Na początek tygodnia – dostarczamy Państwu fragmenty artykułów związanych z terenem powiatu ząbkowickiego, jakie ukazały się w minionych kilku dniach w gazetach i portalach internetowych. Do lokalnej subiektywnej „prasówki” dodajemy interesujące artykuły o tematyce samorządowej z mediów regionalnych lub ogólnopolskich.
Express Miejski (13.06.2019) referuje sprawę korekt inwestycji drogowej, jaką gmina Bardo zrealizowała w ubiegłym roku.
Już ponad pół roku urzędnikom ze starostwa i bardzkiego urzędu zajmuje wykonanie prawidłowego oznakowania wzdłuż wyremontowanych ulic Kolejowej i Głównej w Bardzie. Do tej pory jeszcze się to nie udało, choć próby były. Jeden z Czytelników w liście przesłanym do redakcji zwrócił uwagę na dwie drogowe anomalie występujące na kilkusetmetrowym odcinku drogi od bazyliki mniejszej do mini-ronda. Wspomniał też o kuriozalnej przebudowie skrzyżowania, a raczej postawieniu na jego środku żółtego słupka. Taki manewr w zamyśle urzędników miał zapewne spowodować, że mini-rondo będzie bardziej widoczne. Okazało się jednak, że żółty słupek na środku niewielkiej wysepki skutecznie uniemożliwia przejazd autobusów i większych gabarytowo pojazdów zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Kierowcy autobusów na rondzie często jeżdżą więc nieprawidłowo, w kierunku przeciwnym do nakazanego – „pod prąd”, by nie uszkodzić drogowej infrastruktury. Truizmem w tej sytuacji byłoby przypominanie, że nie tylko rażąco naruszają oni obowiązujące przepisy ruchu drogowego, lecz również stwarzają realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu, a stąd do tragedii zaledwie o włos. Nasz Czytelnik wskazuje, że o ile w tym przypadku zabrakło wyobraźni pomysłodawcy, o tyle w dwóch innych projektanci bądź też osoby odpowiadające za prawidłowe oznakowanie jezdni regularnie potwierdzają, że przepisów w zakresie prawidłowego umieszczania znaków drogowych nie znają. Pierwszą anomalią był brak odwołania znaków B-43 (strefa ograniczonej prędkości) przez znak B-44 (koniec strefy ograniczonej prędkości). Potwierdziła to lustracja dokonana przez policjanta oraz przedstawiciela Starostwa Powiatowego w Ząbkowicach Śląskich. – Po informacji przekazanej pracownikowi urzędu policjanci otrzymali ustne oświadczenie, że znaki były, lecz zostały zdjęte ze względu na wadliwe mocowanie na słupkach – wyjaśnia Robert Kolano, kierownik Referatu Ruchu Drogowego w Komendzie Powiatowej Policji w Ząbkowicach Śląskich. – Ja takowych nie widziałem i nie znam żadnego mieszkańca, który je widział – odpowiada nasz Czytelnik. Policjant dodaje, że znaki zostały uzupełnione 10 kwietnia, co funkcjonariusze potwierdzili w trakcie kolejnej kontroli. Wydawałoby się, że pierwsza nieprawidłowość drogowa została poprawiona. Postanowiliśmy to sprawdzić. Otóż rzeczywiście, znaki B-44 pojawiły się, ale… po lewej stronie jezdni. – Zanim zwróciłem się do redakcji informowałem o tym urzędników poprzez portal społecznościowy. Oczywiście mój wpis na grupie Gmina Bardo – porozmawiajmy został skasowany przez administratora. Pisałem, że trzeba usunąć znak i postawić go po drugiej stronie ulicy, zgodnie z przyjętymi normami, gdyż w Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Zamiast reakcji w świecie rzeczywistym była reakcja w świecie wirtualnym. Usunięto zdjęcie ukazujące anomalię. A przecież to nie są moje chore wynurzenia, tylko tak mówią przepisy ruchu drogowego – informuje Czytelnik.
