Święto Bożego Narodzenia to jedno z najwspanialszych i najważniejszych świąt obchodzonych w Polsce. Święto, które jest symbolem rodzinnych więzi.
To w Wigilię Bożego Narodzenia zasiadamy do odświętnej kolacji całymi rodzinami, którą zaczynamy od dzielenia się opłatkiem połączonym ze składaniem sobie życzeń. Dla dzieci też jest to piękny wieczór, pełen wrażeń i niespodzianek. Z utęsknieniem wypatrują jak niegdyś pierwszej gwiazdki na niebie wiedząc o tym, że to ona właśnie oznacza chwilę rozpoczęcia rozpakowywania prezentów leżących pod choinką. Nawet komuniści w ten dzień zasiadali wspólnie do stołu wigilijnego zastawionego golonką, a pierwsza gwiazdkę witano nie opłatkiem a setką wódki.
Kończąc wspomnienia o stanie wojennym, chcę opisać Wigilię i Święta Bożego Narodzenia 1981 roku, spędzone w więzieniu.
***
„21 grudnia 1981 roku Prokuratura Rejonowa przekazała akta sprawy Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej we Wrocławiu, którą prowadził prokurator płk Ryszard Kampara. Na spacer wyprowadzano nas raz dziennie, można było wtedy chociaż pooglądać niebo. Nie zapomnę nigdy spędzonej tam Wigilii i Bożego Narodzenia, nie dlatego że w takim dniu człowiek jest sam, a nie z rodziną, chociaż to też oczywiście bolesne. Ale w tym dniu …
– Wiesz kolego – mówi do mnie współwięzień, dziś już nawet nie pamiętam za co tam przebywał i jak miał na imię – dziś Wigilia, zróbmy choinkę. Może poczujemy się, choć trochę, jak w rodzinnym domu.
– Choinkę ? – nie zrozumiałem z początku.
– No tak, taką z papieru i chleba – odpowiedział
– Świetny pomysł.
Ja urabiałem chleb, tzn. robiłem z niego ciasto, a on wycinał z pudełek od zapałek konstrukcje drzewka i gałęzi. Wyszła nam całkiem ładna choineczka, wysoka na jakieś 5 centymetrów, wisiały na niej miniaturowe bombki z podsuszonego ciasta, co prawda była szara i pomalowana na niebiesko długopisem, ale bardzo cieszyliśmy się z naszego dzieła. W Wigilię ponuciliśmy kolędy, ale na kolacje nie dostaliśmy karpia. Była to najsmutniejszy wieczór w moim życiu, myślami byłem cały czas przy swojej rodzinie, a łza nie raz zakręciła mi się w oku.
– Spacer – krzyczy klawisz otwierając drzwi celi w dzień Bożego Narodzenia
Wyszliśmy pooddychać świeżym powietrzem, natrzeć się śniegiem, bo insekty w celi strasznie nas pogryzły. Wychodząc mimochodem rzuciłem okiem na nasze dzieło.
– Chociaż ty nam przypominasz normalny świat – pomyślałem sobie.
Gdy wróciliśmy ze spacernika, zobaczyliśmy straszną demolkę w celi, koce powywracane, kubki walały się po podłodze i co najgorsze nasza choinka była wdeptana w podłogę. Poczułem jakby ktoś odebrał mi ostatnią nadzieję, jakiś potwór niszczył coś, co w tradycji ma duże znaczenie dla człowieka, a szczególnie wtedy kiedy jest tak daleko od rodziny.
– Wy świnie, wy chamy! – zacząłem walić pięściami w drzwi celi – jak mogliście, nie macie sumienia, jesteście jak gestapo. Wstydu nie macie!!.
Kolega z celi starał się mnie uspokajać, ale bezskutecznie. Wieczorem któryś z klawiszy tłumaczył nam, że jego koledzy z rańszej zmiany szukali długopisu w celi, którym malowaliśmy choinkę i niechcący potrącili ją…..”
***
Niech te wspomnienia będą zarazem przestrogą przed utratą tego co jest najważniejsze dla Polski, dla każdej rodziny i dla każdego człowieka. Wolny człowiek, to wolna rodzina i wolny kraj.
Nie chcę składać banalnych życzeń typu „Wesołych, spokojnych i szczęśliwych Świąt”, bo z góry są one fałszywe i wcale nie niosą sobą prawdziwego przesłania. Bo czyż ci „klawisze”, którzy demolowali nam w celi jedyny symbol świąt, nie składali takich samych życzeń? Ba, nawet przypuszczam, że byli na Pasterce lub w Święta w kościele.
Dlatego w tym rodzinnym, radosnym dniu życzę wszystkim, (łącznie z byłymi „klawiszami”, zomowcami i esbekami) żeby nigdy nie zasmakowali takich świąt jakie ja miałem i wiele tysięcy osób internowanych w 1981 roku. Niech Waszym rodzinom jak najlepiej się dzieje, bo kultywowanie prawdy i walka o nią przyniesie wam szczęście.