Obszar Ziemi Kłodzkiej ze względu na swoje walory turystyczne przyciągał zawsze liczne rzesze amatorów turystycznego wypoczynku. W okresie po II wojnie światowej, tereny te stały się jednym z ważniejszych rejonów wypoczynkowych w Polsce. Jednakże bliskość granicy państwowej, stawiała zagadnienie sudeckiej turystyki innym świetle.
Kontynuujemy publikację sprzed tygodnia. Tym razem nowe i mniej dotąd znane okoliczności…
Sytuacja w nadgranicznych schroniskach turystycznych, należących wówczas do utworzonego w 1950 r., Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, wciąż nie satysfakcjonowała władz bezpieczeństwa.
W sporządzonym w 1954 r. raporcie dotyczącym zabezpieczenia granicy w powiecie Bystrzyca Kłodzka zwracano uwagę na niekorzystne położenie Międzygórza, wówczas dużego ośrodka wczasów pracowniczych, w pobliżu granicy państwowej. Częste miały być wypadki przekraczania granicy w rejonie tej miejscowości przez obywateli czechosłowackich, szczególnie na szczycie Śnieżnika Kłodzkiego. Przyczyn nasilonej przestępczości granicznej w powiecie bystrzyckim upatrywano przede wszystkim w napływie wczasowiczów do ośrodków FWP w Międzygórzu i Lądku-Zdroju. Za niewystarczający uznawano stan agentury w samym Międzygórzu. W tak newralgicznym punkcie, jakim było schronisko PTTK „Pod Śnieżnikiem”, bystrzycki PUBP nie miał żadnego informatora, był natomiast jeden współpracownik WOP. Werbunek informatora w tym obiekcie znalazł się także wśród zamierzeń PUBP w Bystrzycy Kłodzkiej na IV kwartał 1956 r. Nie wiadomo jednak, czy wskutek zmian organizacyjnych w aparacie bezpieczeństwa w 1956 r. zamiar ten zrealizowano[15].
WOP-iści korzystali też często z informacji pochodzących od lokalnych mieszkańców. Było to cenne źródło operacyjne. Znany jest przypadek z późniejszego okresu, kiedy to 24 lutego 1976 r. trzej mieszkańcy Wrocławia: Babula, Grabowski i Korczak, pojawili się o godz. 0:50, na stacji PKP w Międzylesiu.
Tamtejszy kontroler, który wcześniej pozyskał tą informację od miejscowych, postanowił ich wylegitymować. Ci nie potrafiąc podać powodu swojej obecności w tamtym terenie wsiedli o godz. 3:50 w pociąg powrotny do Wrocławia. Dwóch z nich (Babula i Grabowski) wysiadło na stacji Domaszków i pieszo udało się w kierunku Międzygórza. Rano strażnica w Międzygórzu otrzymała od miejscowych o pojawieniu się tych osób w okolicy.
Ok. godz. 11:00 w rejonie Śnieżnika ta sama para została ponownie wylegitymowana i poddana obserwacji, której wkrótce zaniechano ze względu na warunki pogodowe. Następnego dnia w rejonie Śnieżnika ponownie ich namierzono, kierujących się ku granicy. Patrol znalazł na pasie kontrolnym odciski dwóch śladów w śniegu, prowadzące w głąb Czechosłowacji.
Na skutek polsko-czechosłowackiej akcji pościgowej uciekinierów zatrzymano w Dolnej Morawie. Cała interwencja nie miałaby szans powodzenia, gdyby nie informacje od lokalnych mieszkańców[16].
Z tych samych względów co schroniska turystyczne zainteresowanie organów bezpieczeństwa wzbudzały domy wypoczynkowe FWP w miejscowościach położonych w strefie nadgranicznej. W początkach 1956 r. PUBP w Bystrzycy Kłodzkiej otrzymał doniesienia agenturalne o osobach, które przyjazd na wczasy FWP traktowały jako przygotowanie do ucieczki na Zachód, dlatego też chętnie miały korzystać z wycieczek krajoznawczych, organizowanych przez referaty kulturalno-oświatowe przeważnie w strefie przygranicznej. I chociaż nie stwierdzono, by osoby te usiłowały wówczas przekroczyć granicę, uznano, że – po zapoznaniu się z przebiegiem granicy – mogą one powrócić w okresie letnim i wtedy spróbować ucieczki[17].
Ponieważ wszystkie dolnośląskie administracje FWP rozmieszczone były w obrębie sześciokilometrowej strefy przygranicznej bądź 30-kilometrowego pasa granicznego, PUBP w Kłodzku, opracowując w 1954 r. plan zabezpieczenia granicy, zakładał zwerbowanie informatorów „spośród personelu FWP, pracowników leśnych lub wozaków”. Taki kierunek podejmowania werbunków został zalecony na szczeblu wojewódzkim.
W sporządzonym w tym czasie w WUBP we Wrocławiu raporcie dotyczącym zabezpieczenia granicy, wśród zadań wyznaczonych urzędom powiatowym znalazło się i takie: „PUBP Kłodzko i Jelenia Góra rozbudują sieć agencyjno-informacyjną w domach wczasowych FWP, które są bazą naturalną dla wszelkiej przestępczości granicznej”.
Biorąc pod uwagę powyższe wytyczne nie dziwi fakt, iż w sposób naturalny źródłami informacji dla organów bezpieczeństwa stawali się również kierownicy schronisk turystycznych, nawet ci, w sposób znacząco zasłużeni dla turystyki górskiej. Jednym z pierwszych tego typu głośnych przypadków była sprawa ujawniona w 2010 r. przez Mateusza Hartwicha, a dotyczyła ona współpracy Tadeusza Stecia ze Służbą Bezpieczeństwa, co wywołało spore poruszenie. Steć uznawany jest za najbardziej zasłużonego przewodnika sudeckiego po drugiej wojnie światowej. Był twórcą licznych szlaków turystycznych oraz opracowań przewodnickich, był również kierownikiem schronisk Szwajcarka w Rudawach Janowickich oraz Śląski Dom pod Śnieżką. Został on zwerbowany do współpracy w marcu 1952 pod ps. „Kowalski”.
Podobne przypadki współpracy agenturalnej w schroniskach górskich miały miejsce na terenie Ziemi Kłodzkiej.
DOKOŃCZENIE ZA TYDZIEŃ
Grzegorz Palko
Przypisy:
[15] Tamże s. 182
[16] Dla przykładu w latach 1975-76 służby Sudeckiej Brygady WOP w wyniku własnego rozpoznania pozyskały 101 informacji dotyczących przestępczości granicznej i na tej podstawie zatrzymały 95 osób. W tym samym czasie wprowadzono służbę niemundurową. Żołnierzom WOP w ubraniach cywilnych łatwiej było przenikać do grup turystycznych i obserwować osoby odłączające się od pozostałych. Por. L. Kowalski, Bezpieka…, s. 383
[17] Tamże, s. 184