Doba (12.06.2019) interweniuje w sprawie absurdu w inwestycji drogowej na terenie gminy Ziębice.
Większość z nas myśli, że absurdy budowlane żywcem wyjęte z „Alternatywy 4″ odeszły w przeszłość razem z minionym ustrojem peerelowskim. Okazuje się jednak, że także i dziś podczas prowadzonych inwestycji dochodzi do takich sytuacji. Tak jak w Henrykowie, gdzie na środku budowanego chodnika stoi drzewo, o czym powiadomił nas Czytelnik. W Henrykowie na ul. H. Brodatego trwa rozbudowa drogi wojewódzkiej 395 (km 51+645 – 51+950), w ramach której powstaną: nowa jezdnia, obustronne chodniki, 2 nowe obiekty inżynierskie. Umowny koszt robót opiewa na kwotę: 3.541.429,47 zł brutto. Według umowy inwestycja ma się zakończyć do 30 września tego roku. Nasz Czytelnik zwrócił uwagę na pewien absurd. Na środku budowanego chodnika, zajmując niemal całą jego szerokość, stoi dorodne drzewo i nic nie wskazuje na to, żeby chodnik miał je w jakiś sposób ominąć, czy żeby drzewo miało być ścięte. Nasz Czytelnik pyta, jak mają poradzić sobie osoby niepełnosprawne lub matki z wózkami? Ponadto, według niego, drzewo może być niebezpieczne dla dzieci, które rozpędzą się rowerze lub hulajnodze z górki i nie zdążą wyhamować. Jak się okazuje o drzewie na środku chodnika doskonale wie inwestor, czyli Dolnośląska Służba Dróg i Kolei we Wrocławiu. – Na etapie opracowania dokumentacji projektowej będącej podstawą formalno-prawną trwającej obecnie inwestycji podjęto działania zmierzające do usunięcia przedmiotowego drzewa. W odpowiedzi na wniosek o wydanie pozwolenia o jego usunięcie skierowany do Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków we Wrocławiu, Delegatura w Wałbrzychu, organ odmówił udzielenia takiego pozwolenia, powołując się na wysokie wartości estetyczne, kompozycyjne oraz przyrodnicze. Na wydane stanowisko w sprawie DSDiK złożyło za pośrednictwem wskazanego organu zażalenie do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który utrzymał je jednak w mocy, z uwagi na uchybienie terminowi złożenia zażalenia. DSDiK podejmie ponownie starania o wycięcie przedmiotowego drzewa w oparciu o aktualny stan robót, w którym kolizja z drogą jest bardziej widoczna niż to miało miejsce na etapie opracowania dokumentacji projektowej – tłumaczy Leszek Loch, dyrektor Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei we Wrocławiu.
TV Sudecka (13.06.2019) zamieszcza reportaż o atutach inwestycyjnych Barda.
W miejscu, w którym przyroda budzi się do życia, a Sudety zaczynają swoją wędrówkę ku górze kryje się malownicza kraina, a w niej miejscowość, w której przygoda ma swój początek. Tak zaczyna się film reklamujący Bardo, do obejrzenia którego zapraszamy.
Przegląd Powiatowy (13.06.2019) informuje o działaniach proekologicznych samorządu gminy Ziębice.
36 starych kotłów węglowych i 1 na biomasę zostanie zamienionych na nowoczesne kotły gazowe w gminie Ziębice w 2019 r. To efekt podpisanych 31 umów z mieszkańcami gminy. Pieniądze na ten cel pochodzą z budżetu gminy i pożyczki Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Warto te liczby przełożyć na efekt ekologiczny: likwidacja 37 starych pieców i montaż nowych to blisko pół tony mniej w powietrzu pyłów PM 10, o 0,42 tony mniej pyłów PM 2, 5, pół tony mniej szkodliwego benzo(a)pirenu i aż 58 ton mniej dwutlenku węgla w skali jednego roku. Do naboru wpłynęło dwa razy więcej wniosków, ale z powodu braku większych środków finansowych, kolejne umowy zostaną podpisane w nowym roku. Średnie dofinansowanie gminy do jednego pieca wyniosło 7 tys. zł.
