Zapowiedziany przez Prawo i Sprawiedliwość plan wprowadzenia tzw. „dwukadencyjności” organów wykonawczych w samorządzie gminnym odsłonił przed opinią publiczną rozwijającą się dotąd w elitarnych gronach nieformalną kampanię poprzedzającą wybory samorządowe, które odbyć się mają jesienią 2018 roku.
Jeśli plan partii rządzącej zostanie przeprowadzony, to w Powiecie Ząbkowickim może dojść do spektakularnych zmian na szczytach lokalnej władzy. Burmistrzami nie będą mogli zostać wybrani: Krzysztof Żegański w Bardzie i Marcin Orzeszek w Ząbkowicach Śląskich, a wójtem w Kamieńcu Ząbkowickim Marcin Czerniec. Tym, co łączy wymienionych trzech panów jest fakt, że dotąd bezapelacyjnie wygrywali dotychczasowe elekcje i wiele wskazywało na to, że czeka ich kolejna wygrana. Nie można wykluczyć, że już teraz każdy z nich układa strategię na wypadek, gdyby trzeba było zostawić dotychczasową pracę.
O możliwość ponownego startu nie muszą się za to martwić: burmistrz Ziębic Alicja Bira, burmistrz Złotego Stoku Grażyna Orczyk, wójt Stoszowic Paweł Gancarz oraz wójt Ciepłowód Łukasz Białkowski. Czy zostaną wybrani na swoją drugą (i ewentualnie ostatnią) kadencję to już kwestia zależna od ocen, jakie wystawią im mieszkańcy gmin. Gdyby plan zmian w samorządzie, zapowiadany zresztą w kampanii wyborczej PiS (ale też popierany w pewnym zakresie przez Kukiz’15) i partii .Nowoczesna (która obecnie dystansuje się od swojego własnego pomysłu), nie wszedł w życie od najbliższych wyborów, to oznaczałoby, że reforma samorządu gminnego stałaby się faktem dopiero od 2022 r.
Najczęściej podnoszonym zarzutem, jaki miałby uniemożliwić wdrożenie normy dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów, jest rzekomo mająca tu zastosowanie zasada „lex retro non agit”, czyli „prawo nie działa wstecz”. Na temat ten interesująco wypowiedział się m.in. adwokat Stefan Płażek – adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpospolita”. Na pytanie czy wyłączenie wielokadencyjnych wójtów z ubiegania się o reelekcję w 2018 r. nie narusza konstytucji? odpowiedział następująco: Takie rozwiązanie konstytucji nie narusza. (…), a rozwiązanie to nie będzie oznaczało działania prawa wstecz. Nie będzie też godziło w prawa nabyte osób, które funkcje piastują drugą czy kolejną kadencję, bo nie będzie oznaczało automatycznej utraty mandatu. Spokojnie dokończą swoją kadencję, a mechanizm ten zadziała dopiero od wyborów 2018 r. Z możliwości kandydowania zostaną wyłączeni ci, którzy w 2018 r. zakończą co najmniej drugą kadencję. Ich prawa zostaną naruszone. Ale nastąpi to z poszanowaniem praw, które już nabyli. Ograniczenie to nie znajdzie do nich zastosowania w bieżącej kadencji. Zresztą niezależnie od tego, czy rozwiązanie zacznie działać w 2018 r., za cztery czy osiem lat, wójtowie będą mieć argument, że są dyskryminowani poprzez odebranie im biernego prawa wyborczego, które poprzednio im przysługiwało. Dyskusja o dacie wprowadzenia tego ograniczenia zawsze będzie się sprowadzać do rozważań o słuszności takiego zakazu w ogóle. Zawsze wszelkie ograniczenia biernego prawa wyborczego uderzają w pewną grupę ludzi. W przeszłości były już ograniczenia w kandydowaniu, np. poprzez zakaz łączenia funkcji prezydenta miasta na prawach powiatu i parlamentarzysty (wyrok TK z 11 stycznia 2000 r., sygn. akt K 7/99). Trybunał Konstytucyjny uznał za niedopuszczalne tylko wygaszanie mandatów już trwających w chwili uchwalenia ustawy wprowadzającej to ograniczenie (nie zaś dopiero z upływem pełnej kadencji).
