Z bardzo daleka, z Tanzanii przez Anglię, Szwecję trafił do Polski. Tu znalazł dom, chciał znaleźć szczęście i myślę, że na swój sposób był szczęśliwy. Tu miałem zaszczyt Go poznać. I tu dziś Go żegnam, bo odszedł On – Richard Basiga. Wiem, że świat już nie będzie taki sam, przynajmniej mój. Nie tylko dlatego, że zaskarbił sobie sympatię i uznanie tych, którzy chcieli, żeby się czuł, jak u siebie w domu.
Pozostały niezrealizowane plany, marzenia ale pozostały też wspomnienia. Wesołe, wzruszające, bo takiego Go zapamiętam. Jego nie można było nie lubić, bo był miły dla każdego, uczynny i zwyczajnie po ludzku przydatny. Na zawsze pozostanie w pamięci jako Człowiek o wielkim sercu, wrażliwy, inteligentny i dowcipny.
Wielokrotnie miałem przyjemność śmiać się do rozpuku z jego komentarzy do sytuacji, w których się znajdowaliśmy. Potrafił celnym bon motem rozśmieszać i sprawiać, że zapominało się o kłopotach, troskach. A z drugiej strony, nigdy się nie skarżył, nie narzekał nawet jak było Mu bardzo źle. O chorobie oczywiście też nie chciał mówić nawet wtedy kiedy już „wiedziałem”, że jest z Nim coś nie tak i że jest to bardzo poważne. Był twardzielem do samego końca.
Spośród wielu historii, które zdarzały się na trasach rajdów, na próbach w teatrze chciałbym opisać jedną, która stała się kultowa i przynajmniej kilkadziesiąt razy jest wypowiadana w trakcie przygotowań do kolejnego spektaklu teatru, w którym przez kilka lat Richard z powodzeniem występował.
Pewnego dnia, siedzieliśmy sobie w kilka osób w atelier i debatowaliśmy nad problemem, który był z gatunku „mission impossible”. Czas premiery się zbliżał, nic mądrego nie przychodziło nikomu do głowy i wtedy Richard powiedział słynne już: „Coś się wymyśli…” I tak już pozostało. Kiedy nie wiadomo co i jak zrobić, zawsze ktoś w końcu powie sakramentalne: „Coś się wymyśli…”. I potem już jakoś leci. Brzmi to jak zaklęcie, które otwiera sezam z pomysłami…
To nie jest żadne epitafium bo nie umiem i nie chcę żeby było. Tych kilka słów jestem Mu zwyczajnie winien, bo był Kimś… a ja nie potrafiłem nic wymyślić.