczeństwa i Zwycięstwa, Medalem Pro Memoria. W roku 2006 otrzymał z rąk prezydenta Starachowic „Orła Niepodległości”. Tacy to byli wrogowie Polski Ludowej. Tak naprawdę to nigdy Polski, ale nieludzkiego systemu.
Leszek A. Nowak (dzięki uprzejmości „Wiadomości Powiatowych”)