DKL 24 (13.06.2019) relacjonuje pobyt zespołu artystycznego z Barda na Litwie.
Z artystyczną wizytą w Ejszyszkach przebywał chór Anima Cantare. Na co dzień działa przy bardzkim Centrum Kultury i Bibliotece, do którego przyszło zaproszenie do udziału w VII Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Chóralnej „O Złotą Wstęgę Solczy”. W miejscowości na Litwie spotkało się 18 chórów – z Białorusi, Polski i gospodarzy imprezy – z obowiązkowymi i dowolnymi utworami. Zespół z Barda wykonał cztery. Jak się okazało – to nie był jego jedyny występ, bowiem w polskim kościele w Podborzu chór zapewnił oprawę muzyczną uroczystości I komunii świętej. Podczas trzydniowej wyprawy był czas na zwiedzenie Wilna – litewskiej metropolii.
Bardo Miasto Cudów (12.06.2019) udostępnia spot promujący niedawno oddane do użytku trasy rowerowe w pobliżu Barda.
https://www.facebook.com/bardomiastocudow/videos/658151851366327/
Gazeta Ząbkowicka (12.06.2019) wraca do wątku historii Ząbkowic Śląskich z udziałem ewangelickich diakonis.
Historia Ewangelickiego Zakładu Diakonijnego w Ząbkowicach Śląskich zmierzała ku końcowi. Nastał 1946 rok. Wszystko było już przesądzone. Ząbkowice wraz z całym Śląskiem zostały włączone do Państwa Polskiego. Dla niemieckich mieszkańców oznaczało to czas wysiedlenia. Po 80 latach pracy w Ząbkowicach Śląskich, wiosną 1946 r. diakonisy zostały postawione przed faktem przymusowego opuszczenia miasta. Już wcześniej ich domy nawiedzane były przez urzędników, których informowali o takiej konieczności. Nadszedł dzień 5 kwietnia 1946 r. Pod tą datą w pamiętniku jednej z sióstr wspomina się, że rano przy śniadaniu o godz. 7.30, pojawił się polski burmistrz wraz z siedmioosobową komisją, która to poinformowała, że w ciągu godziny Dom Macierzysty przy ul. Krzywej ma być uporządkowany i opuszczony. Wyłącznie ze względu na to, że wśród sióstr wiele było w podeszłym wieku, czas ten wydłużono do godziny 10.00. Siostry wraz z dziećmi udały się pieszo do punktu zbiorczego, przy ul. 1 Maja, mieszczącego się w gospodzie „Pod Słoniem”. Tak też zresztą czynili wszyscy Niemcy, którzy opuszczali Ząbkowice i powiat ząbkowicki. Tu miejsce miała wymiana pieniędzy oraz kontrole osobiste. Stąd siostry udały się na dworzec kolejowy. Około godziny 21.00 pociąg z 50 wagonami opuścił Ząbkowice Śląskie. W każdym z nich znajdowało się po 30 osób. Droga nie była łatwa. Nad ranem pastor odprawił krótkie nabożeństwo. O spokojnym śnie nie było mowy. Podróż była długa i wyczerpująca. Z zachowanych relacji wynika również, że warunki sanitarne były tragiczne. Pociąg przekroczył granicę. Wydawałoby się, że to koniec historii ząbkowickich diakonis. Miało być jednak inaczej. Siostry trafiły finalnie do miasta Wertheim w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia. W 1952 r. siostry zbudowały w dzielnicy Wertheim Hofgarten nowy dom, który po części istnieje do dziś. Przez wiele lat prowadziły one przedszkole oraz opiekowały się chorymi. Niestety zmiany jakie zaszły w niemieckim społeczeństwie ostatnich lat, doprowadziły do tego, że liczba młodych dziewcząt chcących posługiwać jako diakonisa znacznie zmalała. W związku z tym, dziś Dom Macierzysty, zamieszkuje zaledwie kilka diakonis w podeszłym wieku. W tym miejscu kończy się historia ząbkowickiego diakonatu żeńskiego, który rozpoczął się tu, w naszym mieście ponad 150 lat temu, a zakończył się na terenie dzisiejszych Niemiec. Co ciekawe, działający w Wertheim dom otrzymał nazwę Frankensteiner Mutterhaus, w nawiązaniu do swoich śląskich korzeni.
