Kiedyś śpiewano, że piosenka nie zna granic. W dawno nie słyszanej pieśni autor tekstu poszedł znacznie dalej bo uznał, że „nie zna granic ni kordonów pieśni zew”. O bezgraniczności głupoty również napisano miliony tekstów i temat wciąż jest na czasie. Ale od kilku lat można zaobserwować jak daleko może się posunąć klasa rządząca w upodlaniu tych, nad którymi sprawuje władzę.
Pisanie o kolejnych aferach, które są ogłaszane i równie szybko zamiatane pod dywan, to nudne i jałowe zajęcie. Może jedynie jeden aspekt jest frapujący, a przynajmniej intrygujący – brak konsekwencji, że o braku logiki nie warto wspominać. Z wielką pompą ogłaszane są kolejne afery, których wymienianie przekroczyłoby zawartość kilkudziesięciu felietonów a po jakimś czasie „popadają w zapomnienie”. Potulny naród podyskutuje, ponarzeka, popomstuje itd. i na tym się kończy. O obrońcach „pokrzywdzonych”, których stała i stara armia wyrusza do boju też nie warto. U tych pracowników mediów głównego nurtu działa to na zasadzie „odruchu Pawłowa”. Odruchu, który przedefiniował kiedyś niezrównany Z. Laskowik – „odruch Pawłowa – to wtedy kiedy żołądek myśli, a nie głowa”. W sumie wychodzi, że granice poniżania i upodlania też zaczynają się przesuwać w kierunku linii horyzontu.
Ostatnią? „aferą” jest sprawa liczenia głosów w wyborach do organów samorządowych. Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że jeszcze kilka dni i znowu „wszyscy zapomną”. Bo, z zapowiadaną teoretycznie, prędkością Pendolino (też niezły numer) zbliżają się, delikatnie mówiąc, kłopoty z systemem komputerowym, mającym obsługiwać wydawanie nowych dowodów osobistych. To czysty przypadek, że w firmie opracowującej ten system, pracują dwaj byli pracownicy MSW, odpowiedzialni za sprawy informatyczne. Taki system, niestety.
Na koniec deklaracja, bynajmniej nie podyktowana tym, że już jestem w klubie, tych którzy się godzą na wszystko, ale jestem przeciw powtarzaniu tych wyborów, bo kolejne pieniądze zostaną wydane, a będzie jak w tym starym wicu: „rzucisz kamieniem w ptaki siedzące na gałęzi, kablu poderwą się do lotu a potem wrócą tyle, że mogą ale wcale nie muszą zamienić się miejscami”.
I jeszcze jedno. Przekonanie skromnego blogera do prezentacji własnych spostrzeżeń nie winno być traktowane jako nawoływanie do wywoływanie niepokojów społecznych. Chociażby dlatego, ze jestem wrogiem przemocy. Wole siłę argumentu od argumentu siły. Po prostu.