Zakaz ubiegania się o reelekcję dla dwukadencyjnych wójtów może naruszać art. 2 konstytucji. Prawo nigdy nie działa wstecz. Do tych wątków odniósł się (także w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”) Ryszard Piotrowski – konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Powiedział: orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego dopuszcza działanie prawa wstecz. Oczywiście pod warunkiem, że zasady demokratycznego państwa prawnego nie stoją temu na przeszkodzie. Zatem retroaktywność nie może dotyczyć przepisów prawa karnego ani podatkowego. Poza tym wprowadzany z mocą wsteczną przepis może poprawiać sytuację obywateli, a ponadto musi istnieć jakaś wartość konstytucyjna, której ochrona uzasadniałaby retroaktywność. W orzecznictwie, a także w ustawach, znaleźć można jeszcze inne przesłanki. Czy zabronienie startu w samorządowych wyborach w 2018 r. wójtom, którzy obecnie pełnią tę funkcję co najmniej dwie kadencje, byłoby działaniem prawa wstecz? Można dyskutować, czy przeważa aspekt stosowania nowych norm do sytuacji zaistniałych przed ich wejściem w życie (skoro przed wprowadzeniem przepisów limitujących możliwość bycia wójtem takich ograniczeń nie było), czy też mamy do czynienia z retrospektywnym działaniem prawa, czyli ze stosowaniem nowego prawa do zdarzeń bądź stosunków, które powstały pod rządami „starego” prawa i trwają po wejściu w życie nowego. Modyfikujemy ich sytuację „na przyszłość”. Jednocześnie nie powodujemy działania prawa wstecz, bo tych, którzy pełnili swój urząd dwie lub więcej kadencji, nie pozbawiamy wynagrodzenia czy mocy wydanych przez nich decyzji. W dalszej części swojej wypowiedzi, naukowiec jednak stawia pewne znaki zapytania wokół kwestii limitu dwóch kadencji dla włodarzy gmin. W demokratycznym państwie prawnym ustawodawca powinien działać racjonalnie. A czy ograniczenie liczby kadencji jest rozwiązaniem, które w walce z sitwą można za takie uznać? Otóż nie, a to dlatego, że wójt „sitwiarz” może kandydatem mianować dowolną osobę: kuzynkę, wujka, szwagra czy przyjaciela i jeśli kontroluje gminę i wyborców, to wymóg dwukadencyjności niczego w tej gminie nie zmieni. Może być też tak, że sitwa sitwę zastąpi. Ograniczenie jest zatem nieracjonalne, ponieważ może być w istotnym zakresie nieskuteczne. Racjonalny ustawodawca powinien rozumieć, że droga do likwidacji układów prowadzi poprzez wzmacnianie porządności, rzetelności i uczciwości. A to tylko można osiągnąć, budując państwo oparte na zaufaniu, poszanowaniu dla obywateli i dla organizacji społecznych. Oczywiście będą gdzieniegdzie kliki, ale do walki z nimi państwo ma służby.
I jeszcze jedna opinia spoza kręgu polityków czy samorządowców. Prof. Jacek Knopek z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu widzi w sprawie ograniczenie liczby kadencji samorządowców plusy i minusy. – Do tych pierwszych należałyby takie kwestie, jak: większa partycypacja obywatelska, potrzeba ciągłej rekrutacji elit lokalnych i regionalnych, uniemożliwienie tworzenia tzw. lokalnych układów władzy. Wśród tych drugich na uwagę zasługiwałaby przede wszystkim zasada przedstawicielstwa, która jest nieodłącznym atrybutem demokracji. Skoro społeczności lokalne i regionalne głosują w wolnych wyborach na tę samą osobę, to oznacza to, iż postać ta sprawdziła się w praktyce bądź nie ma innych przywódców, którym można byłoby powierzyć władzę. W takim przypadku do władz samorządowych trafić mogłyby osoby zupełnie przypadkowe, które nie potrafiłyby w takiej wspólnocie rządzić bądź reprezentować jej interesów, a to byłoby dla zbiorowości takich skrajnie niekorzystne.

Na łamach „Gazety Ząbkowickiej” (nr 177/2017) opublikowano wypowiedzi z sondy ulicznej. Pozwalamy je sobie zacytować, ale też zachęcamy Państwa do zgłaszania własnych opinii poprzez forum dyskusyjne (znajduje się poniżej tego artykułu) lub komentowania sprawy na naszym profilu Facebook lub Twitter. Wkrótce wrócimy do tematu.