Miasto 2077 (23.05.2019) publikuje tekst o tym jak zachęcać mieszkańców do korzystania z komunikacji publicznej.
W pewną wiosenną niedzielę tego roku w Holandii można było jeździć wszystkimi pociągami za darmo – wystarczyło mieć przy sobie książkę. Nie każda książka spełniała funkcję biletu – kontrolerzy chcieli zobaczyć egzemplarz konkretnej powieści („Jas van Velofte” autorstwa Jana Siebelinka). Książka została wydana specjalnie na coroczny festiwal literatury i była oferowana za darmo pod warunkiem zakupu jakiejkolwiek innej książki (w cenie powyżej 12,50 euro) lub przystąpienia do biblioteki. Ten osobliwy sposób celebrowania literatury można by uznać za specyficzny dla praktycznych Holendrów, ale nie oni jedni eksperymentują z alternatywnym podejściem do korzystania z transportu publicznego. Brytyjczycy postawili na nieodparty urok okazji cenowej, oferując młodym ludziom w wieku 26-30 lat 10 tys. rocznych biletów kolejowych „Millennial railcards”, które umożliwiały przejazdy za jedną trzecią ceny. Chętni tak tłumnie rzucili się do wykupu kart, że zaraz po uruchomieniu oferty, były one praktycznie nie do zdobycia. Firma Virgin Trains, operator pociągów między Londynem i Glasgow poszła za ciosem i zaproponowała tej samej grupie wiekowej darmowy przejazd (na bądź co bądź długiej trasie) za okazaniem… owocu awokado. Poza ceną, liczył się żart i nawiązanie do symbolu pokolenia. Na szczęście nie skończyło się to zniknięciem owocu z rynku. Zwłaszcza, że w styczniu tego roku, koleje brytyjskie ponownie zaoferowały swoje „Millennial railcards”, tym razem bez limitu. Indonezyjskie miasto Surabaya wykorzystało pomysł darmowych przejazdów do akcji czyszczenia ulic z ogromnych ilości plastikowych śmieci. Za bilet ważny przez 2 godziny, wystarczyło odnieść 10 plastikowych kubeczków lub pięć butelek PET. W Moskwie w okresie poprzedzającym olimpiadę zimową w 2014 r. postawiono na sport. Na jednej ze stacji metra, można było uzyskać bilet, wykonując przed jednym z automatów 30 przysiadów. Choć wydaje się, że publiczne wykonywanie przysiadów wymaga nie tylko sprawności fizycznej, ale i pewnej odwagi, w trakcie krótkiego czasu funkcjonowania automatu cieszył się on ogromnym powodzeniem. Niemcy z kolei wybrali podejście komercyjne, łącząc opłaty za przejazd z zakupem butów popularnej sportowej marki. W styczniu ubiegłego roku, berlińskie przedsiębiorstwo transportu miejskiego BVG we współpracy z firmą Addidas, wypuściło limitowana edycję obuwia, które zaopatrzone było w roczny bilet na przejazdy komunikacją publiczną. Licząca 500 egzemplarzy edycja rozeszła się na pniu i to nie tylko z powodu wyjątkowo okazyjnej ceny (250 USD za roczny bilet plus buty), ale i walorów kolekcjonerskich.